Rozdział 17 Isabel

894 41 26
                                    

Lubiłam jeździć do Monetów. Naprawdę. Lubiłam tą rutynę, wsiadania do pociągu, wysiadania w Pensylwanii, zakwaterowania w rezydencji, sesji z Hailie, omawiania zdrowia psychicznego jego siostry z Vincentem, a potem wracania do Nowego Jorku. To było straszliwie satysfakcjonujące uczucie, mieć gdzie chodzić, i co robić.

 Najbardziej jednak lubiłam pracę z Hailie. Lubiłam tę dziewczynę, była miła, delikatna i inteligenta. Uwielbiałam patrzeć, jak zdrowie psychiczne Hailie się poprawia, i dziewczyna staje się coraz bardziej otwarta na świat. 

Dlatego kiedy wypadła sobota, wyszłam z domu razem z moją walizką. Musli mogła zostać, bo Martin, wziął wolne na weekend. Wrzuciłam walizkę do bagażnika i usiadłam na przednim siedzeniu przed kierownicą. Droga na dworzec jest przyjemna i szybka. 

Parkuje samochód i wysiadam, zmierzając na peron 5. Kiedy siadam na ławce, czekając cierpliwie na pociąg rozluźniam się. Jadę do Monetów.

                                                      . . . 

Wysiadam z limuzyny, którą prowadził szofer Monetów. Stoję przed rezydencją. Powoli wchodzę do środka. W salonie siedzi święta trójca (tak, Hailie nazywa Dylana, Shane'a i Tony'ego), a w kuchni parzy sobie kawę Will.

 - Hej - witam się z nim.

 - Cześć Isabel, Hailie jest jeszcze w pokoju, ale jak mi wiadomo rozpoczynacie sesję za 30 minut - mówi przyjacielsko.

 - Jasne pójdę się rozpakować.

Kiedy wreszcie znajduję się w pokoju, należącym do mnie, wzdycham. Rzucam się na duże łóżko, z mnóstwem ciepłych koców i dwiema kołdrami. Wyjmuję książkę z plecaka i zaczynam ją czytać. 

                                                  . . . 

Jest niedziela. Dzień mojego wyjazdu, jak i powrotu do domu. Około ósmej schodzę na dół i za pozwoleniem Willa idę z nim pobiegać. Kiedy wracamy drugi najstarszy brat nakłada nam swoje słynne muesli i chwilę rozmawiamy o zdrowej żywności. Kiedy idzie popracować, nalewam sobie kawy i wracam do pokoju, aby dokończyć czytać książkę.

Około dwunastej wychodzę z pokoju, i udaje się do gabinetu Vincenta, aby porozmawiać o Hailie. Jedyne co mnie przygnębia, to fakt, że niedługo siostra mojego pracodawcy nie będzie potrzebować, aż tak częstych spotkań ze mną. 

Pukam do drzwi gabinetu, a w odpowiedzi słyszę:

 - Zapraszam.

Wchodzę do środka i widzę Vincenta, który siedzi w spokoju przy biurku i mnie obserwuje.

 - Dzień dobry  - witam się i siadam na przeciwko Moneta.

 - Witam.

Zapada dziwna cisza, niby krępująca, ale jednocześnie bardzo ciężka. Pochylam się trochę nad biurkiem i kiedy chcę coś powiedzieć, Vincent mnie całuje. 

Zaskoczona odsuwam się i wstaje, przygotowana do wyjścia. Kiedy dotykam ręką klamki mój pracodawca łapie mnie za łokieć i mówi:

 - Zostań, Isabel proszę.

Jedno pchnięcie i mogę ze spokojem wyjść z tego gabinetu, jeden ruch, a nic by się nie wydarzyło, jednak coś nie pozwala mi się ruszyć, więc mówię tylko:

 - Nie mogę.

 - Dlaczego? - pyta Vincent trochę zdesperowanym głosem.

 - Ponieważ, nie chcę znowu być z kimś z kim nie mogę być - mówię hardo, starając się zapanować nad drżeniem rąk i łzami. 

 - Usiądź, proszę będziesz mogła mi wszystko wytłumaczyć, a ja pomogę ci jak ty pomogłaś mi kiedy Hailie była w szpitalu.

To mnie przekonało. Siadam na przeciwko Vincenta.

 - Powiedz - nalega łagodnie.

Wiec mówię.

 - Kiedy miałam dwadzieścia dwa lata spotkałam Milo. Był synem bogatego milionera i studiował medycynę, tam gdzie ja. Szybko między nami zaiskrzyło. Zostaliśmy parą mimo negatywnego nastawienia jego ojca co do mnie. Byliśmy razem przez dwa lata, naprawdę się kochaliśmy, przynajmniej przez ten okres czasu. Wtedy dowiedziałam się, że mnie zdradza. Nie wiem nawet z kim, ale kiedy mu o tym powiedziałam Milo, obiecał, że nic nas nie rozłączy i przestał. Zaledwie dwa miesiące później w wypadku zginął mój brat i rodzice, a kiedy tak bardzo potrzebowałam wsparcia Milo, ten zrobił coś okrutnego. Przez ojca miał okropną presję na znalezienie sobie kogoś z odpowiednim statusem. W końcu nie wytrzymał i mnie zostawił, a został chłopakiem pewnej Violet, która jest córką innego zamożnego buca.

Kiedy skończyłam zapadła cisza. Nikt nie chciał się odezwać.

 - Ja nigdy bym cię nie zostawił - powiedział Vincent po chwili namysłu i mnie pocałował. 


                                                 Notka

Hej, obiecany rozdział - jest. Mam nadzieję, że wam się spodobał i pozdrawiam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 16, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zakazany owoc -  Vincent MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz