Nº16

24 5 1
                                    

   Z nieświadomości wybudzało mnie powoli czucie lekkich uderzeń na policzku. Nie miałem jednak siły ich odtrącać, mimo że były bardzo natrętne. Jakieś hałasy docierały do moich uszu, więc wymamrotałem tylko:
-Przestań...
   Jednak nic się nie zatrzymywało, a bodźce stawały się coraz intensywniejsze. Poczułem, że dłoń jest zimna w dotyku, ale delikatna. Jakieś jakby włosy łaskotały mnie po twarzy i zacząłem rozpoznawać pojedyncze słowa. To chyba było moje imię...
-Martín, Mar...
   Głos był taki przyjemny i przyciągający, ale moje powieki były jak z ołowiu. W końcu usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, chluśnięcie i nagle byłem cały mokry. Usiadłem gwałtownie, zachłystując się powietrzem, a osoba obok mnie odsunęła się szybko, by uniknąć zderzenia się czołami.    Rozglądnąłem się wokół mnie, starając się, aby wszystko przestało wirować.
   Obok mnie klęczał Julian, wbijając we mnie przerażony wzrok. Za nim z kubełkiem, musiejącym wcześniej zawierać wodę i ręcznikiem do wysuszenia stał brat Noe. Na początku nic do mnie nie dochodziło, ale po chwili obrazy zaczęły do mnie napływać. Las, jezioro, tajemnicze niebo i ten podmuch wraz z poczuciem bliskości czegoś tajemniczego...
-Chy... chyba zobaczyłem Lugar de Fuente...
Brat Noe przyklęknął, a jego szata zaszeleściła na podłodze. Złapał mnie za ramię.
-Jesteś pewien?
   Pokiwałem głową i opowiedziałem, czego przed momentem doświadczyłem wycierając się ręcznikiem. Kapłan słuchał mnie pilnie, co jakiś czas zadając pytania. Gdy skończyłem, zapytał:
-A czy jakiś bodziec spowodował, że tam trafiłeś?
   Na ułamek sekundy mój wzrok padł na Juliana i zaczerwieniłem się mocno. Nie mogłem przecież powiedzieć prawdy. Po lekkim zawahaniu powiedziałem pierwsze, co mi przyszło do głowy:
-Cóż poczułem złość na państwa Exposito...
-A dlaczego to?
-Emmm- przerwał mi Julian.- Miałem o tej sytuacji powiedzieć po egzaminie, ale, jako że o tym napomknęliśmy, to w skrócie odkryłem mojego Patrona, ale Expositos nie chcą go oddać w moje ręce...
-SŁUCHAM?- wykrzyknął oburzony kapłan- Toż to jest godne pożałowania. Nie tylko naruszają prawa wydane przez królową Valerię, ale też przeszkadzają w czymś większym od nich. Oczywiście porozmawiam o tym z królem i wszystko uzgodnimy. A teraz Julianie dokończ proszę egzamin, a ty Martinie możesz odejść. Gratulację, to pierwszy krok do odkrycia swojego prawdziwego potencjału.
   Pokiwał głową i pomógł mi wstać. Z jego oczu mogłem wyczytać zadowolenie i zdumienie.
Gdy wyszedłem na korytarz praktycznie wpadłem na Miguela Juniora, który stał pod drzwiami. Nie wiedziałem, czy akurat przechodził, czy podsłuchiwał, ale zmieszał się lekko i gdy burknął jakieś przeprosiny, podążył pospiesznie korytarzem z powrotem do swojego pokoju. Patrzyłem przez pewien czas za nim, po czym sam udałem się do siebie.
   Pierwsze, co przykuło mój wzrok był futerał, który leżał nadal w nogach łóżka. Schyliłem się po niego i wysypałem resztki gitary Ángela na materac, gdzie patrzyły się na mnie smutno. Pomyślałem o chłopcu oraz jego wielkim sercu dla muzyki i nauki. Przejechałem palcem po ostrych krawędziach, widząc przed sobą jego twarz, przerażoną gdy parzył na ojca. Narastała we mnie złość.
   Z parapetu jak węże zaczęły pełznąć wydłużające się łodygi stojących tam kwiatów. Zielone pnącza wiły się do łóżka i wspinały się po narzucie. Nakazałem im naprawić to, co zepsute. Patrzyłem, jak łączą kawałek po kawałku, wypełniając luki i nadając nową wartość instrumentowi. Przetykana zielenią gitara zaczęła lśnić tajemniczym blaskiem, gdy została złączona w całość. Wziąłem ją do ręki i pociągnąłem za struny. Głęboki ton rozbrzmiał w pokoju, a był to dźwięk jakiego nigdy wcześniej nie słyszałem. Uśmiechnąłem się do siebie gdy drzwi za mną skrzypnęły.
   Stał w nich Julian. Patrzył na mnie takim wzrokiem... Podszedłem do niego w trzech dużych krokach i zacząłem namiętnie całować. Zamknął z trzaskiem drzwi i między pocałunkami, gdy cofaliśmy się do łóżka spytał ze śmiechem:
-To o czym pomyślałeś, że trafiłeś do Lugar de Fuente?
-Domyśl się- odparłem.
   Opadliśmy na materac ciężko, nie przestając przyciskać do siebie żarłocznie ust. Głowy opadły nam na poduszki. Czułem jego dłoń na swoim policzku, gdy drugą przyciskał mi do klatki piersiowej. Przysunąłem się bliżej, próbując łapać oddech między pocałunkami. Nagle złapał mnie w pasie i posadził na sobie.
   Odgarnąłem mu włosy z czoła i zacząłem wodzić ustami po jego szyi. Mruczał cicho, gdy poczułem jego palce na skórze pod koszulą. Jednym mocniejszym ruchem rozpiął wszystkie guziki i zrzucił ją ze mnie, otwierając szeroko oczy w pożądaniu. Usiadł tak, że znalazłem się między jego nogami i popchnął mnie, żebym położył się na plecach.
   Jego język zaczął przemieszczać się od szyi, poprzez klatkę aż do brzucha gdzie poprzestał. Ściągnąłem mu koszulę przez głowę i spojrzałem się na niego, czując na sobie jego wzrok. Kiwnąłem głową, a on jęknął i przycisnął mnie do materaca swoim ciałem, gdy jego usta ponownie zetknęły się z moimi.
-Cześć- powiedział, uśmiechając się lekko.
-Cześć- odpowiedziałem przyciskając go do siebie.
   Biodra Juliana zaczęły poruszać się w umiarkowanym tempie, ocierając się o
moje. Odetchnąłem głęboko, bo uczucie było nieziemskie nieporównywalne z tym, co sobie zawsze wyobrażałem. Moje ręce wodziły po jego plecach i natrafiły na spodnie. Wsunąłem je jednak bez oporu pod spód. Dioses, co za tyłek!
   Tymczasem Julian walczył z moim rozporkiem, jednak pozycja nie była wygodna na takie działania. Dlatego oparł mnie o ramę łóżka i zrzucił je ze mnie, a ja szybko pozbyłem się jego.    Musieliśmy być w końcu na równi. W samej bieliźnie zatrzymaliśmy się na chwilę, chłonąc się wzrokiem. Cóż, właściwie jedno miejsce, przez które zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco. Julian zbliżył się do mnie na czworakach, napinając mięśnie swoich wspaniałych nóg i chwycił mnie w odpowiednim miejscu. Wydałem zduszony okrzyk, gdy prawie skończyłem, za nim właściwie zaczęliśmy.
-Czekaj- przytrzymałem jego rękę.
   Uśmiechnął się tajemniczo i zaczął mnie z powrotem całować, zmniejszając nacisk. Starałem odwrócić myśli, co trochę pomogło ostudzić atmosferę. Postanowiłem przejąć stery i przewróciłem go na plecy, jednak ten szybko znowu umiejscowił się na mnie, splątując swoje nogi z moimi. Czułem jak usta mi puchną od pocałunków, więc otworzyłem szerzej usta i wysunąłem język, aż natrafiłem na jego. Złapałem go w pasie i zderzyliśmy się biodrami ocierając się o siebie. Julian dyszał mi w ucho, napędzając rytm naszych ciał.
   W końcu pocałunkami zaczął schodzić na dół. Całował moją szyję ramiona, klatkę brzuch wodząc rękami po moim ciele. Jego dłonie natknęły się na gumkę od bielizny i pociągnęły w dół pozostawiającego mnie już bez żadnych tajemnic.    Oczy Juliana błysnęły, gdy zaczął mnie czule pieścić. Jęk wyrwał się z moich ust.
   Zaślepiony podnieceniem, prawie po omacku zdjąłem bieliznę z mojego chłopaka. Przygryzłem wargi, mogąc go w końcu zobaczyć w całej okazałości.
   Zmienialiśmy pozycje, poznając swoje ciała, kotłując kołdrę w nogach łóżka. Palce Juliana czyniły cuda, a ja starałem się mu odpłacić.    Zjechałem na dół i spróbowałem czegoś nowego, na co chłopak zareagował gwałtownym wciągnięciem powietrza. Poruszałem się w rytmie nadanym przez niego, dotąd, aż oddał upust swojemu podnieceniu. Nie pozostał jednak dłużny, bo już chwilę po nim ja także odczułem spełnienie.
   Potem leżeliśmy bez ubrań na łóżku ze zwiniętym prześcieradłem i kołdrą na podłodze, rozmawiając o wszystkim. Nasze nogi były splątane, a ja opierałem głowę na jego piersi, słuchając jego serca zwalniającego powoli rytm. W pewnym momencie Julian zauważył gitarę Ángela na podłodze i spytał, podnosząc ją:
-Ty to zrobiłeś?
   Pokiwałem lekko głową, odczuwając powoli zmęczenie. Julian usiadł wygodniej, układając ręce na instrumencie, podczas gdy ja kładłem głowę na jego ramieniu. Zaczął grać. Tajemnicza cicha muzyka wypełniała pokój opowiadając o tym, co dopiero przeszliśmy. Było to coś nadzwyczajnego.    Odchyliłem głowę, żeby zobaczyć, jak skupiony książę wpatruje się w poruszające się po strunach palce. Powieki zaczęły mi opadać, aż w końcu Julian, jak i muzyka zaczęły znikać, przemieniając się w spokojny sen.

Syn ZiemiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz