Rozdział 7

86 1 1
                                    

Wszedłem do szkoły i zacząłem szukałem Olivii, ale jak zawsze jej nigdzie nie było. Dobra odpuszczam idę do szafek po rzeczy na biologię, wziąłem podręczniki i ruszyłem przed siebie. Osób w szkole było mało. No a czego się spodziewać o 7.20, tylko ja jestem jakiś jebnięty i tak wcześnie przyszedłem.

Szedłem akurat w części korytarza po której nikt zazwyczaj nie chodzi rano, jak już to w porze obiadowej bo znajduje się tu stołówka i gabinet dyrektorki.
Coś przykuło moją uwagę, jednak to nie było coś a raczej ktoś bo to była Olivia całująca się kurwa z Kasią. Japierdole stałem tam jak sparaliżowany, aż liv mnie zobaczyła. Gdy tylko złapałem z nią kontakt wzrokowy znowu ruszyłem przed siebie.
Nim się obejrzałem była już 7.50 i trzeba było ruszać w stronę sali.

Zająłem Jak zwykle moja ostatnia ławka, rozkładałem rzeczy na stolik gdy Eryk jak zawsze usiadł obok mnie. Dlaczego ja mam z nim tyle wspólnych lekcji? A z liv tylko jedną!
-to... idziemy dzisiaj do tego McDonalda?-odezwał się brunet. Kompletnie zapomniałem że za tłumaczenie zadania miał mi mc postawić
-tak, tak jasne a o której.
-od razu po lekcjach?-nie pasowało mi za bardzo bo chciałem wrócić do domu i się wyspać ale kończymy lekcje o 13:30 więc jeszcze pójdę spać
-spoko. Ale pamiętaj ty mi stawiasz
-tak, jasne.

***
1 lekcja minęła jeszcze 5. Szedłem właśnie w stronę sali muzycznej, ale ktoś złapał mnie za ramię. To była Olivia.
-słuchaj-zaczęła dziewczyna-to nie jest na poważnie okej? To jest zakład- oburzyłem się na te słowa. Bawi się kogoś uczuciami dla nędznych 20 zł?
-Zajebiście powiem ci! Jest czym się chwalić! Ile ci dadzą?-nie powstrzymywałem się od krzyku.
-Max... proszę cię...
-nie proś mnie tutaj tylko skończ odwalać, dobra? Bo to nie jest nawet zabawne. Nie chce się wtrącać ale zakończ to.
-Max ale oni mi dadzą 100...
-i co? I gówno. W dupę se wsadź te 100 i się do mnie nie odzywaj.-odszedłem od tej suki bo jeszcze się od niej czymś zarażę
2 lekcja miała być okrutniejsza niż 1 bo to miała być matma. Na tej lekcji (dzięki Bogu) nie miałem z Erykiem, ale nie siedziałem też sam.
Siedziałem z Alexem, był nawet fajny ale ze sobą nie rozmawialiśmy.
Jak zarazie nie spotkałem jeszcze raz
ani Eryka ani Olivii chociaż mięły już 4 lekcji i została już tylko jedna. Miałem zamiar iść po jakąś przekąskę i udać się do sali muzycznej, ale jak na złość dzisiaj orkiestra szkolna miała próbę, więc byłem zmuszony iść na stołówkę.
Zająłem stolik i zacząłem jeść swój sernik. Ale tak pięknie być nie mogło i dosiedli się do mnie Eryk i Olivia.
-unikasz nas?-odezwali się w tym samym czasie
-Eryka nie, jego po prostu nie lubię ale ciebie tak-odezwałem się do dziewczyny na co ona się skrzywiła.
-No ej nie gniewaj się
-będę się gniewał, bo chyba że skończysz z...-zatrzymałem się bo przypomniało mi się, że jest tu też największy homofob w szkole, czyli oczywiście Eryk -sama wierz kim.-Eryk posłał mi pytające spojrzenie na co ja tylko spuściłem wzrok i przyglądałem się mojemu sternikowi.
-Dobrze... skończę to...
-słuszny wybór-wymamrotałem po czym wróciłem do sernika.


Jak zawsze sorry za blendy i za brak interpunkcji.
❤️❤️❤️

Stary przyjaciel (bl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz