Prawdziwa Wojna

17 1 0
                                    

Podeszliśmy do płynących statków. Stanęliśmy na brzegu, lekko się wychylając do przodu.

– Dalej nie popłyniecie. Nie wejdziecie do Gondoru –  powiedział Aragorn w stronę jakiegoś brodatego mężczyzny – Legolasie wypuść strzałę ostrzegawczą.

Legolas zrobił jak Mu kazano, niestety Gimli szturchnął go, a strzała zabiła mężczyznę. Spojrzałam na krasnoluda z wyrzutem.

– I coś narobił? – zapytałam poważnie, przyglądając się krasnoludowi.

– Ja? Nic.

Nagle zza nas dobyły się okrzyki walki. Armia duchów wspomogła nas, rozprawiając się po kolei z każdym ze statków wroga. My staliśmy i patrzyliśmy jak płoną wrogie statki. To dawało mi swego rodzaju satysfakcję z naszej niedługiej wygranej z nimi. Gdy żaden człowiek nie uchował się przed duchami, które nam pomagały. Weszliśmy szybko na jeden z ich statków i płynęliśmy do Gondoru.

– Wiesz... – zagaiłam do Legolasa, siadając obok niego – Bardzo chciałam wyruszyć na tę wyprawę, gdy jeszcze byliśmy w Puszczy, ale teraz... – urwałam. Elf spojrzał na mnie – Boję się. Nie chcę umrzeć – mój wzrok utknął gdzieś w oddali, skąd dochodził dym i płomienie. Gondor był na horyzoncie – A wiemy jaką mamy szansę. Nikłą. Żeby to wygrać musiałyby się stawić wszystkie rasy nie tylko ludzie, Legolasie.

– Nie martw się na zapas Nar – pocieszył mnie – Wygramy to. Mamy w swoich szeregach ludzi o czystym umyśle i zimnej krwi. Na przykład ja i Ty, choć ja jestem elfem, a Ty pół-elfką. Orkowie to bezmózgie kreatury, które tylko wykonują bezmyślnie rozkazy z góry – położył rękę na moim ramieniu, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.

– Może i masz rację – westchnęłam, opuszczając wzrok.

– Jak zwykle – dumnie odpowiedział.

– Pff zwykle. Ja mam zwykle racje, a Ty jedynie okazyjnie – droczyłam się z nim. Uśmiechnął się tajemniczo i usiadł obok mnie.

– Ja Ci dam okazyjnie – złapał mnie mocno, zagarnął do uścisku i nie chciał puścić – odwołasz te słowa, czy będziemy tak siedzieć?

– Możemy siedzieć, mi to nie przeszkadza. Prędzej czy później i tak będziesz musiał mnie puścić, abyśmy oboje stanęli do walki – wzruszyłam ramionami.

– Bardzo nie chcę, byśmy musieli – westchnął Legolas.

– Ja też nie, ale jesteśmy dobrymi wojownikami, jesteśmy im potrzebni. Nie dadzą sobie rady, liczy się każdy, pojedynczy żołnierz w tej bitwie. Musimy im pomóc i zakończyć to wszystko. Mam nadzieję, że Frodo jest blisko góry. Inaczej nic nam po walce – oparłam się o jego klatkę piersiową. Słyszałam jak bije jego serce. Bardzo chaotycznie, mogłabym powiedzieć wręcz, że jak dzwon, jakby zaraz miało rozwalić jego pierś. Wiedziałam, że elfi książę się stresuje, ale nigdy w życiu się do tego nie przyzna, choćby go bili i torturowali – Legolasie, boisz się, prawda? – zapytałam cicho z gasnącym na twarzy chwilowym uśmiechem.

– Ja? Nie – szybko zaprzeczył – Ja się niczego nie boję – dodał, lecz jego serce nie zwalniało tempa.

– Legolasie proszę. Nie udawaj przede mną twardego na siłę. Wojna to wojna, każdy, kto ma coś do stracenia się boi. Nie boją się tylko Ci, którzy nie mają nic do stracenia.

– Masz rację. Boję się. Nie tyle swojej śmierci co twojej, Nar – mimo, że nie znosiłam jak ktoś mnie zdrabiał, tak jego zdrobnienia mi się podobały. I dokładnie wiedziałam dlaczego – Nie chciałbym oglądać twojego pięknego ciała w trumnie. Chciałbym, by było przy mnie na zawsze. Byś ty była na zawsze.

Płonąca RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz