Pov: Thranduil
Spotkałem się wieczorem z Bardem i Mithrandirem w moim namiocie. Czarodziej próbował nas przekonać, byśmy nie spierali się o drobiazgi. Jak on tak śmiał! Żeby
nazywać klejnoty po mojej żonie drobiazgiem.– Słyszałem, Bardzie, że zabiłeś smoka – spojrzałem na niego z uznaniem, na co wyraźnie się speszył. Uśmiechnąłem się na to zadziornie.
– Lothril mi bardzo pomogła, gdyby nie ona smok prawdopodobnie nadal by pustoszył krainy naszego świata – odparł człowiek, próbując się bardziej nie rumienić.
– Ta młoda kobietka jest bardzo odważna, lojalna i bezmyślna, zasługuje na podziw – powiedziałem spokojnie i spróbowałem opanować śmiech, kiedy spojrzeli na mnie niczym na ducha jakiego.
– Lothril! – krzyknął Mithrandir. Od razu wszyscy popatrzyliśmy się w tamtym kierunku. Lothril właśnie przechodziła przed namiotem ale, gdy czarodziej ją zawołał, zatrzymała się – Jak miło Cię widzieć! Bard już zdążył Cię po wychwalać nad wszystko! Chociaż to może i dobrze, odwagą zapunktowałaś u Thranduila, a uwierz mi, u niego ciężko o grosz szacunku, nie mówiąc już o podziwie, czy rzeczach wagi przewyższającej chociażby to – myślałem, że tego czarodzieja zaraz ukatrupię, nikt nie miał prawa tego wiedzieć, to nie miało prawa ujrzeć światła dziennego.
Zimny, czysty profesjonalizm... jestem w stanie to uczynić.
– Ależ to nonsens – musiałem przyznać przed samym sobą, że nie umiałem walczyć z narastającym uczuciem zazdrości i frustracji. Ale potrafiłem to w sobie dusić i ukrywać, jak to robiłem przez wieki. W tym momencie pomyślałem, że byłoby całkiem miło, gdyby chciała mnie poznać tak, jak każdego innego poznawała, ponieważ tamta rozmowa w namiocie trwała tylko dlatego, że trochę ją do tego przymuszałem, bo ona nie wykazywała na nią ochoty. Musiała przecież poznać całą kompanię, niziołka i czarodzieja, a tymczasem jedyne co wiedziałem to, że mnie nie znosi. I po raz kolejny zrozumiałem, jak bardzo dobijam się własnymi myślami.
Za dużo myślisz.
– Mogłabym się spierać i chętnie bym to zrobiła, naprawdę, uwielbiam to, ale może nie konkretnie teraz, bo... bo ja muszę odpocząć trochę. Wiecie dużo treningu zaraz po przeleżeniu w nie swoim łóżku o wiele za długo – coś mówiło mi, że albo tego nie zrobi albo zrobi tylko połowicznie. Znając ją i jej zachowania to musiało mieć jakieś drugie dno.
– Rozumiem, jednak zaczekaj chwilę, gdyż mam dla was ważne informacje – dziewczyna weszła do namiotu, a ja nie mogłem odwrócić od niej wzroku.
Oby tylko nikt nie uznał, że mam obsesję...
– Zatem słucham – po raz kolejny poczułem dotkliwe ukłucie palącej zazdrości. Czemu tak strasznie myśli o ratowaniu krasnoludów. A co jeżeli Thorin jej się spodobał? Jedyne co mogłem zrobić to przybrać oziębły wyraz twarzy, by zamaskować, że tak naprawdę bolał mnie brak zainteresowania z jej strony. Umiałem idealnie ukrywać w głosie, że jestem zły – Możesz wreszcie przestać się gapić!? – zauważyłem, że jest teraz rozdrażniona, czym zamierzałem się pobawić. Wiedziałem, że to o mnie chodzi i ucieszyłem się, że wyprowadziłem ją z równowagi – Dziękuję – wycedziła przez zęby, a ja uśmiechnąłem się na moment, widząc i odczuwając jej złość na sobie – Mógłbyś powtórzyć? – zapytała czarodzieja. Mithrandir tylko się uśmiechnął i kontynuował.
– Wszystkim grozi śmierć.
– A mógłbyś przekazać mi wieść, która jakkolwiek mnie zadziwi? – w moich oczach rozbłysły iskierki rozbawienia, nawet, jeżeli moja twarz niczego nie zdradzała.
CZYTASZ
Świecący Kwiat - Thranduil
Novela JuvenilJego chłód, zamroził królestwo... Królestwo Mrocznej Puszczy było niczym cmentarz, pozbawione światła, gdzieś pod władzą sił ciemnych, zwących się rozpaczą. Tonęła w chłodzie, jaki od wieków roztaczał jej król. Elf pogrążony w smutku, który go gnęb...