Oko w oko z diabłem

27 0 0
                                    

-Madele... Siadaj.
Powiedział Nathan, a ja grzecznie usiadłam na przeciwko jego, i dałam mu torbę z pieniędzmi.
-Obrabowałam z nimi 3 sklepy, w tym jubilera. W torbie masz 19 tysięcy złoty, i nawet nie chce słyszeć że ci się coś nie podoba.
Powiedziałam stanowczo udając że się go nie boję. On natomiast zmierzył mnie wzrokiem po czym powiedział.
-Dobrze... Możesz iść.
Wstałam i gdy już sięgnęłam po klamkę przypomniałam sobie, co stało się z poprzednimi pieniędzmi których było więcej.
-Jeszcze jedno Nathan.
Odwróciłam się do niego, a on popatrzył na mnie czekając aż coś powiem.
-Te pieniądze mają iść na rozbudowę Mafii, a nie na przepicie jak poprzednie.
W tym momencie uświadomiłam sobie co ja w ogóle powiedziałam. Od razu tego pożałowałam. Nathan agresywnie wstał trzaskając dłońmi o biurko przy którym siedział. Już wtedy wiedziałam, że będzie niezła jadka...
-DO CHOLERY JASNEJ CZY COŚ CI NIE PASUJE?!
Wrzasnął na mnie mój mąż.
-OWSZEM, NIE PASUJE MI TO ŻE ZA KAŻDYM RAZEM GDY PRZYNOSZĘ CI PIENIĄDZE TY WYDAJESZ TO NA DROGIE PRESTIŻOWE ALKOHOLE, ZAPCHLONE GARNITURY Z JAK NAJDROŻSZYCH MARK JAKIE ZNAJDZIESZ ALBO NA JEBANY TOWAR BO OCZYWIŚCIE, NIE MOŻESZ SIĘ OPANOWAĆ I PRZESTAĆ ĆPAĆ...
Wybuchłam gniewem... Nic dziwnego, że po tylu latach komuś tu żyłka pękała.
-MHYM, CZYLI TY WIDZISZ TYLKO TO, CO INWESTUJE W SIEBIE, A O TYM ŻE KUPUJE CI TAKIE DROGIE SUKIENKI, ZABIERAM CIĘ DO W CHUJ DROGICH RESTAURACJI JUŻ NIE WSPOMNISZ?!
Krzyczał Nathan...
-W DUPIE MAM TE SUKIENKI, NAWET CIĘ O TO NIE PROSZĘ... A TE RESTAURACJE?!...
Zrobiłam chwilę przerwy, żeby się trochę uspokoić, ale czułam na policzkach że spływają z nich łzy, mimo wszystko dokończyłam.
-Wcale nie muszę chodzić w najdroższych sukienkach z tak cholernie drogich firm. Ani nie muszę też jadać w luksusowych restauracja. Do cholery, o każde miłe słowo które usłyszałam od ciebie, musiałam się prosić... Myślisz, że to takie fajne gdy facet, z którym myślałaś że będziesz do końca życia od razu po ślubie zmienił się z w zupełnie innego człowieka?... Nie zależy mi na rzeczach materialnych Nathan. Zależy mi na reputacji naszego rodzinnego biznesu, zależy mi na tym, byś był takie jak dawniej. Romantyczny, kochany, partner który zabije każdego który ośmieli się do mnie zbliżyć... Powiedz mi, gdzie jest ten chłopak? Gdzie jest ten chłopak, który za każdym razem gdy gdzieś wchodziliśmy otwierał mi drzwi, komplementował mnie na każdym kroku i pomimo tego, że i ja miałam gorsze dni to zawsze on pierwszy przepraszał po kłótni. Nathan... Nie jesteś osobą, którą pokochałam. 
Stał przede mną i wpatrywał się w mnie. Nie wiedział co powiedzieć. Starałam się uspokoić ale nic z tego. Nadal miałam rozmazany makijaż, i byłam zalana łzami.
-Mimi tego wszystkiego uważam, że powinnaś przeprosić za to co powiedziałaś...
Powiedział już trochę spokojniej Nathan.
-Nie mam zamiaru cię za nic przepraszać i... I trzeba iść do księdza...
Powiedziałam nie pewnie
-Ależ Madele, powiedziałaś, że nie chcesz mieć ślubu kościelnego.
Odpowiedział mi Nathan.
-Bo nie chce... Trzeba iść do księdza po papiery rozwodowe debilu
Podniosłam lekko głos, po czym wybiegłam z gabinetu zostawiając otwarte drzwi na szerokość. Biegnąc słyszałam jak ten bez duszny idiota krzyczy za mną, ale to ignorowałam. Gdy odwróciłam się na chwilę, zobaczyłam że wybiegł za mną i zostawił otwarty na szerokość gabinet. Widząc to, zaczęłam jeszcze szybciej biec, biegłam korytarzami wcześniej opisanymi przeze mnie, zbiegłam po schodach, aż wybiegłam na świeże powietrze i bez ochroniarza, bez auta, cała zapłakana przekroczyłam bramę posiadłości. Zatrzymałam się na chwilę i zobaczyłam Nathana, stał w drzwiach i bacznie mnie obserwował. Zaczęłam biec dalej. Biegłam przez miasto, nikt mnie nie rozpozna bo jesteśmy profesjonalistami. Podczas napadów używamy kominiarek, ksywek zamiast imion, i najczęściej mamy zasłoniętą rejestrację... Ale mimo wszystko ludzie patrzyli na mnie jak na niewiadomo kogo. Nic dziwnego. Biegłam jak oparzona, byłam spanikowana i nadal płakałam... Nagle wpadłam na kogoś.
-Yyyy... Bardzo przepraszam... Chłopak który mnie złapał trzymał mnie za talię.
Domyślałam się, jak głupio muszę wyglądać. Chłopak i dziewczyna stojąca obok niego uważnie się mi przyglądali, po czym zmierzyli się na wzajem wzrokiem i uśmiechnęli się do siebie na wzajem. Nie wiedziałam za bardzo o co chodzi, ale w końcu chłopak mnie puścił. I powiedział spokojnie jakby chciał mnie choć trochę uspokoić. Nie powiem, było to bardzo miłe z jego strony.
-Nic się nie stało, wygląda pani na bardzo wystraszoną. Czy coś się stało?
Miał bardzo wysoki głos.
-N-nie... Znaczy... Sprawy biznesowo miłosne, takie tam, nic wielkiego...
Powiedziałam nie chcąc im zbyt wiele zdradzać.. 
-Mhym... No dobrze. Jestem Casperio... Casperio Beret, a to moja dziewczyna, Elena Shajso.
Powiedział dość przyjaznym głosem jakby chciał mi przekazać, że nic mi przy nich nie grozi.
-Ja jestem Madeleine Rossi.
Powiedziałam
-Miło nam cię poznać, Madeleine.
Powiedziała Elena podając mi chusteczkę, po czym dodała.
-Jesteś cała rozmazana... Chodź z nami, zaprowadzimy cię do naszego domu i się pomalujesz.
-To bardzo miłe z waszej strony, ale nie mam nawet z sobą kosmetyczki a o torebce nie wspomnę...
Powiedziałam
-Przynajmniej masz pewność, że nie mamy cię z czego okraść
Powiedział Casperio, a ja zachichotałam.
-Pomalujesz się moimi kosmetykami, chodź!
Elena chwyciła mnie za rękę, po czym razem z jej chłopakiem zaczęli mnie gdzieś prowadzić. Zapewne do ich domu. Nie stawiałam oporu, dobry wygląd to u mnie podstawa a gdy byłam rozmazana wyglądałam okropnie... Najpierw prowadzili mnie przez miasto, jednak nabrałam podejrzeń, gdy skręcili w jakąś ciemną uliczkę. Nie było tam raczej ich domu, jednak nie zdążyłam nawet zareagować, a oni zatrzymali się, Elena zaczęła trzymać mnie trochę mocniej, tym razem za dwie ręce. Byłam gotowa na samo obronę.
-Zanim pójdziemy do naszego domu, mamy do ciebie parę pytań.
Powiedział Casperio, a ja wiedziałam że coś tu jest nie tak.
-Pierwsze pytanie. Ile zarabiacie?
Zapytała się Elena, a ja trochę się zestresowałam.
-Yyyy zarabiamy? W sensie... Zarabiam, ja zarabiam jako kelnerka w restauracji około...
-Nie zgrywaj głupiej, ile zarabiacie w Mafii?
Powiedział Casperio trochę zirytowany, a ja zaczęłam się pocić.. 
-N... Nie wiem o czym mówicie...
Powiedziałam jąkając się, to nie możliwe żeby wiedzieli.
-Chodzi nam o mafię której szefem jest Nathan Rossie, a ty nie dość że jesteś prawą ręką szefa, to jesteś jego żoną i masz posadę seryjnej morderczyni.
Zatkało mnie.
-Skąd wy to wiecie?
Powiedziałam zestresowana.
-To nie jest ważne, odpowiadaj nam na pytania jeżeli nie chcesz żeby ta wiadomość poszła w świat!
Powiedziała Elena, a ja już wtedy wiedziałam że muszę wziąźć sprawy w swoje ręce, dla dobra biznesu. Odepchnęłam od siebie Elenę, wyciągnęłam z tylniej kieszeni pistolet który miałam zawsze przy sobię na nagły wypadek. Przestraszyli się.
-Łapy do góry i do ściany tyłem na odstrzelanie.
Powiedziałam groźnie. Elena od razu się posłuchała, Casperio również, ale gdy już stali pod ścianą powiedział przestraszony.
-Daj nam się wytłumaczyć... Błagam...
Miałam taki plan, by dać im coś powiedzieć.
-Zamieniamy się rolami moi drodzy, teraz JA zadaje pytania, a WY odpowiadacie.
Powiedziałam stanowczo, Casperio siedział cicho, a Elena jąkała, widziałam że płacze z strachu.
-Jak nas nakryliście?
Zaczęłam zadawać pytania
-Pozwól, że ja będę odpowiadał.
Powiedział Casperio, i zaczą opowiadać.
-A więc było tak. Wszystko zaczęło się dzisiaj, w Jubilerze, gdy go okradaliście, byłem tam razem z Eleną
Przypomniałam sobie ich twarze. Faktycznie tak było, puki co nie kłamał.
-Gdy wybiegliście z środka wybiegłem za wami, biegłem za autem, jestem dość szybki, więc trzymałem odległość między mną a waszym Autem. Dojechaliście do dużego budynku.
Zadzwoniłem po Elenę, gdy przyszła na miejsce zaczęła się jej część historii..
Skończył opowiadać Casperio, i pozwolił Elenie zabrać głos.
-Wkradłam się na teren Mafii przeskakując przez mur, potem weszłam do budynku i pod słuchałam rozmowę między dziewczyną która  napadała z tobą na Jubilera, a chyba kierowcą który prowadził wasze auto. Chyba Erik. Tłumaczył tej dziewczynie wszystko, czego potrzebowałam, gadali o Szefie, i o członkach Mafii. Wyszłam z budynku tak samo jak do niego weszłam, powiedziałam wszystko Casperio, i właśnie stąd to wiemy...
Gdy Elena skończyła, pomyślałam że są dość sprytni, że nie dali się nakryć.
-Po co to zrobiliście?
Mój ton głosu nie zmieniał się
-Mieliśmy nadzieję na to, że uda nam się coś zarobić.
Powiedział Casperio.
-i potem gdy mnie zobaczyliście i usłyszeliście moje imię i nazwisko, zabraliście mnie tutaj by wyłudzić ode mnie pieniądze za trzymanie wszystkiego w tajemnicy, tak?
Dokończyłam za niego
-T.. tak
Dodała Elena.
-Ależ żeście się wkopali...
Powiedziałam
-Proszę cię nie rób nam nic!...
Odezwał się Casperio
-Hmmm..
Przypomniałam sobie że potrzebujemy ludzi do Mafii.
-Pytaliście ile zarabiamy... Chcecie się sami przekonać?
Zapytałam, a Casperio gwałtownie odwrócił się w moją stronę, zaświeciły mu się oczy.
-Naprawdę?!
Zapytał
-Chcecie pracę?
Uśmiechnęłam się
-Tak Tak Tak!!
Wykrzyczała Elena
Dobrze, dajcie mi chwilkę
Powiedziałam śmiejąc się, schowałam broń i zobaczyłam.... 69 nieodebranych połączeń od Nathana. Napisałam mu wiadomość, że przyjdą do jego biura dwójka ludzi po rozmowę o pracę, a następnie go zablokowałam bo nie miałam ochoty na gadanie czy pisanie z nim...
-Idźcie do rezydencji, poproście ochroniarza by zaprowadził was do biura. Powodzenia.
Podziękowali mi, i od razu ruszyli do posiadłości Mafii. Ja zadzwoniłam do mojego brata.
-Halo? Hej Martin. Mam pytanie, mogła bym dzisiaj u ciebie przenocować? Pokłóciłam się z-
Przerwał mi
-Wszystko wiem, Nathan do mnie dzwonił, nie ma sprawy młoda, wbijaj. Porozmawiamy o tym co dokładnie się stało...
Powiedział, i sam jego głos już mnie przekonywał że wszystko będzie dobrze
-Dzięki, kocham cię.
Zaszkliły mi się oczy, i rozłączyłam się. Martin zawsze był na moje zawołanie. Byłam jego jedynym rodzeństwem, i to jeszcze młodszym... Bez zastanawiania się że Nathan może się martwić, ruszyłam do domu mojego brata.

Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz