Rozdział III - Z Nowym Rokiem!

69 4 0
                                    

Nie wiem, czy pamiętacie, gdy wspomniałam, że udało mi się wyżebrać urlop? Tak więc ten jeden raz uznano, że będą wypełniać moje wolne wnioski, no i dostałam. Całe pięć dni wolnego. Uznałam, że wyjadę sobie na trochę w góry. Tata wynajął dla mnie mały domek nie daleko stoku, a ja, jak tylko wyleczyłam się z kaca, spakowałam rzeczy do mojego Maybacha, wpakowałam Oliego na tylne siedzenia i zadowolona no i spokojna wyjechałam na południe, chcąc jedynie odpocząć od wszystkiego. Nawet nie dbałam o zostawienie mojemu wydziałowi wytycznych na czas mojej nieobecności. Oni powinni sami wiedzieć co mają robić. Chociaż w sumie ze Stockiem jako moim zastępcą, nie obawiałam się o mój departament. Powinno wszystko być w porządku, gdy ja odpocznę sobie za wsze czasy.

Jako, że nie miałam zbyt dużego wyboru, bo Włoch nie lubię, do Francji mnie nie wpuszczą, w Hiszpanii bieda, a na Bałkanach o tej porze roku leje, to uznałam, że pojadę w Alpy bawarskie. Tak jak już wspominałam miałam wynajęty mały domek, który stał się moją ostoją na te kilka dni. Był on urządzony bardzo przytulnie. Na ścianach dużo drewna, a na podłodze kamień lub miękkie wykładziny, czy dywany. Miałam kominek, odnowioną kuchnię, ogromną łazienkę i sypialnię ze sporym łóżkiem, na którym spokojnie zmieściłyby się dwie osoby, jednak ja miałam je całe dla siebie.

Całe pięć dni spędziłam jeżdżąc na nartach i łażąc po górach. Z reguły rano, około ósmej wychodziłam na szlak, robiłam te dziesięć, piętnaście kilometrów i wracałam. Potem jadłam obiad w jednej z knajpek nie daleko stoku, a musicie wiedzieć, że jedzenie to było naprawdę wyborne. Najlepsze Käsespätzle, zapijane piwem lub grzanym winem z dużą ilością korzennych przypraw. Po południu jeździłam na nartach, a gdy się ściemniało wracałam do domku, brałam długą kąpiel i kładłam się spać. Nazwanie tego wyjazdem idealnym to trochę za mało. Było wręcz fenomenalnie, niesamowicie cieszyłam się, że miałam wreszcie ten czas dla siebie i bardzo chciałam mieć go więcej. Niestety nie było mi to dane i 31 grudnia musiałam wracać do Berlina.

Co prawda urlop kończył mi się następnego dnia, ale musicie wiedzieć, że mamy jedną, stałą, można powiedzieć tradycję i jest nią impreza sylwestrowa, wyprawiana co roku, wszystko rzecz jasna tylko dla śmietanki towarzyskiej Berlina. Jak zwykle zostałam zaproszona i jak zwykle bez wyraźnego powodu. No dobra, nie tyle, że zaproszona, co po prostu zaprosił mnie Erich, jako partnerkę dla swojego szwagra, który przyjechał do Niemiec załatwić jakieś sprawy dyplomatyczne. A że przyjechał sam – musicie bowiem wiedzieć, że Enrique jest żonaty - to Erich wpadł na wspaniały pomysł, żebym poszła z Enriquem. Sama przystałam na tę propozycję, bo wiedziałam, że jak nie on, to ktoś inny mnie wyciągnie, a wolałam siedzieć z nim niż z jednym z braci York-Wartenburg. Tylko nie zrozumcie mnie źle. Na prawdę lubiłam Richarda oraz Ulricha, ale bywali oni strasznie upierdliwi. Na tyle upierdliwi, że wolałam już iść na to spotkanie w towarzystwie jakiegoś Hiszpana, którego nigdy nie widziałam na oczy.

Do imprezy zaczęłam przygotowywać się około dziewiętnastej, bo na dziewiątą miałam stawić się w Tiergarten w jednej z eleganckich willi, w której to przyjęcie zostało zorganizowane. Uznałam, że nie ma co wydziwiać i założę coś nie przesadnie eleganckiego. Wybrałam jedną z moich ukochanych sukienek. Nie była zbyt długa, sięgała lekko za kolano. Miała przylegającą do ciała górę i rozkloszowany, plisowany dół. Do tego założyłam moje ulubione, czarne baleriny na niskim obcasie, a na wierzch zarzuciłam czarną dyplomatkę, która zdecydowanie była moim ulubionym płaszczem. Włosy spięłam w eleganckiego koka, do tego założyłam delikatną, złotą biżuterię i tak ubrana, pewnym krokiem, wyszłam z domu.

Na miejsce udałam się rzecz jasna samochodem, nie dość, że szybciej, to i jeszcze wygodniej. Od razu po przyjeździe udałam się do środka, mijając kilka znajomych mi osób. Z każdą z nich się witałam i wypytywałam o atmosferę, panująca na tym spotkaniu. Dowiedziałam się, że jest sztywno jak na stypie.

𝐖𝐨𝐥𝐚 𝐳𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐥𝐢Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz