Rozdział X

6 2 0
                                    

–wybrałabyś się ze mną na bal, kruszynko?–

Te słowa odbijały się echem w głowie krukonki, a mieszanka emocji, jaką wywołały, przyprawiły ją o zawrót głowy. Czy to wszystko, aby na pewno, było prawdziwe?

–jasne, że tak, puchonku– odpowiedziała cicho jakby speszona i zaraz owinęła swoje drobne ramiona wokół niego, tym samym mocno się do niego przytulając. Cedric od razu odwzajemnił uścisk, jedną z dłoni kładąc delikatnie na włosach dziewczyny.

–niezmiernie mnie to cieszy, Nan– wyszeptał do niej z niemałym podekscytowaniem oraz szerokim uśmiechem, który onieśmielał ją, jak zawsze. Zaśmiała się cicho, przytulając bardziej policzek do jego klatki, by ukryć zaczerwienioną buzie.

–wierz mi, że mnie też! Szczerze mówiąc to.. bałam się, że zaprosisz kogoś innego i chodziłam napięta, jak struna!– wyjaśniła chaotycznie, wyrzucając dłonie do góry. Diggory od razu wybuchł śmiechem, delikatnie łapiąc jej drobne dłonie i ściągnął je w dół.

–czemu tak myślałaś, huh? Nan, jesteś dla mnie najwaaażniejsza i nie mógł bym spędzić tego dnia z nikim innym, jak właśnie z tobą– chłopak pokręcił lekko głową, a następnie uniósł delikatnie dłoń dziewczyny i musnął jej wierzch wargami. Nana z zawstydzenia odwróciła lekko wzrok, zagryzając policzek od środka. To wszystko było.. takie magiczne. Była niezmierne dumna z Cedric'a, w końcu do turnieju nie wybierali byle kogo, ale równocześnie czuła się, jak najgorsza wiedźma z wiedzą, że nie umie mu tego należycie pokazać. Tak samo, jak nie umiała powiedzieć mu o wszystkich swoich troskach, po prostu.. w tym momencie czuła się głupia. Jeszcze bardziej głupie było to, że jedna z najzdolniejszych czarownic nie umiała jasno powiedzieć o swoich uczuciach.

–coś cię dręczy, krukoneczko– Cedric zmarszczył brwi, widząc nagle jej zamyślone oczy, które jeszcze przed chwilą pełne były iskier szczęścia. Westchnął cichutko, ponownie przyciągając ją do siebie, a ta zamknęła oczy, rozkoszując się tą bezpieczną chwilą.

–wiem, że pomaganie w turnieju jest zabronione i ja sam czuje się, jak oszust, ale.. – zaczął, jednakże nie dane było mu skończyć.

–nie o to mi chodzi, Ced.. jest mi naprawdę bardzo miło, że rozpracowujesz to wszystko właśnie ze mną , a nie z kimś innym, ale.. – zawahała się, łapiąc głęboko powietrze. Przecież Cedric powinien widzieć o tym wszystkim, prawda? Więc czemu nie umiała mu powiedzieć o czymś, co było aż tak istotne?

–ja po prostu czuje się z lekka.. głupia.. bo chyba nie umiem ci okazać, że jestem dumna i.. jednocześnie się martwię, mam jakieś głupie sny..– odsunęła się od niego natychmiast, dłonie kładąc na swoich skroniach. Wyglądała, jak szalony naukowiec, a takich w Ravenclawie przecież nie brakowało. Tylko, że Diggory ani się z tego nie naśmiewał, ani też nie wziął dziewczyny za wariatkę. Przeciwnie. Wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami i rumieńcami się policzkami, a później na jego twarzy pojawił się uśmiech jeszcze szerszy, niż chwile wcześniej.

–c-czemu tak na mnie patrzysz? Zwariowałam?– spytała drżącym głosem dziewczyna, ale chłopak nie odpowiedział, tylko od razu porwał ją na ręce, obracając się wokół własnej osi razem z nią. Krukonka pisnęła zaskoczona, łapiąc się jego szaty.

–wcale nie zwariowałaś, Nanuś.. nie, nie, nie, nic z tych rzeczy– wyjaśnił, cicho się śmiejąc pod nosem, po czym pocałował jej czoło.

–ale są dużo łatwiejsze sposoby na powiedzenie komuś, że jest dla ciebie ważny.. i nie musisz za mną latać, jak niektórzy, ciągle mówiąc, jak to dumna ze mnie jesteś i.. tak dalej.. mi całkowicie wystarczy to, że mimo wszystko poświęcasz mi swój czas, nawet jeśli sama nie masz go zbyt dużo– wyjaśnił, patrząc wprost w jej oczy, w których pojawiły się łzy wzruszenia. Otarł je od razu z jej policzków, w myślach stwierdzając, że od tych wielu lat pewne cechy, jakie miała za dziecka jej zostały.

–myśle, że dogadalibyśmy się nawet wtedy, gdyby tiara jednak przydzieliła cię do Hufflepuff'u, moja droga– zażartował, stawiając w końcu brunetkę na ziemi, a ta bardzo delikatnie uderzyła go w ramie, poprawiając swoją odznakę prefekta.

–ależ oczywiście w to nie wątpię, tylko kto by wtedy kłócił się z prefektami krukonów, co?– uniosła lekko brew i przekrzywiła głowę w pytającym geście. Oczywiście, że pamiętała takie szczegóły, nawet jeśli było to, jak przez mgłę. Cedric naturalnie także pamiętał każdą sprzeczkę z kumplami po fachu, bo niezbyt mu się podobało, że przymykali oko na takie występki, no spanie w bibliotece, z głową na stole, napewno nie należało do najwygodniejszych, choć.. może robił to też dlatego, że nie chciał, żeby dziewczyna wplątała się przypadkiem w kłopoty, których w Hogwarcie nie brakowało na każdym roku. I była dla niego ważna.

Czas do Balu Bożonarodzeniowego miną na pstryknięcie palca. Nana czuła się trochę lżej z myślą, że powiedziała Cedric'owi o tych snach, a równocześnie czuła się komfortowo z tym, że nie chciał na siłę znać ich szczegółów. Nie wyśmiał jej, jak było w jej wszystkich koszmarach. I też nie kwestionował jej obaw, co do tego wszystkiego, ale najbardziej ucieszyło ją to, że mimo tego wszystkiego chłopak doskonale odczytywał jej intencje. Było to nie tylko urocze, bo ta dwójka była sobie pisana, ale.. po prostu Ced był przy Nanie, i na odwrót, Nan była przy Cedric'u, gdy tego potrzebowali. Nawet w najtrudniejszych momentach mieli siebie.

–dobra, bal balem, ale ja nawet nie mam co na siebie włożyć– szafirowooka z załamaną miną opadła na łóżko w dormitorium, gdzie siedziały już trzy pozostałe dziewczyny. Nana nie była typem osoby, która lubiłaby chodzić w sukienkach, dlatego też jej garderoba w Hogwarcie nie posiadała tego typu rzeczy.

–a nie możesz napisać listu do cioci? Jestem pewna, że coś by ci wybrała– Lily lekko przechyliła głowę, a jej oczy zabłyszczały. Sama nie mogła doczekać się balu, na który dostała zaproszenie od ulubionego bliźniaka Weasley'ów, George'a, więc idealnie rozumiała rozterki przyjaciółki. Poza tym uważała, że bal idealnie odciągnie jej myśli od tych wszystkich zmartwień.

–bingo, Lily! Lizzie, daj pióro– Angelina klasnęła w dłonie, wyciągając z szuflady kawałek pergaminu. Nana przetarła lekko twarz dłońmi, biorąc głęboki wdech.

–jeśli będzie pracowała to mogłabym się kłócić, że w ogóle dostanie list.. trudno nie zauważyć psa biegającego po szpitalnym oddziale z listem w p..– tłumaczyła niepewnie, ale Lizzie szybko zdzieliła ją w głowę. Zdziwiona popatrzyła na nią, lekko unosząc brew.

–Ała?–

–Nan, nie możesz na wszystko patrzeć, jak realistka.. jesteś czarownicą, to wszystko ciężko pojąć na logiczny sposób– ślizgonka uśmiechnęła się słabo, najwyraźniej z wyrzutami sumienia przez jej występek. Zaś Nana westchnęła cicho, w końcu im ulegając.

–dobra, dajcie to– od razu przejęła pióro oraz kartkę, zaczynajac pisać.

Droga ciociu,
Mam nadzieję, że w domu wszystko w porządku. Jak się czujesz ty, wujek oraz Caroline? Oczywiście ostatnio dostałam list od Nico, razem z waszym zdjęciem z ferii(moim zdaniem bardzo urocze), a w Hogwarcie również dużo się dzieje. Głupio mi cię o to prosić, i na ostatnią chwile, ale potrzebuje sukni balowej. Jakbyś dała radę coś wymyślić, to byłabym wdzięczna.

Całuje, Nana.

Z zagryzioną wargą włożyła list do koperty i starannie ją zakleiła, następnie podając ją małemu yorkowi. Trzeba przyznać, że dość niecodzienna sowa.

–wiesz, co z tym zrobić, Mikuś– wyszeptała, głaszcząc pieseczka za uchem, a ten od razu wybiegł. Już po chwili nie było po nim śladu.

Mapa czary ognia |Cedric Diggory|ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now