Pov: Lothril
Cholerny elf, przyszliśmy się targować, a tak na pewno niczego nie uzyskamy. Jak można być tak nierozsądnym?
Zsiadłam z wierzchowca taty i boczkiem weszłam na górę. Po tym od razu przytuliłam siostrę. Moja mała, mała Agla... objęłam ją mocno i podniosłam do góry, trzymając w ramionach.
– Przynosimy Ci wieść. Zaoferowano nam spłatę Twojego długu. Zgodziliśmy się – rzekł elf, a jego głos palił mnie od wewnątrz. Delikatnie postawiłam siostrę na ziemię, a ona wtuliła się w moje kolanka. Spojrzałam z góry na wszystko.
To jest jakaś paranoja... no po prostu paranoja...
– Jaką spłatę!? Nie dałem wam niczego i nie macie nic – krzyknął król pod górą, pewny tego, że nic im nie dał, choć niewątpliwie było to prawdą. Nie dał im nic.
Ja dałam. Dałam więcej, niż myśli... dałam coś poza Arcyklejnotem...
Thorin nadal celował w głowę elfa, tak wiadomo kogo bardziej nie lubi z tej dwójki. Wtedy Thranduil spojrzał na mojego ojca, widocznie przyglądając Mu się trochę za długo. A więc szukał mnie...
– Mamy to – powiedział łucznik.
Ojciec sięgnął za marynarkę i wyjął z niej mały, biały kamień. Widziałam, że Thorin wypuścił z dłoni łuk, który spadł i roztrzaskał się o skały pod nami. Oparł dłonie o kamień i przyglądał się klejnotowi, dopóki nie odezwał się Killi. Widać było, że w jego oczach maluje się mnóstwo emocji i może zaraz wybuchnąć.
– Złodzieje! Skąd macie dziedzictwo naszych przodków!? Ten klejnot należy do króla! – rzekł wściekły siostrzeniec Thorina, a ja tylko założyłam ręce na piersi. Widziałam, że Bilbo już chciał się przyznać, odpowiedzieć na zadane przez krasnoluda pytanie, lecz powstrzymałam go.
Nie teraz... jeszcze nie...
– I król może go mieć. Jeśli zechcemy. Wpierw jednak, niechaj dotrzyma słowa – powiedział Bard, podrzucając kamieniem, po czym na powrót schował go do marynarki. Thorin wściekł się. Przerażał mnie...
– Biorą nas chyba za głupców. To nie klejnot, a oni łżą! Arcyklejnot ciągle jest tutaj, a wy oszukujecie! – krzyknął.
Jak zwykle nie pomyślałam, zanim coś zrobiłam, jak zwykle wstawiałam się za innych, nie myśląc, tylko robiąc...
– Nie, nie oszukują... to prawdziwy klejnot – powiedział Hobbit, wychodząc przed szereg. Dostrzegłam zrezygnowanie w oczach Thorina, bo jedyna osoba, której ufał bezgranicznie, zabrała klejnot.
– Ja im go dałam – stanęłam przed Thorinem. Kątem oka spojrzałam na Thranduila, który wyraźnie poruszony, niespokojnie zacisnął palce na lonżach.
Thorin złapał mnie i chciał go zerwać, ale kopnęłam go w piszczel butem.
– Zdradziłaś nas! Dałaś tego cholernemu, tchórzliwemu elfowi przeklęte klejnoty! Ufałem Ci, a Ty mnie wykorzystałaś! – krzyknął na mnie. Jego głos przebijał moje ciało na wskroś. Był jak strzały wroga. A to były strzały przyjaciela – JESTEŚ TAK SAMO PARSZYWA JAK TWÓJ OJCIEC I TEN GŁUPIEC, KTÓREGO KOCHASZ!
– On wcale nie jest taki, jak myślisz! Jedynym potworem tutaj, jesteś Ty – syknęłam. Nie pozwolę obrażać moich przyjaciół. Byłabym... byłabym wredna i nielojalna wobec nich. Ja zawsze staję w obronie przyjaciół.
Nic więcej nie powiedziałam, po prostu wzięłam małą Aglaninion w ramiona i podeszłam do liny. Poczułam mocny, palący uścisk na ramieniu, więc odwróciłam się i zobaczyłam, że Thorin złapał mnie za ramię bardzo mocno, jakby chciał zgnieść mi wszystkie kości. Krasnolud odciągnął mnie od wyjścia, a ja bez namysłu odwróciłam się i strzeliłam Mu w twarz otwartą dłonią. Powoli ześlizgnęłam się po linie z małą siostrą na plecach i zeszłam na ziemię. Postawiłam ją na ziemi, a sama podeszłam do ojca, by wdrapać się do niego i przytulić.
CZYTASZ
Świecący Kwiat - Thranduil
Teen FictionJego chłód, zamroził królestwo... Królestwo Mrocznej Puszczy było niczym cmentarz, pozbawione światła, gdzieś pod władzą sił ciemnych, zwących się rozpaczą. Tonęła w chłodzie, jaki od wieków roztaczał jej król. Elf pogrążony w smutku, który go gnęb...