POV: Narril
Nie ukrywam, że droga okropnie nam się dłużyła, oczywiście widoki były piękne, ale ileż można siedzieć i jechać. Chciałam jakoś zabić czas, więc postanowiłam zagadać do elfa.
- Trochę nie wiem jak zacząć - powiedziałam po chwili intensywnego myślenia - A Ty? - zwróciłam głowę w stronę blondyna, leżąc Mu jednocześnie na ramieniu.
- Ja niestety też nie - mówiąc to skręcił w gęsty las. Ja, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, mocniej wtuliłam się w plecy chłopaka - Boisz się?
- Nie - odparłam odważnie, lecz mimo to nie puściłam uścisku.
Gdy z niego wyjechaliśmy, było na tyle jasno, że udało się nas oślepić. Wokół rozciągała się ogromna łąka, tylko gdzieniegdzie rosły drzewka. Słońce paliło okrutnie.
- Podasz mi wodę, Nar? - zapytał Legolas, wystawiając prawą rękę po butelkę.
- Jasne, trzymaj - podałam Mu co chciał.
Dalej jechaliśmy w ciszy, przecinanej wiatrem, który rozwiewał nasze włosy we wszystkie kierunki i stukotem kopyt o podłoże. Muszę przyznać, że bardzo lubię z nim jeździć. Legolas doskonale o tym wiedział, dlatego się zgadzał.
- Oto jesteśmy. Rivendell - Legolas zatrzymał konia na skraju urwiska, a ja wyjrzałam przez jego ramię i zaparło mi dech. Oczywiście żadna kraina nie zastąpi mi Mrocznej Puszczy, ale wyjątkowo ładnie było w Rivendell.
W górach, pośród wodospadów i drzew iglastych rozciągało się królestwo Lorda Elronda. Nad wielką przepaścią rozciągał się most, prowadzący na błonie, które zaś prowadziły na dziedziniec pełen płatków kwiatów oraz innych roślin. Błonie miały piękne sklepienie okrągłe, złote, wyglądały jakby ktoś przeplatał gałęzie między sobą. Podparte były na kolumnach, wielkich, okrągłych, jasnobrązowych.
Gdy wjechaliśmy, stały tam już dwa inne konie. Nie wiedziałam do kogo należą, lecz to wkrótce miało się okazać samo. Zaczynało robić się ciemno, a my przez dwudniową jazdę byliśmy naprawdę zmęczeni, toteż bardzo podziękowaliśmy Lordowi, który przydzielił nam dwa pokoje do dyspozycji. Mój był dobrze oświetlony i choć bardzo różnił się od surowego stylu, w jakim utrzymany był pałac Leśnego Króla to moim zdaniem miał w sobie tą szczyptę magii.
***
Nazajutrz rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca, uderzające w twarz. Powoli się podniosłam, szybko podchodząc do niewielkiego plecaka w którym trzymałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Były tam opatrunki, prowiant i jeden zapasowy strój oraz broń.
Ubrałam się w strój, składający się z kilku cienkich warstw. Był lekki i wygodny w noszeniu. Pierwszą warstwę stanowił czarny materiał, który miał wycięcie tuż nad biustem oraz przeplatał się przez szyję. Drugą warstwą był jasnobrązowy materiał, od pasa do łydki, a trzecia warstwa to narzuta, sięgająca do łydki, z jasnym paskiem po obu stronach. Do tego jeszcze ciemny pasek z klamrami, który opinał całość. Strój był bez rękawów.
Szybko zeszłam z plecakiem na dół, poszukując wzrokiem przyjaciela.
Ciekawe czy jeszcze śpi.
Niestety nie znałam lokalizacji jego komnaty, przez co nie mogłam się do niego dostać. Na szczęście to nie było potrzebne, bo już po chwili usłyszałam kroki i odwróciwszy się zauważyłam Legolasa, zbiegającego zwinnie ze schodów. Przywitaliśmy się szybko i poszliśmy na śniadanie.
W Rivendell świetnie gotują. Genialnie.
Podszedł do nas Lord i poprosił, byśmy udali się za nim. Oczywiście to zrobiliśmy. Przeszliśmy przez długi korytarz, aż do końca i skręciliśmy w lewo. Tam, przy stoliku siedziały krasnoludy, elfy, Gandalf oraz Hobbit, lecz nie Bilbo. Zmarszczyłam brwi, podchodząc bliżej i zajęłam miejsce obok Legolasa.

CZYTASZ
Płonąca Róża
FantasyPodczas, gdy jej siostra stała się szczęśliwą królową Mrocznej Puszczy, Narril nie próżnowała i ćwiczyła sztuki walki. Narril stała się przez rok bardzo bliską innemu elfowi młodą kobietą. A tym elfem był Legolas. Oboje bardzo się zżyli ze sobą. Ob...