Łazienka jak większość domu utrzymana jest w kolorze jasnego dębu. Pomieszczenie jest bardzo wszechstronne, znajduję się tu prysznic i wanna, duża umywalka z lustrem, pojemne szafki i inne typowe rzeczy dla łazienki.
Spoglądam w lusterko, teraz rozumiem dlaczego Sean się ze mnie śmiał. Wyglądam gorzej niż dziewczyna Tarzana! Włosy posklejane błotem i liśćmi oraz jakimiś gałązkami, czoło policzki i czubek nosa także ubrudzone błotem. Reszta moich ciuchów została poniszczona, a nogi i ręce podrapane.
Decyduję się na gorący prysznic. Rany przemyte wodą regenerują się w zastraszającym tempie. Po chwili jestem czysta i wyleczona. Ubrania, które dostałam składały się z czarnych leginsów oraz szarej bluzy idealnie w moim rozmiarze. Dostałam także bieliznę idealnie pasującą na mnie. Ale skąd wiedział? To miejsce chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Wychodzę z toalety, po drodze wrzucając swoje rzeczy do kosza.
- No nareszcie! Ile można siedzieć w łazience!? - atakuje mnie, po czym mierzy wzrokiem i wyciąga z szafy czarne conversey.
- E... dzięki. - chyba nie nadążam za tym chłopakiem.
- Chodź w końcu, bo umieram z głodu. - mówi wychodząc z pokoju. W pośpiechu ruszam za nim poprawiając buta. Znów idziemy długim korytarzem na sam koniec, a później schodami w dół do jakiejś knajpy. Czuje się jakbym była w hotelu, tyle tu drzwi.
- A tak właściwie to gdzie jesteśmy? - pytam mając nadzieję, że dowiem się czegoś więcej.
- W knajpie, co byś chciała zjeść? - czy on zawsze musi mi tak odpowiadać? Wzdycham i zabieram kartę poszukując czegoś smacznego. Chłopak obserwuję mnie i uśmiecha się znów. Mrużę oczy i znów patrzę na spis.
- Ja chcę spaghetti. - oznajmiam i odkładam menu.
- To ja też. - poszerza uśmiech, chociaż wydawało mi się to nie możliwe.
- Z czego się tak cieszysz?
- Bo zaraz będę jeść! - odpowiada chichocząc lekko, a kelnerka podaje nam zamówienie. Tak szybko?! Nowy znajomy od razu zabiera się za jedzenie, idę w jego ślady. Jejku to jest pyszne!
- Sean, znasz może tego chłopaka, który mieszka w domku w lesie? Taki wysoki... chudy... brązowe włosy... - wymieniam niepewnie zerkając na chłopaka, który przełyka zawartość jamy ustnej i przygląda mi się badawczo po czym znów uśmiecha się lekko.
- Chyba go kojarzę, a co? - dopytuje dalej mnie obserwując. Zaczynam mieszać widelcem w jedzeniu.
- Wiesz jak tam dotrzeć? - uśmiech znikł z jego twarzy, ale tylko na chwilę, jego miejsce zastąpił wymuszony grymas, który miał podrobić prawdziwy uśmiech.
- Może... - odpowiada obojętnie. - A po co chcesz tam iść? - czy on jest strasznie ciekawski czy mi się wydaje?
- Muszę z nim porozmawiać.
- O czym? - rzuca od razu, bez cienia skruchy.
- Ciekawość pierwszy stopień do piekła.
- Jestem za dobry żeby mnie tam przyjęli. - warto wiedzieć.
- To jak, wiesz jak tam dojść czy nie?
- Nie? - on się pyta?
- W takim razie sama znajdę drogę.
- Po co?
- Mam pewną sprawę i muszę ją załatwić.
- Jasne... I tak mi powiesz po co tam idziesz. - mruczy pod nosem kończąc posiłek.