Od tamtego zdarzenia minął już tydzień, dowiedziałam się, że w lesie spędziałam trzy dni. Genialnie prawda? Na początku tego tygodnia przed drzwiami znalazłam swój plecak, a w nim wszystkie moje rzeczy i komórkę. Kto go przyniósł? To chyba oczywiste.
Ostatni czas poświęciłam na nadrobienie zaległości szkolnych. Tak przed wyjazdem byłam szarą myszką, kujonem bez okularów, jak zwał tak zwał. Zawsze mi wpajano, że nauka jest najważniejsza, że bez niej nic nie osiągnę, więc to były moje priorytety, moje najważniejsze cele, których trzymałam się jak koła ratunkowego.
A teraz? Gdy wchodzę do szkoły mam ochotę założyć kramelkę na nos i zatyczki do uszu. Odkąd w lesie moje zmysły znów wyostrzyły się diametralnie wyczuwam każdy zapach i słyszę każdy nawet najcichszy szept. Nie wspominając o tym co widzę. Lepiej nie będę tego opisywać.
Siedzę właśnie na ławce wśród tłumu ludzi wyższych ode mnie. Obserwuje jak się śmieją, kłócą, złoszczą i wiele innych głupich zachowań. Mam nadzieję, że ja nie robię takich dziwnych min. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, przez co mam spokój i nie muszę z nikim rozmawiać. Apropo rozmowy, wspominałam już, że nadal nikt ze mną nie gada? To teraz mówię.
Przyglądam się także ścianą korytarza, pomalowane do połowy na zielono, a od połowy na biało. Na zielonym tle widnieją motywy czerwonych i pomarańczowych trójkątów, a na białym napisy "motywujące do nauki" lub jakieś dziwne obrazki. Moim zdaniem są zupełnie bez sensu, ponieważ wcale nie budzą chęci uczenia się, ani nie zdobią tego pomieszczenia. Wręcz przeciwnie, pomniejszają wnętrze i dołują człowiek. Mogliby go przemalować na jakieś jaśniejsze kolory, które rozjaśniły by korytarz.
Przerywam moje rozmyślania, aby po raz kolejny "monitorować teren". Nic się nie zmieniło, wszyscy rozmawiają, śmieją się itp. Jednak natrafiam na jeden wyjątek, a mianowicie dziewczynę, która mi się przygląda. Wcześniej jej tu nie widziałam. Jest to szczupła, wysoka brunetka o falowanych włosach do łopatek, proporcjonalnych kształtach, delikatnej urodzie, którą ukrywa pod toną makijażu. Jej czerwone usta idealnie współgrają z czerwono brązowymi oczami. Ubrana w... Chwila moment, czerwone oczy?! Jeszcze nigdy takich nie widziałam. A może to po prostu soczewki? Chociaż wyglądają na prawdziwe, ale dla spokoju uznajmy, że soczewki. Ubrana w szarą bluzkę, czarne rurki i czarne trampki, prezentuje się nienagannie, jak typowa nastolatka.
Zastanawia mnie fakt dlaczego ciągle mi się przygląda. Nie spuszcza wzroku ani na sekundę. Mam wrażenie, że przyszpila mnie do ściany, nie wiem co robić. Nigdy się z niczym takim nie spotkałam, zawsze to ktoś pierwszy odwraca wzrok. Czuje jak oblewa mnie zimny pot. Wyraz jej twarzy wydaje się mówić "Wiem coś czego ty nie wiesz", tak wiem głupia nazwa, ale co tam. Posyła mi wredny uśmieszek, a mi wydaje się, że czas stanął w miejscu. W myślach błagam o dzwonek lub przybycie nauczyciela.
Odwracam wzrok próbując skupić się na ścianie lecz mi to nie wychodzi. Ona ciągle patrzy, czuje to. Czuje się strasznie nieswojo, jednakże brunetka wydaje się czerpać z tego satysfakcje. Ten wzrok przeszywa mnie na wylot, mam wrażenie, że wie o czym myślę. Co robić? Patrzeć na nią czy odwrócić wzrok? Zostać czy uciec? Bije się z myślami.
"Uciekaj, uciekaj!" w mojej głowie rozbrzmiewa zachrypnięty szept. Co to było?! Spoglądam na dziewczynę z przerażeniem, a ona wydaje się być zdziwiona. Nie zastanawiam się dużej, podążam za głosem. Natychmiast wstaję i chcę odejść, ale dziewczyna robi to samo i rusza w moją stronę. Gdy jest w połowie drogi, robi się spore zamieszanie, ponieważ właśnie zdzwonił dzwonek oznajmiając początek kolejnej lekcji, więc większość uczniów wstaje by iść do klasy. Wykorzystuję ten moment i przepychając się przez największy tłum, próbuję dotrzeć do klasy. Na horyzoncie dostrzegam drzwi sali lekcyjnej, nie odwracając się za siebie przyśpieszam i jak torpeda wpadam do klasy.
Zajmuje miejsce w trzeciej ławce pod ścianą. Siedzę sama, jest to ostatnia lekcja, czyli EDB. Próbuje skupić się na lekcji, ale moje myśli ciągle wracają do tej dziewczyny. Dlaczego tak na nią zareagowałam? Przecież zawsze jak ktoś się patrzy to go olewam, a teraz... Co to w ogóle było? Co to była za dziewczyna? Czego ode mnie chciała? Mam tyle pytań ile kropli wody w morzu. Obym nie spotkała jej po drodze do domu. Ale jak tak sobie myślę to wszystkie te dziwne zdarzenia zaczęły się, gdy pierwszy raz znalazłam się w lesie. Od tam tej pory zaczęła się ta "seria przypadków". To wszystko robi się coraz dziwniejsze przez co przypomina jakiś standardowy film fantastyczny. To jest aż zbyt podobne, spójrzmy na to tak: zwykła dziewczyna, którą spotykają jakieś dziwnie, niesłychane rzeczy, w które nikt jej nie wierzy. Nie ma przyjaciół itp. A żeby było zabawniej na końcu okaże się, że mam jakieś "Supermoce" i uratuje świat przed zagładą? (w sumie to już mam pierwsze objawy) W międzyczasie spotka tego jedynego, który będzie z nią do końca życia i razem z nią zwalczy zło, a później będą żyć długo i szczęśliwe z tajemnicą i wspomnieniami, które nigdy nie ujrzą światła dziennego. Beznadzieja! Tandeta! Nuda! To takie przewidywalne. Chyba zostanę bajkopisarką.
Moje rozmyślania przerywa głucha cisza, która nastała w klasie, sprowadzając mnie tym samym na ziemię. Nauczyciel na mnie patrzy. Długo już tak jest?
- W takim razie powtórzę pytanie, bo widzę, że wróciłaś do nas. Jak powinno się postępować w razie oparzenia? - taki mały, a tak się rzuca...
Pan Carter, bo tak się nazywa, ewidentnie traci cierpliwość. Jest to niski otyły mężczyzna z malutką główką. Ma figurę bałwana ze śniegu. Lekko łysawy, jednakże głos i wyraz twarzy ma miły. Jak on to robi?
- Trzeba usunąć czynnik parzący i pozbyć się ozdób, mokrych ubrań i innych rzeczy, które nam przeszkadzają, a później schłodzić oparzone miejsce i ewentualnie zadzwonić po pogotowie... - nie wygląda na zadowolonego z mojej odpowiedzi, ale zaczyna mówić dalej.
A ja znów go nie słucham. Nie mija dużo czasu, a rozbrzmiewa dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Szybkim krokiem opuszczam szkołę i bez żadnych wrażeń wracam do domu. Z radością stwierdzam, że tajemnicza brunetka sobie poszła lub ma jeszcze lekcje.
Reszta dnia mija mi nadzwyczaj spokojnie, przez co zapadam w spokojny sen.
~☆☆☆~
Budzi mnie głośny szum wiatru, do tego jest mi strasznie zimno, a w pokoju było ciepło. Mama mi okno otworzyła czy co?! Otwieram oczy w poszukiwaniu kołdry, niestety nie znajduje jej zamiast tego dociera do mnie co się stało...
"O nie!" myślę i zamieram z przerażenia...