Rozdział 1 Isabel

1.8K 51 8
                                    

Wracałam z pracy do domu. Było około szesnastej. W szpitalu użerałam się z okropnym pacjentem.

 Mężczyzna w średnim wieku miał tak okropny lęk wysokości, że bał się abym otworzyła okno. Kiedy wreszcie niechętnie się zgodził to w chwili kiedy je otwierałam - zemdlał. Przez resztę dnia pielęgniarki i lekarze mieli do mnie o to pretensje. Przywalił się do mnie nawet dyrektor medyczny szpitala z tekstem, iż nic nie robimy przeciwko woli pacjentów. 

Tak cieszyłam się na powrót do przytulnego mieszkanka, które dzieliłam z kolegą ze studiów, który obecnie pracował jako kardiolog, że zapomniałam kilku drobniaków, za które miałam kupić bilet na metro. Nie chcąc łamać prawa stwierdziłam, iż czeka mnie długi spacer przez samo centrum Nowego Jorku. 

Szłam przy jednej z najbardziej prestiżowych ulic, kiedy wpadła we mnie biegnąca z na przeciwka dziewczyna. Miała długie brązowe włosy, i ubrana była bardzo - bogato? Miała na sobie dżinsy, drogiej marki, koszulkę z jakimś dobrym logo i sweterek za tysiąc dolarów co zobaczyłam po tym, że zapomniała odczepić metkę. Wyglądała młodo - na siedemnastkę.

 - Hej spokojnie - starałam się mówić łagodnym głosem jakiego używałam w gabinecie - Co się stało? Proszę cię już nie biegnij, bo może stać się coś gorszego od wpadnięcia w kogoś.

Dziewczyna zatrzymała i podeszła do mnie. W jej oczach lśniły łzy. Złapałam ją za ramię i poprowadziłam do pierwszej wolnej ławki. Puściłam ją, a potem przesłałam jej pełne współczucia a spojrzenie, bo wyglądała na przerażoną. 

 - Spokojnie - powiedziałam - wdech i wydech. Wdech i wydech.

Kiedy dziewczyna się trochę uspokoiła spróbowałam zagaić rozmowę.

- Jak się nazywasz? - spytałam - Ja jestem Isabel West.

Brązowo włosa dziewczyna spojrzała na mnie z przerażeniem. Jakby bała mi się zdradzić swoje imię. Czy to możliwe? W końcu się przemogła i powiedziała:

 - Hailie Monet.

Spojrzałam na nią.

 - Ładne imię.

Odwzajemniła spojrzenie. Nagle powiedziała:

 - Nic ci to nie mówi?

- Nic, a nic - odpowiedziałam.

 - Naprawdę - spytała z niekrywanym zdziwieniem.

- Naprawdę chociaż jakby się zastanowić to może raz w życiu usłyszałam twoje nazwisko - powiedziałam.

Pewnie była jakąś osobą udzielającą się w sieci lub  młodą piosenkarką. Nie bardzo siedziałam w necie, przeważnie tylko czytałam artykuły medyczne lub zagadki psychologiczne. Jednak coś w głowie mówiło mi, że dziewczyna jest kimś więcej. 

 - Mam pytanie - spytała Hailie - czy mogłabym zadzwonić do brata - mojego opiekuna prawnego?

 - Tak oczywiście daj mi jego numer- powiedziałam.

 - Mogę ja? - zapytała brunetka.

Spojrzałam na nią krytycznie.

 - Boisz się, że ukradnę ci telefon?

Kiwnęłam głową. Hailie podyktowała mi numer. Wpisałam go i kliknęłam ikonkę słuchawki.

 - Halo - usłyszałam w słuchawce.

 - Dzień dobry, mam na imię Isabel West i wpadłam na pana siostrę panie...

  - Vincencie Monet.

 - Tak na Hailie. 

 - Rozumiem gdzie pani jest?

Podałam mu szybko nazwę ulicy i pożegnałam się. Po skończeniu połączenia powiedziałam o wszystkim  dziewczynie. Hailie wyglądała bardziej blado. Po chwili zaczęła się trząść.

 - Co się dzieje!? Hailie! Powiedz coś do mnie!

Siostra Vincenta Moneta rzuciła mi przerażone spojrzenie. Nagle zaczęła mieć problem z oddychaniem. To był atak paniki lub histerii. Nie byłam pewna.

 - Hailie spójrz na mnie!  - powiedziałam stanowczym głosem -  Powiedz coś!

 - Ja, ja szłam z Vincentem i nagle ktoś  biegł z na przeciwka prosto we mnie i, i zaczęłam uciekać , a pośród tego tłumu ludzi Sonny mnie zgubił - odpowiedziała Hailie.

Atak trochę ustępował.

 - Kto to Sonny?- spytałam.

  - To mój ochroniarz.

Ochroniarz? Okej? Nagle Hailie znowu zaczęła się dusić.

- Myślisz, że ten ktoś chciał cię staranować? - zapytałam.

 - Porwać.

Okej myśl Isa, studiowałaś w New York Univercyty, dasz radę - pomyślałam pokrzepiająco.

- Dobrze teraz zamknij oczy. Wyobraź sobie miejsce gdzie czujesz się  bezpiecznie,  nie ma tam żadnych zmartwień i problemów...

Dodałabym więcej do swojej wypowiedzi gdyby nie to, że do ławki podszedł wysoki mężczyzna w garniturze z zażelowanymi włosami. 

 - Hailie - powiedział lodowatym głosem.

Dziewczyna otworzyła oczy i powiedziała:

 - Vincent!

Wstała i przytuliła go. Zaskoczony mężczyzna lekko odwzajemnił uścisk. 

 - A pani to - powiedział Vincent.

 - Isabel West.

 - Czy możemy porozmawiać na osobności? - zapytałam.

- Tak, oczywiście - odpowiedział brat Hailie.

Odeszłam trochę od Hailie i powiedziałam:

 - Panie Monet Hailie miała atak histerii, udało mi się go opanować, ale pana siostra potrzebuje pomocy terapeuty, który będzie znał się na rzeczy.

Powiedziałam mu też jak wpadłam na Hailie i opowiedziałam szczegóły jej ataku.

 - Mam pytanie - powiedział Vincent Monet.

- Czy mogłaby pani odwiedzić mnie jutro w biurze o 16:00?

Dał mi kartkę z miejscem położenia biurowca oraz powiedział, na które piętro mam przyjść i, w którym gabinecie mnie przyjmie. Po czym odszedł razem z siostrą. Wtedy zrozumiałam, z którymi Hailie i Vincentem Monet miałam do czynienia.


                                                                                  Notka

Cześć, jak wam się podobał pierwszy rozdział? Ogólnie to historia ta będzie opowiadana przez Vincenta i Isabel, ale co kilka rozdziałów będzie też perspektywa Hailie. Będę starała się codziennie wrzucać jeden rozdział, ale w ten weekend jadę na wieś gdzie nie ma netu, więc postaram się wrzucić z dwa jutro. 



Zakazany owoc -  Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz