Zza mnie wybiegł nagle Medyk. Nathan momentalnie się odsuną by mu nie zawadzać, ten sprawdził jego oddech po czym wstał i powiedział. -Nie da się już nic zrobić... Przykro mi, szefie.- Nathana na te słowa zamurowało. Wiedziałam, że jak zaraz nie przejmę inicjatywy, stanie się coś złego -Słuchajcie, jak zaraz się nie ogarniemy będzie źle. Przypominam że na prawdziwej wojnie, zawsze są ofiary, a to kto był tymi ofiarami nie zależało od nas. Też straciłam parę minut temu brata, i pomimo że jest to dla mnie ciężkie, to wiem że puki jesteśmy na polu walki nie możemy się załamywać i stawać w miejscu. Przyjdzie na to czas, ale nie teraz. Musimy walczyć. Tu i teraz.- powiedziałam motywując ich -Nie mamy nawet planu.- odezwał się Nathan -Odezwał się specjalista od improwizowania... A proszę bardzo, idź sobie do nich i się poddaj, nikt inny za tobą nie pójdzie. Nathan do cholery, w grę wchodzi nie tylko nasze życie, ale też reputacja Mafii. Wyobraź sobie, ja i ty giniemy tutaj. Co dalej dzieje się z mafią co?- zapytałam -Nie wiem... Upada?- zapytał Nathan, a ja na to przytaknęłam. -Zawsze ty na akcjach obmyślałaś plan działania, masz do tego łeb, pomyśl Madeleine.- gdy Erik to powiedział, strzały ucichły. Zaczęłam obserwować, co robią wrogowie. Mieli dwa wozy, skończyła im się amunicja i się dobierali. Nagle mnie olśniło... -Medyk idź do Rissy, zabierz z tąd zwłoki Matteo. Erik, do zbrojowni po bazukę. Nathan, zostajesz z mną i patrzysz czy nikt do nas nie strzela.- wszyscy posłusznie zaczęli wykonywać swoje przydzielone zadania. Gdy Erik wrócił z Bazuką, dał mi ją a ja zaczęłam celować w jeden z ich wozów. -Muszę mieć przynętę.. albo coś, co zmusi ich do bycia jak najbliżej ich wozów.- chwilę poczekałam, po czym wpadłam na pomysł -Dla niepoznaki chwilę się postrzelamy, nie dajmy się trafić. I tak straty są kolosalne. Poczekamy aż będą musieli się dobrać, a wtedy zobaczycie co dalej.- powiedziałam nie tylko do osób obok mnie, a też do krótkofalówki. Zrobiliśmy tak jak powiedziałam. Strzelaliśmy się, a gdy nadeszła chwila gdy wszyscy schowali się do aut, chwyciłam za bazukę i wystrzeliłam kulę trafiając w jeden z wozów. Efekt podobny do momentu gdy strzeliłam w rezerwę z paliwem. Jednak o wiele bardziej efektywny, poszła reakcja łańcuchowa i wszystkie samochody zostały wysadzone. Nic nie zostało z nich. Na takie akcje bierze się przynajmniej 90% swojej Mafii, i jestem pewna że Martin zabrał swoją prawą rękę. Jako że wszyscy zginęli, łącznie z moim bratem i potencjalną jego pomocnikiem, mafia się nie odrodzi. -Pierwsze bliższe spotkanie z nimi, i już ich nie ma?...- zapytał Erik. -To tylko świadczy o ich ilorazie inteligencji- Powiedziałam -Ale chwila, coś mi tu nie pasuje. Skąd mieli wiedzieć gdzie jest nasza posiadłość?...- po tym jak Nathan to powiedział, każdy zaczą się zastanawiać, a ja modliłam się by nie wpadli na nic. Nagle Rissa odezwała się za nami. -Przecież to oczywiste, zastanówcie się.- podeszła do krańca dachu. -Szefem Mafii był Martin- dodała, a ja wiedziałam że już jestem w dupie i szukałam wymówki. -Martin jest bratem Madeleine...- powiedział Erik. -Ale to znaczy że...- dodał Nathan, po czym każdy z nich krzywo się na mnie popatrzył. -Chyba sobie z mnie żartujecie, ja nie mam z tym nic wspólnego, przysięgam.- powiedziałam próbując się jakkolwiek obronić. -No sory Madeleine, wszystko na to wychodzi.- powiedziała Rissa, a ja usłyszałam syreny. -Mam wrażenie, że nie to na tą chwilę jest naszym największym problemem.- pod nasz dom podjechał radiowóz... -Ja pierdole... Wszyscy na dół przed drzwi, już!- rozkazał Nathan. Zrobiliśmy tak jak rozkazał. Ja z Nathanem ustawiliśmy się przed drzwiami, natomiast Erik i Rissa ustawili się bardziej z boku, nie byli w zasięgu wzroku policjantów, którzy właśnie zapukali do drzwi. Nathan otworzył drzwi i udawał spanikowanego -Jak dobrze że ktoś zadzwonił na policję! Tak bardzo się baliśmy w raz z moją przyszłą żoną!- jak już to byłą żoną... -Wiecie państwo co tu dokładnie się stało?- zapytał policjant -Nie mamy pojęcia, siedzieliśmy w naszym domu gdy usłyszeliśmy strzały. Ani ja, ani ona nie byliśmy w stanie choć na chwilę się wychylić. Zbyt bardzo się baliśmy. Prowadzimy spokojne życie, takie rzeczy nie są u nas codziennością. Żona jest w ciąży, stres państwa przyjściem jest kompletnie nie potrzebny.- policjanci nawet nas nie spisali, i poszli. -Rissa, Erik, postarajcie się jak najbardziej zminimalizować szkody po tym terrorze, a ty Madel, do gabinetu. Musimy poważnie porozmawiać.- no i mam przejebane. Poszłam z nim do jego gabinetu, on usiadł za biurkiem a ja na przeciwko niego. -Masz coś wspólnego, z tym co się stało?- zapytał -Z tym, że dzięki mnie udało nam się ich pokonać? Owszem, mam z tym coś wspólnego. Bardzo przepraszam, następnym razem się zamknę i nie będziecie wiedzieli co robić pajace- powiedziałam ironicznie. -Madel do chuja nie wkurwiaj mnie, pytam czy wygadałaś Martinowi cokolwiek związanego z Mafią?!- wykrzyczał, a ja siedziałam cicho, dając mu do zrozumienia że to zrobiłam. -Jezus... Madel, wiesz na jakie niebezpieczeństwo nas naraziłaś?! Przez ciebie zginą Matteo!- siedziałam cicho, stwierdziłam że Nathan ma prawo mnie opieprzyć bo mocno zjebałam. Nathan kontynuował -I co ja mam z tobą zrobić?!- był wściekły.
-Dać mi święty spokój?! Do cholery, Nathan przejrzyj na oczy. W dzień w którym mu to powiedziałam ty mnie zgwałciłeś, byłam pod wpływem emocji, jak tylko mu o tym powiedziałam od razu tego pożałowałam. Gdybym przez ciebie nie byłam w takim stanie, nic takiego by się nie stało do chuja.- powiedziałam również wkurwiona -No tak, oczywiście, najlepiej zwalić całą winę na mnie.- powiedział -Do kiedy nędznej. Nie chodzi mi tu o zwalanie winy na nikogo! Myślisz, że to takie proste okłamywać swojego jedynego brata?! Jedyną osobę z rodziny... Jedyną osobę, która chciała mnie wysłuchać. Jedyną osobę która stała po mojej stronie gdy robiłeś mi te wszystkie okropne rzeczy...- zaczęłam mocno płakać. -Nie przesadzaj...- powiedział Nathan -JAK KURWA NIE PRZESADZAJ?!!...- zrobiłam chwilowy odstęp, po czym dodałam -Zabiłeś go... Zabiłeś jedyną osobę, która mnie kochała.- zaczęłam stopniowo jeszcze mocniej płakać. -Madel...- czy on próbował mnie uspokoić? Jak tak to chujowo mu to wyszło... -To wszystko twoja wina... Nie masz serca człowieku... Jeszcze za to pożałujesz, przysięgam. A teraz wychodzę...- wstałam, a następnie skierowałam się do drzwi, gdy złapałam za klamkę Nathan powiedział -Madel kurwa...- odwróciłam się w jego stronę, czekając aż coś powie... -Przepraszam. Ale gdybym go nie zabił, on zrobił by to z tobą.- powiedział -Co powiedziałeś?...- zamurowało mnie. -No powiedziałem że gdybym go nie zabi...- przerwałam mu -Nie! To co powiedziałeś wcześniej!- powiedziałam -„Ale"?- zapytał, a ja uśmiechnęłam się w jego stronę po czym po prostu wyszłam. Nathan Rossie potrafi przepraszać. Co jak co ale w tym świecie już wszystko widziałam. Nawet Auto z Autopilotem. Albo helikopter mieszczący się na balkonie. A teraz jeszcze Nathan Rossie przepraszający mnie? Już nic mnie nie zdziwi. Dosłownie nic.
CZYTASZ
Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)
AdventureMadeleine Rossi, Rissa Caverman i Nathan Rossi czyli trójka głównych bohaterów którzy pracują w jednej Mafii, żaden z nich jeszcze nie wie, co ich spotka. Napady, bójki, strzelaniny. Ta książka zawiera również wątek miłosny, poruszę trudne tematy ta...