Uniosłam niepewnie powieki. Zamrugałam szybko kilka razy, próbując przyzwyczaić się do sztucznego światła. Przetarłam leniwie oczy, poprawiłam się na siedzeniu i zdałam sprawę z tego, że spałam przykryta dużą, czarną, skórzaną kurtką. Spojrzałam na miejsce obok siebie, na które wróciła Victoria. Chrapała cichutko z otwartymi szeroko ustami. Zachichotałam pod nosem i przeciągnęłam się leniwie w fotelu.
Chwyciłam w dłonie wciąż pachnącą perfumami Damiano kurtkę i mimowolnie się uśmiechnęłam. To, co zrobił, kompletnie przyćmiło incydent z lotniska. Byłam mu ogromnie wdzięczna za to, że zachował zimną krew i mnie uspokoił. Nie potraktował jak panikarę, nie mówił, że dramatyzuję, nie oceniał. Po prostu pomógł.
Przez moment zaczęłam zastanawiać się skąd wiedział jak dokładnie postępować przy atakach paniki. Sprawiał wrażenie pewnego siebie i swoich czynów. Był bardzo opanowany i mówił do mnie, jakby miał z tym styczność na codzień.
Wychyliłam się znad swojego fotela w poszukiwaniu chłopaków. Ethan, najwyraźniej wyspany, skupiony, pracował na swoim laptopie. W panującym półmroku widać było jego oświetloną twarz. W drugiej alejce dostrzegłam resztę. Oboje smacznie spali. Thomas, rozwalony, z osuniętą na oczach czarną bandaną, wyglądał jakby miał za sobą srogą imprezę. Jedną rękę miał zarzuconą na klatce piersiowej siedzącego obok przyjaciela, otwarte usta i szeroko rozstawione nogi.
Damiano natomiast wyglądał na spokojnego. Spał, z głową opartą na zagłówku fotela, ze skrzyżowanymi rękoma oraz słuchawkami na uszach. Niesforne kosmyki brązowych włosów, bezwładnie opadały mu na oczy. Nie wiedząc dlaczego, jego widok bardzo mnie rozczulił. Potrząsnęłam głową, próbując odgonić od siebie krążące wokół niego myśli. Cały czas zapominałam o tym, że był zaręczony. Nie powinnam była patrzeć na niego w ten sposób i ślinić się jak niewyżyta nastolatka. Nie mogłam robić tego innej kobiecie. Nie mogłam robić tego sobie. Ostatnie czego chciałam to afera z moim udziałem i złamane serce.
Usiadłam ponownie wygodnie w fotelu i westchnęłam przeciągle. Poczułam gęsią skórkę na moich nagich ramionach. Temperatura na pokładzie nieco spadła lub po prostu spowodowane było to moją wcześniejszą drzemką. Wsunęłam ręce w rękawy kurtki Damiano i otuliłam się nią, po czym ponownie odpłynęłam w błogim śnie.
***
Gdy wysiedliśmy na lotnisku LAX, w Los Angeles dopiero wschodziło słońce. Różnica czasu między Rzymem a LA to dziewięć godzin, więc przygotowana byłam na potężny jetlag.
Ciągnęłam leniwie za sobą swój bagaż podręczny, co rusz ziewając. Przespałam prawie cały lot. Nawet nie wiem jak to było możliwe. Nigdy nie byłam typem śpiocha, a tymczasem odpływałam jak noworodek.
— Nie jest ci za gorąco? — Nie zauważyłam, kiedy obok mnie pojawił się Damiano.
— Nie, dlaczego? — Może faktycznie było nieco cieplej, ale jakoś szczególnie mi to nie doskwierało. Damiano zaśmiał się i kiwnął głową w stronę mojego ubioru. Podążyłam za jego wzrokiem i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że cały czas miałam na sobie jego kurtkę. — Zapomniałam ci ją oddać w samolocie, przepraszam. — Stanęłam w miejscu, z zamiarem jej ściągnięcia, lecz w tym samym momencie, Damiano delikatnie położył swoją dłoń na moich plecach.
— Spokojnie. — Uśmiechnął się szeroko. — Oddasz mi ją w hotelu. Chwilowo nie jest mi potrzebna. — Wzruszył ramionami i nachylił się lekko. — Ty wyglądasz w niej lepiej. — Szepnął, po czym zniknął w towarzystwie przyjaciół z zespołu. Uśmiechnęłam się mimowolnie, lecz skarciłam się w myślach tak prędko, jak szybko ten uśmiech się pojawił. To naprawdę nie wróżyło nic dobrego.
![](https://img.wattpad.com/cover/342777518-288-k533083.jpg)
CZYTASZ
Taniec z Diabłem | Damiano David
FanfictionDamiano David i Samantha Serra to dawni znajomi. Ich ścieżki krzyżują się ponownie po latach, przy okazji współpracy podczas światowej trasy koncertowej zespołu Måneskin. Mimo wyraźnie rosnącego napięcia między nimi, Samantha stara się nie wchodzić...