Rozdział XX - Dinozaury, zdrajca i serniczek z rodzynkami

31 0 0
                                    

- Dzień dobry państwu! – Canaris przywitał nas, rozkładając szeroko ramiona.

Ubrany był w jasny, beżowy garnitur z dwurzędową marynarką, pod szyją miał zawiązany granatowy krawat, a na siebie narzucony elegancki, również granatowy trencz. Wyglądał bardzo zwyczajnie, jednak miałam wrażenie, że był dziwnie pobudzony, a to mi się bardzo nie podobało, bo zupełnie nie leżało w jego naturze. Admirał należał do najspokojniejszych i najbardziej zachowawczych ludzi jakich znałam.

- Cześć Wilhelm – przywitałam się z moim przyjacielem serdecznie, ale z rezerwą, bo coś mi w tym wszystkim nie pasowało.

- Dzień dobry panie admirale – powiedział Donhoff, przyglądając się nam ciekawsko.

- Zapraszam do wozu – powiedział i udał się do samochodu, a ja i Donhoff poszliśmy za nim i zajęliśmy miejsca na tylnej kanapie.

- Jak tam w Krakowie? – zagadnął Canaris.

- Źle – zapewnił go Donhoff, na co admirał się zaśmiał, zupełnie jakby wziął prawdziwe słowa mojego przyjaciela jako żart.

- Pan pewnie jak zwykle przesadza, panie Donhoff. Katrin, musisz wiedzieć, że nasz przyjaciel należy do pesymistów, których w gruncie rzeczy cenne uwagi, biorą jako uwagi rozkładowe.

- W takim miejscu nie może być dobrze, prawda Kathy? – Dietmar zwrócił się do mnie.

- Zgadza się, ja nic więcej ponad to co mam, nie oczekiwałam.

- To dobrze, najlepiej wyzbyć się wszystkich oczekiwań na początku, to potem się nie ma rozczarowań – powiedział admirał – zapraszam do wozu. Obiad macie państwo zapewniony.

- Ty gotowałeś? – zapytałam.

- Niestety nie tym razem. Za to załatwiłem nam zaciszny stolik w Horcherze.

- Ktoś jeszcze będzie poza naszą trójką?

- Naturalnie Oster – powiedział Canaris, na co Donhoff przewrócił oczami – a także szef FHO.

- Czyli towarzystwo kameralne – stwierdził Dietmar, na co admirał przytaknął.

- Może dołączy do nas jeszcze von Bentingen oraz radca Dohnayi. Zna ich pan? – zapytał admirał Canaris Donhoffa.

- Nie miałem okazji – odparł major chłodno.

- Nic nie tracisz – rzuciłam pod nosem, a mój znajomy uśmiechnął.

- Czego będzie dotyczyć spotkanie? – kontynuowałam rozmowę. Chciałam bowiem dowiedzieć się możliwie dużo zanim wejdę do tego gniazda żmij z przepysznym jedzonkiem.

- Sytuacji sił bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie – odparł Canaris spokojnie.

- W takim razie, skoro sprawa dotyczy GG, to czy nie powinien być z nami pułkownik Ulrich? – zapytałam.

Wiedziałam, że temat tego człowieka widmo jest dla Canarisa bardzo niewygodny, wiedziałam też, że przywołując go, naruszam pewien specyficzny rodzaj tabu, którego, jak głosiły niepisane czy zapisane zasady, nie powinno się naruszać.

- Powinien – przyznał Canaris.

- Dlaczego w takim razie go nie ma?

- Miał swoje sprawy, którymi musiał się zająć na miejscu, że się tak wyrażę. Mam nadzieję, że to wystarczy.

- Nie, ale uznajmy, że jesteśmy z tym w porządku – rzucił Donhoff i puścił mi oczko.

- Czyli państwo nie są – zauważył admirał.

𝐖𝐨𝐥𝐚 𝐳𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐥𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz