Nº23

19 5 0
                                    

   Moje widzenie postanowiłem zachować dla siebie. Było coś w nim intymnego i sakralnego, czym nie chciałem się dzielić z innymi. Nawet gdybym chciał, nie było na to czasu. Wszyscy byli zbyt zajęci przygotowaniami do trybunału, który miał osądzać Miguela Juniora. Chciano to zrobić jak najszybciej, więc król stwierdził, że on będzie sędziom w tej sprawie i nie chce czekać na kogokolwiek z Santa Luz.
   Mnie i Julii nie pozwolono uczestniczyć w przesłuchaniu. Jedynym momentem, podczas którego zostaliśmy zaproszeni na salę, było nasze świadectwo jako świadków napaści. Czekaliśmy więc przed drzwiami audiencji, nie mogąc nawet posłuchać co się dzieje w środku, gdyż przed drzwiami stali strażnicy. Wyprostowani z mieczami przy biodrach przypominali posągi. Nie drgnęli nawet na moment wpatrzeni do przodu. Gdy przyszła nasza kolej wraz z przyjaciółką zostaliśmy wprowadzeni przez nich do Sali Audiencyjnej.
Było to duże pomieszczenie przypominające odrobinę jej odpowiednik w Santa Luz. Takie same duże okna i podwyższenie, na którym stały trzy trony oraz sufit ginący gdzieś wysoko. Brakowało tu jednak roślin, które wypełniały Salę Tronową w stolicy i wielkich kolumn podtrzymujących sklepienie, co trochę mnie niepokoiło, mając na względzie stan tego zamku.
   Po boku siedział przykuty do swojego krzesła Miguel Junior próbujący coś wyperswadować swojemu ojcu, który siedział na tronie, jednak król uciszał go, jakby nie chciał przyjąć czegoś do wiadomości. Julian siedział obok, przyglądając się to jednemu to drugiemu, drgając nerwowo.
-Ojcze musisz mnie wysłuchać...
-ZAMILCZ CHŁOPCZE BO WTRĄCĘ CIĘ OD RAZU DO LOCHU, NIE CHCĘ TEGO WIĘCEJ SŁYSZEĆ!- zagrzmiał władca, pokazując jak nigdy swą siłę.
Miguel Junior przestał mówić i spojrzał się na nas, mrużąc oczy. Przystąpiliśmy do przodu, po czym przedstawiliśmy swoje zeznania. Mówiłem głównie ja, bo Julia trzymała się obok, ze spuszczoną głową zerkając co jakiś czas na księcia koronnego, który jakby próbował jej coś przekazać. Dziewczyna odwróciła się ze łzami w oczach.
   Gdy skończyłem opowiadać o tym, jak zatrzymaliśmy Miguela Juniora nad jeziorem, król powoli pokiwał głową.
-Tak, tak to niezbity argument...
-Ale tato...
-Cicho!
   Podziękował nam za zeznania i wyprosił z Sali, mówiąc, że musi się zastanowić. Julian podbiegł do nas i razem opuściliśmy pomieszczenie, zamykając z trzaskiem drzwi.
-O co chodziło? Co takiego Miguel mówił?- spytałem chłopaka, który był blady jak ściana.
-Jakieś kompletne bzdury- wymamrotał.- Nadal nie mogę uwierzyć, że to on.
   Staliśmy tak w ciszy, nie wiedząc jak go pocieszyć. Wziąłem go za rękę, podprowadzając do ławki, a on odwzajemnił uścisk. Minuty mijały wypełnione głośnym tykaniem zegara stojącego nieopodal. Gdy wybiła dwunasta i donośny gong rozległ się echem w korytarzu, drzwi otworzyły się. Stanął w nich król, który zwrócił się do strażników, by odesłali syna do lochów.
-W Santa Luz, czeka na niego stryczek. Nie będzie mi kłamał w żywe oczy o ludziach powstających z martwych i spiskach. Ja wiem swoje.
   Julian zasłonił usta drżącą ręką, a w oczach Julii pojawiły się łzy. Miguel Junior w łańcuchach został odprowadzony korytarzem. Nie wyglądał już na wściekłego. Jego blada twarz wyrażała rezygnacje. Poddał się w walce. Skulony pomiędzy strażnikami powlókł się z powrotem do celi.
   Czułem się źle. Byłem pewien, że jest mordercą, ale wiedza, że posłałem kogoś na śmierć, była okropna. Nie sądziłem, że król skarze syna na tak surową karę. Nie było atmosfery wygranej, a wręcz przeciwnie. Julian udał się do swojego pokoju, nie chcąc się z nikim widzieć, to samo Julia. Ja wróciłem do siebie, zastanawiając się, jakie to może mieć skutki dla królestwa. Pierwszy kandydat do tronu zostanie odsunięty, co znaczyło, że... to Julian w przyszłości zostanie królem. Co miało się stać wtedy z naszą relacją? W takiej sytuacji nie byłoby możliwe przedłużenie dynastii. Co gorsza, kolejny Obdarzony miałby zasiąść na tronie, co mogłoby wywołać wojnę domową, biorąc pod uwagę sytuację w królestwie. Takie myśli zaprzątały mi myśli przez cały dzień. Dopiero to, co wydarzyło się następnego ranka, wyrwało mnie z głębokich rozważań.
   Po nieprzespanej nocy, podczas której kręciłem się niemiłosiernie, a nieprzyjemne sny nawiedzały moją głowę, zszedłem wyczerpany na śniadanie. Przy długim stole siedzieli jedynie moi przyjaciele, podczas gdy służący nalewali do kubków czarny płyn, śmierdzący lekko spalenizną. Zrezygnowałem z najprawdopodobniej trzymanej od niepamiętnych czasów kawy i poprosiłem o herbatę. Gdy mężczyzna w fartuszku opuścił jadalnię z pustym dzbankiem, podszedłem do Juliana, całując go w policzek.
- Wszystkiego najlepszego kochanie!- powiedziałem, kładąc przed nim mały opakunek.
Podziękował z lekkim uśmiechem rozpakowując delikatną bransoletkę, którą zakupiłem jeszcze w Pueblo Rojo. Był to czerwony sznurek ze złotą zawieszką przedstawiającą znak Fuego. Julianowi zaświeciły się oczy.
-Mar... Nie musiałeś, to pewnie kosztowało majątek...- wymamrotał zawstydzony.
- Cóż, przebija na pewno książkę ode mnie- powiedziała Julia, zerkając na leżący przy Julianie tomik.- Byłam pewna, że cię nim przekupię.
-Było blisko cariño- zaśmiał się książę, a ja ucieszyłem się, że wracał mu dobry nastrój.
   Usiadłem do stołu i pogrążyliśmy się w rozmowie o Verduría, która nas niezwykle pociągała. Specjalnie omijaliśmy temat Miguela Juniora, by nie wprowadzać Juliana w zły nastrój. W końcu Verduría to walka na jedzenie, każdy lubi się troszkę ubrudzić, prawda? Mogło to usunąć wszelkie troski z głowy chłopaka. Festiwal miał się zacząć dosyć wcześnie. Później były przewidziane jarmarki i tutejsze występy, a pod wieczór rodziny wracały do domów, by spędzić czas w swoim ognisku z nieobecnymi. Zazwyczaj wraz z mamą siedzieliśmy wtedy na kanapie, zjadając się dobrociami przygotowanymi wcześniej, czytając ulubiony tomik poezji ojca. Niektóre z wierszy znałem już na pamięć, ale zawsze w takich momentach czułem się bliżej niego.
   Gdy właśnie mieliśmy wstawać od stołu, drzwi do Jadalni otworzyły się i stanął w nich brat Noe. Na jego twarzy malował się niepokój, przez który dopiero co wesoły nastrój zmienił się na gorszy.
-Coś się stało?- spytał od razu Julian.
-Nad ranem doszło do ataku na twojego brata w jego celi- odpowiedział, jakby przypuszczał, że może do tego dojść.
Julii zadrżały wargi.
-Czy on...
-Żyje, chociaż... nie będę kłamał, było blisko. Strażnik przerwał atak, zanim doszło do najgorszego.
-Czy to znaczy, że sprawca został schwytany?
-Tak- odrzekł beznamiętnie kapłan.- Była to señora Díaz.
   Osłupiałem, w życiu nie spodziewając się takiej odpowiedzi. W myślach
pojawiła się miła twarz z blizną na twarzy, która uśmiechała się podczas częstowania mnie cukierkami.
-To niemożliwe- pokręciłem głową.- Na pewno zaszła jakaś pomyłka.
-Martinie używała swojej mocy, by zatrzymać krążenie Miguela Juniora. Nie mógł nic zrobić, by się bronić, bo była poza jego zasięgiem, Poza tym nie sądzę, żeby mu się udało, nawet nie będąc zamkniętym. Pielęgniarka oczekuje na przesłuchanie, które ze względu na święto zostało dzisiaj odroczone. Pomyślałem jednak, że powinniście o tym wszystkim wiedzieć.
   Odwrócił się na pięcie i odszedł. Staliśmy w ciszy, nie wiedząc do końca co powiedzieć czy zrobić. Nie mogliśmy uwierzyć, że tak sympatyczna kobieta może próbować popełnić morderstwo. I do tego na księciu koronnym. W końcu Julia odwróciła się do nas i powiedziała, zwracając się do mnie:
-Mar zabierz Juliana na festiwal, spróbuję się dowiedzieć czegoś więcej.
-Julio czekaj...- zaczął książę.
-Tío, świętuj swoje urodziny jak należy i nie myśl o tym za bardzo. Ufasz mi prawda? Dowiem się wszystkiego i zobaczymy się później, jasne?
Posłusznie skinęliśmy głowami, a dziewczyna oddaliła się korytarzem, zostawiając nas samych.

Syn ZiemiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz