Perspektywa Nathana Rossie
Szedłem przygnębiony po mieście szukając jakiejś restauracji a w głowie jedyne co miałem to wspomnienia z Matteo, chłopak nie żyje już od czterech miesięcy, lecz pomimo starań nadal nie moge odgonić myśli związanych z nim. Tęsknię za jego uśmiechem.
Po chwili spaceru wszedłem do najdroższej restauracji w Los Angeles. 71Above. Nie jadałem tu często lecz chwila relaksu i dobrego jedzenia dobrze zrobi na moje ciało.
Usiadłem przy stoliku, który znajdował sie obok dużego okna a po chwili podeszła do mnie młoda kelnerka.
- Dzień Dobry - przywitała się przyjemnym głosem i podała mi menu po czym lekko sie ukłoniła i wróciła za lade.
Wybrałem steka i butelke czerwonego wina
- Życzę smacznego - uśmiechnęła się i poszła odebrać zamówienie od innego klienta.
Zerkałem wzrokiem po pomieszczeniu aż moją uwage przykuł młody chłopak z blond włosami, siedział przy stoliku najprawdopodobniej wraz z swoimi rodzicami.
Siedziałem zapatrzony w niego aż w którymś momencie, chłopak spojrzał sie w moją strone i lekko się uśmiechnął, na co ja oderwałem od niego wzrok i nalałem wina do kieliszka. Miał na oko 18 bądź 19 lat, miał dziecięca twarz i był chudy lecz wysportowany, zerknąłem na niego jeszcze raz. Nadal był we mnie wpatrzony. Próbowałem złapać z nim kontakt wzrokowy lecz nagle zadzwonił mój telefon. Kolejny klient. Cmoknąłem nie zadowolony na co chłopak lekko sie uśmiechnął, odebrałem telefon w sprawie przemytu broni. Jak zwykle osoba która o to prosiła była strasznie tępa a rozmowa z nią nie kleiła się tak jak powinna. Gdy skończyłem rozmowe odłożyłem telefon obok kieliszka i zająłem się swoim już lekko zimnym stekiem, chwile później ktoś sie do mnie dosiadł. To był TEN blond włosy chłopak, który z wyglądu przypominał anioła. Był przeciwieństwem Matteo, on z wyglądu był diabłem, co najbardziej mnie w nim urzekało.
- Dzień Dobry - powiedział z uśmiechem na twarzy - Mam nadzieje że Panu nie przeszkadzam.
- Dzień Dobry - uśmiechnąłem się do niego - Spokojnie, nie przeszkadzasz - spojrzałem w jego oczy. Były jak morze w którym w każdym momencie mógłbym sie utopić.
- Jak ma Pan na imię? - zapytał kładąc ręce pod brodę
- Nathan, Nathan Rossie - puściłem mu oczko na co on lekko sie zarumienił i schował twarz w ręce - a ty słodku?
- Ethan.. Ethan Russo - wydukał zawstydzon, chwile później spojrzał na mnie i gdy zobaczył moją zdziwioną twarz powiedział - Zawstydza mnie Pan!
- Daj spokój z tym "Pan " - pokazałem palcami cudzyslow - Mam dopiero 30 lat, nie jestem aż tak stary - powiedziałem a na jego twarzy malował sie szok
- jesteś starszy odemnie o prawie 11 lat - powiedział zszokowany tym co właśnie se uświadomił.
Kolejne kilka godzin spędziliśmy na rozmowie o naszym zainteresowaniach, bądź sprawach sercowych. Dowiedziałem się że jest biseksualny i nie dawno zerwał z chłopakiem. Gadaliśmy jeszcze chwile gdy zadzwonił do mnie telefon.
- Gdzie ty jesteś?! - wykrzyczała mi do ucha Madeleine
- Weź przestań krzyczeć, bo mnie głowa od tego nakurwia - syknałem na nią na co kobieta prychnęła
- Jest prawie 23 a ciebie nadal nie ma w rezydencji, wszyscy na ciebie czekamy
- Jestem w restauracji, a bardziej na randce, więc daj mi spokój chociaż raz w takim momencie - po tych slowach Ethan spojrzał sie na mnie i lekko sie zarumienił.
- Po pierwsze kto by ciebie chciał, a po drugie nie ma cie już 12h, wyszedłeś z domu o 11 a jest kurwa 23! - wykrzyczała
- Złość piękności szkodzi - powiedziałem żeby ją wkurzyć jeszcze bardziej
- Jak cie spotkam to ci.. - wzdychnęła
- Dobra, daj spokój, będę za godzinę
- No ja mam nadzieje!
Rozłączyłem się po czym z uśmiechem odłożyłem telefon na stolik.
- idiotka - mruknąłem do siebie po czym sie zaśmiałem
- Kto to był?
- Moja.. była żona, aktualnie jesteśmy dla siebie tylko przyjaciółmi i wspólnikami
- Oh.. okej
- Masz jakieś rzeczy ze sobą? - zapytałem na co chłopak pokiwał głową - jedziesz ze mną, jutro odwioze cie do domu - Chłopak nie widział co powiedzieć lecz grzecznie ruszył za mną w stronę niedawno kupionego lamborghini, było ono koloru pomarańczowego z czarnymi felgami. Otworzyłem mu drzwi od strony pasażera po czym ja zająłem miejsce kierowcy i z rykiem silnika ruszyliśmy do posiadłości mafii.
Podczas drogi nie gadaliśmy zbyt wiele, jedynie ja od czasu do czasu kładłem rękę na jego udzie na co chłopak reagował uśmiechem.
- Jesteśmy - powiedziałem po czym kazałem mu czekać. Otworzyłem jego drzwi po czym chwyciłem go pod ramie i ruszyliśmy w strone domu.
- No brawo, jesteś jednak szybciej - oburzyła sie kobieta na co ja parsknąłem śmiechem i wraz z Ethanem ruszyliśmy w strone kanapy.
- Czemu na mnie czekaliście? - zapytałem siadając w rogu kanapy tak aby móc sie oprzeć, Ethan skorzystał z okazji i wtulił sie w mój prawy bok
- Bo dzisiaj jest ostatni dzień miesiąca! Zawsze wtedy robimy spotkanie co do pieniędzy z akcji i na co je przeznaczymy
- To ja wam do tego jestem potrzebny? Przecież mogliście powiedzieć mi to jutro, przez kilka lat tak robiliście - powiedziałem lekko poddenerwowany. Wsadziłem prawą rękę za plecy Ethana i przyciągnąłem bliżej siebie.
- Kurwa Nathan! Byłeś tylko na jednym takim spotkaniu! - wydarła sie Madeleine - I zostaw tego biednego chłopaka, widać że ma traume bo dotyka go jebany golem - spojrzała z uśmiechem na chłopaka, co on też odwzajemnił i cicho sie zaśmiał.
Przez 2 godziny gadaliśmy na temat pieniędzy, które ostatnio zdobyliśmy i na co je przeznaczymy, większość poszła na rozbudowe a mniejsza część na nowe, lepsze bronie i sprzęty (kamizelki i inne ochraniacze) Dla Erika postanowiliśmy ogarnąć nowe służbowe auto a dla Rissy lepszy sprzęt szpiegowski, pod koniec spotkania poczułem jak ktoś podnosi moją dłoń i obraca sygnet na wskazującym palcu, zerknąłem w dół i zobaczyłem znudzonego Ethana, który bawi sie sygnetem i moją dłonią.
- Jesteś śpiący? - zapytałem na co chłopak mruknął - To spróbuj zasnąć, potem cie przeniose do pokoju.
Tak jak go poprosiłem tak było, 20 minut później spał wtulony w moją rękę.
- Zabrać go do pokoju? - zapytała Rissa
- Nie trzeba - powiedziałem po czym wziąłem go na ręce - Dobranoc wszystkim.- - Nie zgwałć go! - krzyknęła Made a ja odwróciłem sie w jej strone żeby przesłać jej mordercze spojrzenie - Dobra, daj spokój dziadku.- - Przysięgam że jak tylko odłożę Ethana to przyjde i Ci przypierdole - zagroziłem na co Kobieta wywróciła oczami i nalała sobie jak i Rissie wino do kieliszka.
Ruszyłem w strone mojej sypialni w rezydencji, gdy otworzyłem drzwi poczułem zimny powiew wiatru. A no tak, nie zamknąłem okna i przez dwa dni było otwarte
- Kurwa, nie mogę cię zostawić w takim zimnym pomieszczeniu - mruknąłem i położyłem chłopaka na środku łóżka i przykryłem szczelnie kołdrą.
Gdy wychodziłem nagle Ethan sie obudził
- Gdzie idziesz? - zapytał zaspanym głosem
- Zostań ze mną, proszę - złapał mnie za rękę i lekko pociągnął w swoją strone.
- Musze zejść do nich na dół, przyjdę do ciebie, obiecuje - powiedziałem na co Ethan posmutniał -Oh.. no okej, zaczekaj tu 5 minut, przebiore sie tylko - powiedziałem i ruszyłem w strone garderoby aby wyciągnąć z niej białą koszulkę i bokserki i poszedłem do łazienki żeby sie przebrać.
Gdy wróciłem zobaczyłem że Chłopak siedzi na łóżku i patrzy w telefon.
- Do spania - rozkazałem
- Telefon mi padł, nie mam jak zadzwonić do rodziców, pewnie sie martwią - powiedział odkładając obok telefon - mówiłem im że wrócę do domu za godzinkę
- trzymaj - podałem mu swój.
Ethan rozamawiał ze swoją mamą dobre 20 minut, w tym czasie ja położyłem się i czekałem na chłopaka.
- Mamo ale ja nie mam jak teraz wrócić! - krzyknął - Jestem u znajomego, nie martw sie o mnie - powiedział poddenerwowany - Nie wiem czy będzie chciał z Tobą rozmawiać - spojrzał na mnie po czym wzdychnął.
- Daj mi telefon - wstałem po czym do niego podszedłem - Dobry wieczór, Nathan Rossie z tej strony, pański syn jest cały i zdrowy, właśnie kładziemy sie spać
- Dobrze, dziękuję za te informacje i proszę przekazać że Ethan ma być jutro przed 15 w domu - powiedziała starszym lecz miłym dla ucha głosem - Dobranoc - rozłączyła się.
- A teraz wskakuj pod kołdrę - rozkazałem mu na co on lekko sie uśmiechnął, i posłuchał się. Jako iż w pokoju faktycznie było dość zimno, miałem dobrą wymówkę by się do niego przytulić. Przysunęłem go do siebie, w momencie gdy obydwaj leżeliśmy już w łóżku. Natomiast on wtulił się w mnie, i właśnie w takiej pozycji zasnęliśmy... Z rana obudziłem się, a Ethan siedział na sofie, i najprawdopodobniej czekał aż wstanę. -Dzień dobry księżniczko!- powiedział pobudzony i szczęśliwy Ethan. -Dzień dobry... - powiedziałem ziewając. -10 godzina... Ile można spać?- zapytał zdziwione Ethan. Wstałem wzruszając ramionami, usiadłem obok niego i przytuliłem go na przywitanie, a on odwzajemnił uścisk. -Jesteś głodny?- zapytałem -Trochę- odpowiedział troszkę zawstydzony. -Poczekaj tu chwilkę!- powiedziałem, po czym wyszedłem z pokoju, i poczułem piękny zapach wynoszący się z kuchni... Wszedłem do niej, i zobaczyłem Madel, która stoi przy kuchence i coś robi. Na stole stał talerz, a na nim pięknie wyglądające Pankejki... „Szybko wezmę ten talerz, Madel nawet się nie skapnie że ktoś to zabrał" i podszedłem do stołu, sięgając po talerz.
-Nawet nie próbuj bo zginiesz.- powiedziała Madeleine. Jak ona to zrobiła?... Nawet nie odwróciła się w moją stronę ani na sekundę, a poruszałem się bez szelestnie... -Ale Mad...- kobieta przerwała mi -Poczekaj do chuja!- Odeszła od kuchenki, podeszła do stołu gdzie leżały pyszne pankejki. Polała je miodem, i posypała owocami. Wyglądały tak smacznie. -Nie zjedz wszystkiego po drodze do pokoju grubasie- zaśmiała się Madeleine, a ja popatrzyłem na nią zabójczym wzrokiem już legalnie biorąc z stołu pankejki. -Życz mu smacznego!- powiedziała -Dziękuję- nie zdążyłem ogarnąć, że powiedziała żyć MU smacznego, a nie życzę smacznego. Dlatego podziękowałem, a gdy uświadomiłem to sobie popatrzyłem na nią znacząco, a ona chytro się do mnie uśmiechnęła. -Chyba coś ci się pali...- powiedziałem, a ona gwałtownie odwróciła się. -KURWA MAĆ MOJE PANKEJKI...- Zaśmiałem się, a gdy wychodziłem z kuchni Madel skorzystała z tego że drzwi sią otwarte, i wykrzyczała -RISSA TA PORCJA JEST SPECJALNIE DLA CIEBIE- Przez to co powiedziała, prawie upuściłem talerz. W końcu dotarłem do pokoju, położyłem na stół pankejki i powiedziałem Ethanowi żeby zjadł, po czym ubraliśmy się, i pojechaliśmy do mojego domu rodzinnego, gdzie zastaliśmy moją mamę. Przywitaliśmy się, i zaprosiła nas na kawę. -Ethan, powiedz mi, co zamierzasz robić w przyszłości?- zapytałam moja mama, Nathalia Rossie, na co chłopak dość mocno się speszył... -Mamo!- wykrzyczałem ostrzegawczo -No co, chce wiedzieć czy Ethan to aby na pewno dobry wybór!- odpowiedziała Nathalia -Dobry wybór?- powtórzył pytająco chłopak -Nie wiem czy wiesz, ale Nathan bardzo lubi młodszych od siebie!- wykrzyczała upokarzając mnie. Mogłem tu z nim nie przyjeżdżać. Popatrzyłem na Ethana, który był cały czerwony i zawstydzony. Temat się skończył, gadaliśmy przez jakiś czas, po czym wyszliśmy z domu, weszliśmy do auta i stwierdziłem że odwiozę go już do jego domu... Gdy byliśmy pod jego domem, zapisałem mu mój numer telefonu na kartce, po czym powiedziałem mu by zadzwonił gdy tylko będzie mógł, pożegnaliśmy się i poszedł, natomiast ja błyskawicznie wróciłem na teren Mafii, i zamknąłem się w swoim biurze wyczekując rozmowy z nim i ogarniając papierkową robotę.
CZYTASZ
Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)
AdventureMadeleine Rossi, Rissa Caverman i Nathan Rossi czyli trójka głównych bohaterów którzy pracują w jednej Mafii, żaden z nich jeszcze nie wie, co ich spotka. Napady, bójki, strzelaniny. Ta książka zawiera również wątek miłosny, poruszę trudne tematy ta...