Posiadłość Sicario
(Perspektywa Madeleine Devil)Właśnie miałam wychodzić, aż tu nagle zatrzymał mnie Nathan -A ty gdzie się wybierasz?- zapytał -Do szpitala- powiedziałam -Leży tam ktoś ważny dla ciebie?- kontynuował pytania -Ryder Mornon- westchnęłam, a ten zmarszczył brwi. -Coś ci nie pasuje?- dodałam, a ten lekko uśmiechną się po czym odpowiedział -Czyżby szykował się jakiś romansik?- zaśmiał się, a ja się zaczerwieniłam -Żaden romansik... Jesteśmy tylko przyjaciółmi... Chyba.- pod koniec sama zwątpiłam w to, co powiedziałam. -Skąd ta nie pewność?- Powiedział Nathan -... Całowaliśmy się...- powiedziałam -CAŁOWALIŚCIE SIĘ I TY GO NAZYWASZ SWOIM PRZYJACIELEM?!- Wykrzyczał z zdenerwowaniem Nathan. -Wiesz co, to nie ważne, nie jesteśmy jeszcze razem a ja się śpieszę.- odwróciłam się w stronę drzwi i zaczęłam iść, za mną usłyszałam jeszcze jego krzyk -Powodzenia!- ta kurwa powodzenia... Przyda się bo przez Nathana nasza relacja nie jest najlepsza, nie wiadomo czy w ogóle będzie chciał z mną gadać... Weszłam w auto i ruszyłam, po jakiejś minucie zadzwoniła do mnie Rissa, dzięki dużym wyświetlaczu w aucie, bez problemu odebrałam. -Czy ty właśnie odjechałaś z podjazdu autem Erika?...- zapytała -Może?...- odpowiedziałam -Błagam, powiedz że masz chociaż prawo jazdy...- kontynuowała -Oczywiście- gdy Rissa odetchnęła już z ulgą, ja dodałam -Że nie- po czym w słuchawce na chwilę zapadła cisza -KURWA MAĆ MADEL, TO NOWE AUTO!!!- Wykrzyczała -No i co z tego?- Rissa zaczęła powoli oddychać, żeby się uspokoić -Zdajesz sobie sprawę, że Nathan i Erik cię zabiją?...- zapytała, a ja stwierdziłam że trochę ją przestraszę -Nie no co ty, nic się nie... O KURWA JEBNĘ ZARAZ W SŁUP!!- Wykrzyczałam nie prawdę -MADEL KURWA MAĆ JAK ERIK SIĘ DOW...- Rozłączyłam się. Gdy byłam na miejscu weszłam do środka i przedstawiłam się recepcjonistce jako dziewczyna Rydera, bo inaczej by mnie nie wpuściła, logicznie. Powiedziała mi w której sali leży, ruszyłam do niej i pociągnęłam za klamkę, a drzwi się otworzyły. Ryder leżał na jednym z dwóch łóżek na tej sali, drugie z nich było puste. Blondyn odwrócił się, by zobaczyć kto przyszedł, gdy zobaczył mnie patrzył na mnie przez chwilę, po czym odwrócił się na drugi bok i udawał że śpi. Jest zły, tylko pytanie czy za to że całowałam się z Nathanem, czy może za to że wcześniej nie powiedziałam mu o Mafii?... -Hej...- odezwałam się, jednak bez rezultatu. Usiadłam na krześle obok łóżka, a torebkę położyłam na szafkę nocną. -Chcesz pogadać?- zapytałam, na co on skarcił mnie -Nie mamy o czym rozmawiać, wypierdalaj panno zajebana Madeleine Devil!- odpowiedział, na co ja zdziwiłam się. -A gdzie ten romantyk który urzekał mnie każdym swoim słowem?- zapytałam, na co on gwałtownie podniósł się, teraz był w pozycji siedzącej i dwoma rękoma opierał się o poduszki. -A gdzie tak grzeczna dziewczyna, która czysto teoretycznie NIE MA nic wspólnego z Mafią, i NIE całowała się z swoim byłym mężem na oczach jej wtedy potencjalnego partnera?!!- wykrzyczał, patrzyłam na niego i nie wiedziałam co powiedzieć -Jestem zmęczony.- powiedział znowu odwracając się ode mnie i kładąc się. Nie wierzyłam że to ten Ryder którego znałam dotychczas. -Gadając z nie wtajemniczonymi w mafię bardzo często zakładam maskę. Żyje w przekonaniu, że ludzie nie polubią ani nie pokochają mnie taką jaką jestem, bo w końcu jestem kryminalistką, zabiłam tyle osób i w ogóle... Ale potrafię się zatroszczyć o osoby na których mi zależy. Dlatego po tym jak wszystko się uspokoiło zabrałam cię do lekarza.- powiedziałam. -To nadal nie ma nic wspólnego z tym że się z nim całowałaś.- odpowiedział, a gdy już miałam się obronić ten znowu zrobił to samo, gwałtownie wstał i zaczą mnie osądzać. -Madel zabawiłaś się mną, bo wiesz że masz urok osobisty. Jesteś jak każda inna, chłopak myśli że znalazł miłość życia, po pierwszej mocniejszej kłótni przychodzi do niej z jej ulubionymi kwiatami, w głowie układa se milion kwestii jak wyznać jej miłość, ale po wejściu do jej pokoju widzi że całuje się z jej byłym, i to na dodatek mężem.- w jego głosie można było wyczuć okropny ból. Nieumyślnie go zraniłam. I to tak mocno, że nie chce mnie znać. Kocham go, i nie pozwolę żeby pierdolony Nathan Rossie mi go odebrał. -Nie chciałam go całować, to on mnie całował...- powiedział, i czułam że zaraz się rozpłaczę. -Oddawałaś pocałunek.- powiedział -Bo do cholery się go boję. Gdybym tego nie zrobiła, albo co najgorsze próbowała bym się wyrywać uderzył by mnie do chuja!!!- powiedziałam, a Ryder wbił w mnie wzrok -Ten człowiek jest nie poczytalny, utrzymuje z nim kontakt tylko z względu na mafię.- chwilę siedzieliśmy w ciszy, a ja zdążyłam się rozpłakać na co on nie zareagował. Wstałam, wzięłam torebkę i gdy już miałam wychodzić zatrzymał mnie -Madel, poczekaj.- odwróciłam się w jego stronę, po czym powiedziałam -Ryder, odpowiedz szczerze.- powiedział, a ten patrzył na mnie czekając aż coś powiem. -Kochasz mnie?- zapytałam blondyna. -No chyba nie- zaśmiał się chłopak, a ja wybiegłam z płaczem z jego sali nie zamykając za sobą drzwi... Biegnąc przez miasto myślałam, co dalej. Gdzie iść? Do domu? Co jak będzie tam Nathan? Normalnie poszła bym do Martina, tylko że go tu nie było... Ostatecznie poszłam do mojego domu, z nadzieją że nie zastanę tam Nathana Rossie. Drzwi były otwarte. Wiedziałam, że muszę jak najszybciej przetransportować się do pokoju, tak by Nathan nie widział że płakałam... Jednak gdy biegłam korytarzem zza rogu wyszedł właśnie on. Wpadłam na niego, a on mnie złapał, popatrzył mi w oczy i złapaliśmy kontakt wzrokowy... -Madel, czy ty płakałaś?...- zapytał rozkojarzony Nathan, nie wiedzący co się dzieje -Nie... Wcale...- odpowiedziałam speszona -Kłamiesz. Co ten skurwysyn ci zrobił?!- powiedział poddenerwowany... Wiedziałam, że to dąży w złą stronę. Nie miałam potrzeby zwierzać się komukolwiek, a już na pewno nie jemu... -Puść mnie, chce iść do pokoju, nie mam ochoty na rozmowy z nikim- powiedziałam -Okej, ale ostrzegam że rozjebie mu czaszkę o krawężnik- uśmiechną się do mnie i mnie puścił -Nie! To nie jego wina... To moja wina... znaczy twoja... Znaczy nasza wspólna!- spanikowałam -Możesz trochę jaśniej?...- zapytał patrząc na mnie jak na debila. No tak, za mną było przecież lustro. -Ryder widział jak mnie całujesz...- powiedziałam, po czym dodałam -A teraz serio Nathan, doceniam twoje starania ale chcę pobyć sama, dzięki że próbowałeś pomóc, ale jedyne co mogło by mi pomóc to wymazanie błędów z przyszłości, a tego nie da się zrobić.- powiedziałam, po czym przeszłam ocierając się o niego do dalszej części domu, weszłam po schodach i zamknęłam się w sypialni. I tak od kiedy jesteśmy wspólnikami, Nathan śpi w salonie. Odłożyłam torebkę, wykąpałam się i pomimo że była dopiero 17, ja byłam już w piżamie. Usiadłam na Fotelu, był skierowany w stronę okna, wzięłam telefon, słuchawki i słuchałam muzyki wpatrując się w okno. Po jakimś czasie, stwierdziłam że znowu napisz wiersz, może mu go zarecytuje żeby mi wybaczył? Nie, jestem amatorską pisarką. Nie spodoba mu się. Gdy Nathan zobaczył jeden z moich wierszy kłamał, aby nie było mi przykro. Usiadłam przy biurku, wyciągnęłam mój notes, ołówek, i zaczęłam bazgrać. Nie będę ukrywać, że nie było z mną najlepiej. Nim napisałam choć jedno słowo, szukając odpowiedniego rozpoczęcia tej poezji zalałam całą kartkę łzami. Ale w końcu mi się udało zacząć. Pisałam i pisałam, zawsze napisanie takiego wierszu zajmowało mi około od 30 minut do godziny, ale tu było inaczej. Starałam się zrobić wszystko, by ten oto wiersz był jak najbardziej wiarygodny. By czytelnik odczuł ból, z którym musiałam się zmierzyć, i na wypadek gdyby coś mi odbiło i chciała bym mu to pokazać, to chciałam napisać w tym wierszy jak bardzo go kocham, jak ciężko mi bez niego i że potrzebuje go do życia bardziej niż powietrza. W głowie miałam totalną gonitwę myśli, nie miałam pojęcia co napisać. Pisałam pierwszą godzinę, drugą, trzecią, aż w końcu przy czwartej godzinie skończyłam. Po skończonej robocie spojrzałam na okno. Było już ciemno i padał deszcz. Nie, to nie był deszcz. To była burza. Wstałam z fotelu od biurka, i spojrzałam na podjazd przez okno. Nathan pojechał, pewnie na teren Mafii, jest taki zapracowany. Wróciłam do biurka, włączyłam telefon i zobaczyłam że mam jedną nie odczytaną wiadomość. Ryder?! Niemal automatycznie kliknęłam w powiadomienie, nawet nie patrząc kto napisał, i przekierowało mnie na konwersację z Nathanem Rossie. Pierdolony byk, znowu mnie wrobił.
„Hej, musiałem już jechać bo dzwonili z pracy, ale wiedz że jak będziesz chciała pogadać to możesz na mnie liczyć... A, i jak skończysz pisać wiersz, mogła byś mi wysłać jego zdjęcie? Bardzo lubię czytać twoją twórczość, bo naprawdę masz talent. Z góry dziękuję 🥰"
Gdy to przeczytałam coś w mnie pękło. Pomimo że niby jest bez serca i w ogóle to mogę na niego liczyć. Stwierdziłam że zrobię to o co mnie poprosił, zrobiłam zdjęcie kartki, po czym sprawdziłam na nim czy każde słowo jest czytelne, wyraźne, i czy nic ja zdjęciu się nie zamazało. Śledziłam tekst słowo po słowie.„ Za oknem szaro,
tlenu zbyt mało,
byłeś mym tlenem,
mym ukojeniem.Słońce zachodzi,
księżyc przychodzi.
Deszcz tłumiący mój żal,
spadający z nieba,
niczym liście z drzewa.Myśląc tak o tobie,
dobrze o tym wiem,
że twe imię zapamiętam,
przez miesiące, lata te..."Nathan pochwalił mnie, a ja położyłam się na łóżku. Gdy już powoli zasypiałam, dostałam wiadomość. Nie była ona od Nathana... To był Ryder. „Hej, dostałem wypis z szpitala i w sumie to przemyślałem sobie to wszystko i może chciała byś się spotkać, pogadać o tym co ostatnio między nami było, i o tym co jest teraz...?" Odpisałam mu że oczywiście że chce się spotkać, pomimo że było już po północy. Umówiliśmy miejsce spotkania. Ubrałam się, wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam na spotkanie z nim. Było to w parku, przez który przepływało jezioro. Ryder Mornon stał na moście oddzielający pierwszą i drugą część parku, wpatrując się w wodę. Stanęłam obok niego, i tak samo jak on oparłam się o barierki mostu również patrząc w wodę... -To...? O czym chciałeś porozmawiać?- zapytałam -O tym co ostatnio między nami zaszło, i ja i ty popełniliśmy parę błędów, i wbrew naszej woli źle to wpłynęło na naszą relację...- odpowiedział -A skąd ta zmiana? Jeszcze dzisiaj w szpitalu nie chciałeś mnie znać...- powiedziałam, a Ryder siedział chwilę w ciszy, po czym dodał -Widziałem twój wiersz o mnie, przyznam, że masz talent...- odpowiedział, a ja spaliłam się z wstydu. Zajebie tego jebanego gnoja Nathana Rossie jak go spotkam, przysięgam! -Tylko powiedz mi, dlaczego ten talent marnuje się w jakiejś Mafii?- zapytał... I znowu wracamy do punktu wyjścia... -Ryder do cholery, to co ja robię nie powinno cię w ogóle interesować, nawet nie wiesz jak bardzo chciała bym cofnąć czas byś się o tym nie dowiedział...- powiedziałam. -Tyaaa.... Każdy z nas chciał by cofnąć czas. Ja na przykład cofną bym się do momentu gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, gdybym wiedział jak to się potoczy nigdy w życiu nie dosiadał bym się do ciebie.- w jego głosie można było wyczuć ból... -Ryder, wiem że mocno zjebałam. Wiem że nie chcesz mieć z mną nic wspólnego, ale wiedz że jesteś dla mnie w chuj ważny i zrobiła bym wszystko by ratować tą relację...- powiedziałam -Wszystko?- powtórzył pytająco blondyn -Tak, wszystko.- odpowiedziałam pewna siebie, a ten odwrócił się w moją stronę i popatrzył mi prosto w oczy. -A odejdziesz dla mnie z tej całej Mafii?- zapytał, a ja wbiłam w niego wzrok. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, w głowie zastanawiałam się nad tym. Być z moimi wspólnikami, przyjaciółmi. Czy być z chłopakiem moich marzeń? Nie mogłam wybierać, Ryder Mornon był słodki, romantyczny, kochany i w ogóle. Ale wyobraźcie sobie sytuację że wybrałam jego, a on pod wpływem czegoś tam zmienił się na złe, tak jak było to z Nathanem. Relacja z Ryderem przypomina mi relację z Nathanem na początku związku, i przed nim. Odwróciłam się w stronę wody znowu opierając się rękoma o barierki. -Nie da się tego jakoś inaczej załatwić?- zapytałam -Nie wydaje mi się...- odpowiedział Ryder. -Nie może być tak, że postarasz się zapomnieć o tym że jestem szefową Mafii, nasza relacja będzie taka jak dawnej, nie będę gadała ci o Mafii, i gdy już o tym zapomnisz kompletnie, zupełnie będzie tak, jak dawniej?...- zapytałam, chłopak siedział chwilę w ciszy. -Madel, zabiłem przez ciebie człowieka...- powiedział Ryder -Przynajmniej dzięki mnie masz z głowy pierwszy raz- powiedziałam w myślach kpiąc z niego. -Kurwa mać...- przerwałam mu -Ja pierdole Ryder nie zaryzykuję utraty przyjaciół dla ciebie.- powiedziałam -Zajebistych masz przyjaciół. Jedna która mnie zastrzeliła, drugi który podczas małżeństwa znęcał się nad tobą i cię zmolestował, i trzeci który kurwa nie umie robić nic więcej oprócz jednego kierowania autem. - powiedział, a mnie to zdenerwowało -Wiesz co kurwa, jak masz o nich tak mówić to faktycznie lepiej będzie jak zerwiemy kontakt. To MOJE życie i MOI przyjaciele i chuj ci do tego gdzie pracuje, z kim się zadaje i w ogóle!!- wykrzyczałam, i gdy już miałam odchodzić ten złapał mnie za nadgarstek. -Poczekaj Madel...- powiedział popatrzyłam na niego odwracając się w jego stronę. Nadal trzymał mnie za rękę, jednak nie wyrwałam się. Ten dotyk był przyjemny. -Niech będzie... Ale... Potrzebuje czasu, aby przyswoić te informacje... Może puki co, zostańmy po prostu przyjaciółmi?- zaproponował Ryder. Stałam patrząc na niego, po czym zapytałam -No dobrze... To?... Przyjaciele?...- a ten odpowiedział -Tacy od serca...- po czym przytulił mnie.
CZYTASZ
Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)
AdventureMadeleine Rossi, Rissa Caverman i Nathan Rossi czyli trójka głównych bohaterów którzy pracują w jednej Mafii, żaden z nich jeszcze nie wie, co ich spotka. Napady, bójki, strzelaniny. Ta książka zawiera również wątek miłosny, poruszę trudne tematy ta...