POV LOUIS
-Pani mamo Josephine nie dało by rady? Naprawdę? - zapytałem resztkami sił. Kobieta spojrzała na mnie z politowaniem.-Louis. Alice musi zapłacić za swoje czyny. - powiedziała kobieta. Mama Alice była bardzo uparta.
Już wiem po kim ma to Alice.
-No prze pani mamo. - powiedziałem stając się lekko oburzony. Zmarnowałem już 20 minut życia na przekonanie mamy Alice żeby zgodziła się na to, że Alice pójdzie na imprezę. Jedną. Urodziny jej siostry, które były już jutro. - Taki dzień zdarza się raz na 365 dni.
-Louis wiem. Wiem, że to jest ważny dzień i dla ciebie i dla Alice. Są to urodziny Sandy. - kobieta wciąż nie ustępowała. Teraz siedziała na krześle barowym w kuchni wyglądając przy tym niesamowicie elegancko. Dobrze się trzyma kobitka. - Jednak Alice tym razem przesadziła, musi ponieść konsekwencje. Nie mogę ulegnąć.
-Dlaczego niby? To będzie tylko jedyny raz. - powiedziałem składając ręce w geście błagania. - Bardzo jej na tym zależy.
-Ponieważ jak ulegnę raz to przekonasz mnie drugi, i trzeci, i czwarty, i tak dalej. - westchnęła kobieta i wzięła łyk herbaty. - A z resztą skoro jej tak bardzo na tym zależy to dlaczego sama mnie o to nie poprosi?
Skubana dobra jest.
-No bo ona myśli, że pani się nie zgodzi. Jednak ja wiem i wierzę w mój urok osobisty i wiem, że pani się zgodzi. - powiedziałem pewnie. Kobieta spojrzała na mnie rozbawiona.
Zgódź się stara.
-Louis... - kobieta westchnęła rozbawiona. Uśmiechnąłem się do niej z litością. - Przestań się tak na mnie patrzeć. Tymi swoimi niebieskimi oczkami pieska.
Poszerzyłem swój uśmiech bo domyślałem się do czego zmierza kobieta.
-Louis zgodzę się ale pod jednym warunkiem. - mój uśmiech poszerzał się coraz bardziej. Rozłożyłem już nawet szeroko rece. - Alice nie będzie pić i wróci do domu w przyzwoitym stanie.
-Jest pani najlepsza! - krzyknąłem i podeszłem do kobiety i mocno ją przytuliłem. Jak kurwa dobrze, że moje błagania nie poszły na marne. Jebane pół godziny. - Oczywiście, że Alice wróci w dobrym stanie! Jest pani najcudowniejszą osobą jaką spotkałem w życiu!
-Dobrze, dobrze Louis, ale powrót Alice o 23. - powiedziała kobieta tonem, który nie przyjmował sprzeciwu. Takim samym powiedziała pierwszy raz, że nie puści Ali na imprezę. I co? Gówno.
-No chyba pani żartuje. - zaśmiałem się siadając na przeciwko kobiety. Będą negocjacje. - O 3.
-Louis ona jest niepełnoletnia z resztą ty jeszcze też. - powiedziała. - Nie zgadzam się. Maksymalnie o 23:30.
-2:30
-24:00
-2:00 i wracam razem z nią trzeźwy.
-24:30 i przywozi ją ktoś kto napewno będzie trzeźwy. - kobieta była teraz niemiła.
-Nie wierzy pani w moje możliwości? - zapytałem. -1:30 i poprostu. 1:30.
-Nie ma opcji Louis. - zaśmiała się kobieta. - 1:00 i ani minuty dłużej oraz przywozi ją do domu, tutaj ktoś trzeźwy. I nie taksówka, ani uber, ani inna żadna rzecz tego typu.
-Ahh dobrze... Deal prze pani mamo. - powiedziałem i wyciągnąłem dłoń w stronę kobiety.
-Deal prze pana synu mojego narzeczonego. - kobieta uścisnęła moją dłoń.
Czyli wynegocjowałem powrót z imprezy o 1:00, zero alkoholu, oraz odwiezienie do domu przez ktoś kogo zna Josephine.
Idealnym pomysłem jest pewien brunet z brązowymi oczami, który jest moim przyjacielem od kilku lat.
CZYTASZ
it is only.. //one direction
FanfictionGrupa nastolatków będzie mierzyć się z "typowymi" problemami tej grupy wiekowej. zadanie. sprawdzian. krzyczący rodzice o brudny pokój. pierwsza miłość. Każdy musi to przeżyć. Ale dlaczego nikt nie powiedział im, że to nie jest wszystko? Że jest je...