Tymczasem u Nany
Ugh, ciemność ogarnęła wszystko. Nana czuła, że odzyskuje świadomość, ale nie była w stanie podnieść głowy z ziemi. Tak, jakby jej umysł, a ciało były dwoma oddzielnymi częściami. Może umarła i właśnie unosiła się nad swoim własnym ciałem? Ta myśl sprawiła, że po jej plecach przeszły nieprzyjemne dreszcze. Było zimno, mokro, a w dodatku gdzieś w oddali słyszała huk. Dłuższą chwile zajęło jej, by znaleźć w sobie tyle siły, by rozejrzeć się wokół.
Leżała na leśnej ściółce, a z piaszczystej dróżki pozostała kupa błota. Westchnęła w duchu, zaciskając wargi—całe jej ciało nieprzyjemnie promieniowało, jakby dosłownie chwile temu ktoś zrzucił na nią tonę cegieł. Co się właściwie stało? Chyba nie do końca się obudziła. Nie umiała przypomnieć sobie, gdzie była, jak się tu znalazła i co w ogóle się stało, zanim tu trafiła. Była totalnie oszołomiona, co nie było niczym dziwnym, patrząc po tym, co wydarzyło się na cmentarzu.
Nagle zrobiła duże oczy. Czara ognia! No tak! Ale skoro nie wyglądało, to jak cmentarz, to.. gdzie była? Zdezorientowana zerwała się na równe nogi, niemal od razu żałując swojej decyzji. Zachwiała się, zaczynając w końcu trzeźwo oceniać sytuacje. Najpewniej była w zakazanym lesie, gdzie trwała ulewa, zwana inaczej burzą z piorunami. Z zimna zadrżała po raz kolejny, chwiejnie stawiając kroki , co nie należało do łatwych zadań. Gdy upadła za trzecim razem, zaklęła pod nosem, zaciskając palce na swojej różdżce.
Wtem poczuła, jak ktoś, albo coś okrywa ją swoim skrzydłem. Przerażona spojrzała w bok, rozpisując dość znajome upierzenie–to jeden z hipogryfów. Zapewne nie pierwszy i nie ostatni, jaki pojawił się w zakazanym lesie. Spojrzał na nastolatkę bystrym okiem, a następnie złapał ją za kaptur i uniósł lekko do góry. Zdziwiona brunetka zacisnęła lekko palce w pięści, czując się, jak złapane na gorącym uczynku młode. Czy to nie szło tak, że hipogryfowi należało się ukłonić? Ugh, pękała jej głowa.
Hipogryf psiknął coś dla niej niezrozumiałego, a później zatrzepotał skrzydłami. Nana uznała to za wytłumaczenie, czemu postępuje tak, a nie inaczej. Nie minęło zbyt dużo czasu, gdy znalazła się w bardziej znajomym dla niej miejscu, czy chatce Hagrida, który na jej widok niemal krzykną z przerażenia, jakie go ogarnęło.
–na litość Merlina, Nana! Wyglądasz okropnie, dziecko drogie, Harry coś mruczał, że nie wróciłaś, że cię porwali..– pół olbrzym niemal od razu ułożył ją na swoim miękkim łóżku, ale ze zmęczeniem pokiwała tylko głową. Coś czuła, że ciało odmawiało jej posłuszeństwa.
–cały Hogwart cię szuk..— urwał w połowie, a później złapał ją za drobne, pokaleczone ramiona.
–Nana, hej! Nie zasypiaj!– krzykną, ale było to silniejsze od niej. Zasnęła, nie mając nawet okazji zaprotestować.
***
Tym razem nie czuła już twardej trawy, ani niezwykle miękkiej, choć wielkiej pościeli Hagrida. Wręcz przeciwnie. Szorstki materiał czuła pod palcami, a do jej nozdrzy wcinał się medyczny, ostry zapach. Mieszanka ziół i leków, jaki kojarzyła ze zwykłych, mugolskich przychodni.
–jak się tylko obudzi, to z nią pogadam.. i to poważnie– powiedział czyjś ochrypły głos nad nią, ale bała się uchylić powieki. Choć był inny, to tak bardzo kojarzył jej się ze wściekłą Bellatriks..
–Cedric, ona chciała dobrze..– zaczął ktoś niepewnie, na co wspomniany puchon cicho prychną. Serce Nany zabiło dużo szybciej.
YOU ARE READING
Mapa czary ognia |Cedric Diggory|ZAKOŃCZONE
FanfictionCztery dziewczyny-cztery pseudonimy na mapie. Jeśli wydaje wam się, że najbardziej przebojową czwórką byli wysławieni Huncwoci, to niestety, ale muszę was z tego błędu wyprowadzić. Piąty rok nauki zaczęła właśnie czwórka dziewczyn, która mimowolnie...