Rozdział XIII

7 3 1
                                    

Słowa profesora dudniły w głowie brunetki niczym wyrocznia. Nerwowo przełknęła ślinę, niepewnie przystając na jego propozycje. Zastanawiało ją tylko to, czy naprawdę mogła aż tak martwić Cedric'a? Cóż, Dumbledore od razu rozwiał jej wszelkie wątpliwości, co rozgrzało jej serce. Była dla niego najważniejszą osobą. Prawidłowo! Bo on dla niej także.

–dobrze, zgadzam się– wyszeptała z poszerzającym się w każdej chwili uśmiechem, czując, jak w jej duszy pojawiła się nowa nadzieja. Może to jeszcze nie był koniec? Może faktycznie przeznaczenie dało się oszukać, do czego się właśnie przymierzała?

–ależ oczywiście, że przeznaczenie da się oszukać– wyszeptał jakiś cichy głosik z tyłu jej głowy, powodując, że zaczęła bujać z głową w obłokach. Nawet nie poczuła, nie zorientowała się, gdy profesor rzucił na nią zaklęcie.

Jej ciałem szarpnęło dziwne uczucie chłodu. Od razu otworzyła oczy, zaczynajac łapać szybko, głęboko powietrze przez rozchylone wargi. Wielkimi oczami wpatrywała się w obraz przed sobą, a puchon przytulał ją mocno do siebie, jakby się bał, że znowu mu zniknie.

–to tutaj byłaś przez cały dzień– wyszeptał pomiędzy oddechami, wciągając ją na pokład statku. Zdezorientowana krukonka wtuliła się w niego mocniej, podczas, gdy ten owinął ją ręcznikiem, który dostał od któregoś z uczniów. Uśmiechnął się mimowolnie, lekko targając jej mokre kosmyki. Była dla niego najważniejsza, to chyba dlatego to zadanie nim wstrząsnęło. Polegało na tym, by uratować najważniejszą dla uczestników osobę z otchłani jeziora, a na domiar złego porwani pilnowani byli przez druzgotki. Swoją drogą, dzisiaj wyjątkowo wściekłe.

–udało ci się..– powiedziała zachrypniętym głosem, owijając swoje drobne ręce wokół jego karku, a później przylgnęła z całych sił do jego ciepłego torsu. Szatyn uśmiechnął się minimalnie szerzej, dając jej delikatnego buziaka w czoło.

–dla ciebie musiało mi się udać.. nie chce widzieć, co by było, gdybyś posiedziała w zimnej wodzie chwile dłużej– wyszeptał, delikatnie ujmując jej policzki w dłonie. Patrzył w jej oczy, którym tak bardzo ufał. Tym ciepłym, ze wszystkimi uczuciami, a teraz tkwiło w nich również zmartwienie. Wiele razy to powtarzał, ale Nana była dla niego całym światem. Tak samo Nana wiele razy powtarzała, jak bardzo się o niego martwiła, ale równocześnie, w tych szarych oczach widziała coś więcej, niż tylko puchona, za którym każdy szalał. Widziała w nich.. zwyczajnie Cedric'a. Tego, który specjalnie przychodził do niej po pomoc z nauką, choć jej nie potrzebował. Tylko dlaczego los chciał rozdzielić te dwójkę? Przecież to nie fair.

Nie za wiele myśląc, Cedric delikatnie musną jej wargi swoimi. Coś, na co tak długo czekał, ale bał się to zrobić. Teraz nawet cały Hogwart i natrętne dziennikarki straciły dla niego znaczenie. Dla Nany również, bo od razu odwzajemniła delikatnie pocałunek, bo choć był krótki, to przesiąknięty ich uczuciami.

–kocham cię– wyszeptała brunetka, opierając głowę na jego ramieniu. Cedric odszeptał jej dokładnie te same słowa, a następnie mocno ją przytulił. Dopiero teraz do nich dotarło, że Hogwart nie przestał istnieć, bo dobiegł ich wiwat niektórych. Rzecz jasna zrobiło to widowisko, szczególnie wśród tych, którzy kibicowali tej dwójce od samego początku. Tylko jedna osoba wydawała się niezadowolona i morderczym wzrokiem wpatrywała się w Nane. Cho, która nienawidziła jej niemal od samego początku, można powiedzieć, że bez powodu. Wkurzało ją to, że odkąd się pojawiła to nie dość, że była książkową krukonką i tiara zastanawiała się, gdzie ją przydzielić, to jeszcze od razu skradła sobie uwagę Cedric'a, a przecież to ona mogłaby sławić się u boku jednego z reprezentantów. Nana zauważyła jej spojrzenie, a później zacisnęła dłoń w pięść.

–coś się stało?– spytał z troską szatyn, pomagając jej wstać. Musieli się przebrać z tych przemoczonych ciuchów.

–Cho się na mnie patrzy, jakbym zabiła jej rodzinę– wyznała skrzywiona. Cedric od razu spojrzał w tamtą stronę, mierząc tą drugą chłodnym spojrzeniem, które wręcz krzyczało, że ma się odczepić. Objął Nane w talii, po czym pociągnął ją w stronę łazienki dla prefektów.

–nie przejmuj się nią, to nie mój, ani twój problem, że próbuje kręcić z kilkoma na raz– mruknął obojętnie, przekraczając próg łazienki, jednak po chwili odwrócił się tyłem, unosząc dłonie do góry. Nie chciał krępować brunetki, a to, jak się nagle zaczerwieniła totalnie go rozbroiło.

Rozchyliła już usta, by coś powiedzieć, że szybko jej przerwał.

–nie patrzę, poza tym byłaś w tej wodzie więcej czasu, niż ja i napewno potrzebujesz się rozgrzać– wyjaśnił, a po chwili usłyszał cichy oddech ulgi. Uśmiechną się pod nosem, czując znajomy dla niego zapach wanilii. Z resztą najchętniej podałby dziewczynie amortencje, żeby się w nim nie odkochała.. to zabawne, że miał w głowie takie scenariusze, równocześnie bezgranicznie jej ufając.

–hej, ale wiesz, ja się topie w twoich koszulach?– spytała z rozbawieniem, wkładając koszule w czarne, eleganckie spodnie. Cedric zrobił duże oczy, czując, jak policzki zaczynają piec go z zawstydzenia.

–hej, nie ma problemu, prędzej czy później bym ją wzięła– brunetka z rozbawieniem ucałowała jego policzek, stając przy tym na palcach. Ced zaś zaśmiał się w końcu cicho i pocałował ją czule, korzystając z okazji, że nikogo nie było przy nic. Tym razem to Nana cicho zachichotała, czując się, jak księżniczka w bajce.

–a więc to tak zachowuje się puchon idealny po godzinach?– zażartowała, patrząc mu głęboko w oczy i zaraz westchnęła z rozmarzeniem. Cedric uniósł lekko dłonie do góry w obronnym geście, zdejmując z siebie przemoczoną koszule, przez co jego ukochana szybko odwróciła wzrok.

–nie mówiłaś, że krukonka idealna poza nauką interesuje się uwodzeniem starszych puchonów– odgryzł się szybko, wystawiając język w jej kierunku, a później z wesołym uśmiechem zerknął w jej kierunku. Stała przodem do lusterka, a wiec tyłem do niego, ale nawet stąd widział, jak wpatrywała się w swoje odbicie. Dla niego była idealna, ale wiedział, że była dość krytyczna względem siebie. Perfekcjonistka, do entej potęgi.

–jesteś śliczna, taka, jaka jesteś.. poza tym wierz mi, nie ma bardziej tak pociągającej cechy, jak inteligencja u drugiej osoby– powiedział, niespodziewanie układając swoje dłonie na jej biodrach. Niespodziewanie brunetka pisnęła cicho, wyrywając się z zamyślenia.

–h-hej, jak dużo widziałeś, co?– spytała zażenowana swoim zachowaniem, chowając twarz w dłoniach. Cedric nic sobie z tego nie zrobił, składając delikatny pocałunek za jej uchem.

–wystarczająco, by stwierdzić, że jesteś dla siebie zbyt surowa, Nan.. naprawdę, wyglądasz, jak laleczka i nie są ci potrzebne żadne poprawki– dodał z uśmiechem, odgarniając jeden z wilgotnych kosmyków z jej twarzy. Wtedy Nana uśmiechnęła się już spokojniej.

–nic nie zmieniam w swoim wyglądzie i chyba nie chce.. chce tylko, żeby to wszystko skończyło się dobrze– wyszeptała, wtulając nos w jego klatkę.

Mapa czary ognia |Cedric Diggory|ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now