🎯🏹Pierwsze spotkanie🏹🎯

326 9 4
                                    

Wracam do domu. Nie wytrzymam tu dłużej. Za dużo tu ludzi i za głośno. T9 nie dla mnie.

Wezwałam taksówkę i uprzednio żegnając się z solenizantką, wyszłam z baru. Byłam na imprezie urodzinowej mojej przyjaciółki.

Nie, przyjaciółka to za dużo powiedziane. Prawie jej nie znam, nie wiem czemu mnie zaprosiła. Nawet nie jestem pewna skąd się znamy, ale jak cię ktoś zaprasza i uwaza za przyjaciela, to nie wypada odmówić, co nie? A okazało się, że nawet miła dziewczyna.

Jedyne na co miałam ochotę to iść spać, bo byłam strasznie zmęczona, ale czekało mnie najgorsze.

Schody.

Mieszkam na szóstym, czyli najwyższym piętrze a nikt mądry nie pomyślał, żeby tu może jakąś windę wybudować, a ja się zgodziłam tu mieszkać.

Zdyszana weszłam do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi. Zdjęłam buty I już miałam rozpinać swoją sukienkę, gdy usłyszałam strzały. Takie z pistoletu.

Spokojna dzielnica, mówili. Będzie fajnie, mówili.

Niestety moja ciekawość wzięła górę. Założyłam pierwsze lepsze buty, którymi były różowe kroksy I wyszłam z mieszkania. Podeszłam do drzwi ewakuacyjnych i zatrzymałam się na chwilę. Wiedziałam, że to z tamtąd właśnie wydobywa się owy dźwięk.

Ktoś urządził sobie strzelaninę na dachu. A co jeśli będę światkiem morderstwa i ktoś będzie chciał mnie zabić? A co jesli po prostu bez powodu mnie zabiją?

Wróciłam do mieszkania I wyjęłam z szafki pistolet. Trzęsącymi się rekami naładowałam go kilkoma nabojami. Co ja robię? Życie mi nie miłe?

Pozwolenie na broń mam, ponieważ, gdy tata dowiedział się, że wyprowadzam się do miasta, to strasznie na to nalegał. Tak samo jak na to, że mam przynajmniej raz w miesiącu chodzić na strzelnicę.

Boże, ale ja jestem głupia. Każdy w mojej sytuacji by uciekał.

Wróciłam pod drzwi ewakuacyjne. Uchyliłam je lekko, żeby się rozejrzeć. Chyba mnie nie zauważyli. Teraz tylko który z nich jest dobry?

Jest tam dwóch mężczyzn. Jeden ma broń palną, a drugi tylko łuk I jedną strzałę kołczanie.

Kurde, trudny wybór. Chwila, tego jednego chyba widziałam kiedyś w telewizji. Bohater, czy coś w tym stylu. Ale coś mu nie idzie. Przegrywa chyba. Słaby ten bohater. Na pewno przegrywa. Chyba przydała mu się pomóc.

Korzystając z momentu, że nadal mnie nie widzą, przeładowalam broń i skierowałam w ich stronę. Próbowałam celować, ale ciągle się ruszali.

W końcu wystrzeliłam. Chyba trafiłam w ramię. Obojga to lekko zdekoncentrowało, a trafiony zawył z bólu. Po chwili jednak bohater przypomniał sobie co robił i wrócił do walki. Poszło mu bardzo łatwo, biorąc pod uwagę, że jego przeciwnik był ranny. Związał go i po chwili przyleciał jakiś helikopter.

Czuje się jakbym grała w filmie since-fiction.

Zabrali tego złego, a ten dobry do mnie podszedł.

- Dziękuję - powiedział.

- ... Celowałam w nogę.

- Kiedys ci się odwdzięczę - powiedział I pocałował mnie w policzek - Muszę lecieć kocie - wyjął ostatnią strzałę z kołczana, napiął cięciwę i wkoczył z budynku.

- Co jest kurwa - podbiegłam do brzegu budynku i spojrzałam w dół. Nie było go już tam. Co tu się właśnie odjebało? - Dziwny chłop. Chyba muszę iść spać, odbija mi. Mam już halucynacje.

Wróciłam spokojnym krokiem do mieszkania. Umyłam się, dzieki czemu się trochę rozluźnilam. Zjadłam szybką kolację, zrobiłam sobie mleko z miodem i wróciłam do pokoju.

Okazało się, że na moim łóżku leży jakaś karteczka, której ja na pewno tam nie zostawiałam.

- Jutro 16:50, kawiarnia na dole - przeczytałam na głos. Włamywacz zboczeniec. Mógł to chociaż na stole zostawić, a nie na łóżku. Perwers.

Po tym co się stało, sądzę, że szybko nie zasnę.

Włączyłam laptopa i puściłam sobie jakąś bajkę, bo emocji dla mnie już za dużo.

preferencje marvel 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz