Nate, nie zostawisz mnie?

8 0 0
                                    

Przed szpitalem
(perspektywa Matteo)

Ostatnio dowiedziałam się, że Nathan trafił do szpitala. Strasznie się o niego boję. Wiem, że za nie długo ma wypis, jednak jedna chwila bez niego trwa całą wieczność. Wszedłem do środka, dowiedziałem się na którym sorze leży, i poszedłem pod drzwi. Złapałem za klamkę, jednak zanim na nią nacisnąłem w głowie pojawiało mi się miliard kwestii, co mam powiedzieć albo jak się zachować. Ostatecznie postanowiłem improwizować. Wszedłem drzwiami, w pokoju leżało dwóch chłopaków, pierwszego z nich nie kojarzyłem, popatrzył na mnie a następnie skrzywił się i zaczą gapić się w telefon. Popatrzyłem na drugie z łóżek, i zobaczyłem jego. Nathan Rossie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, sposób w jaki patrzył na mnie Nathan oszałamiał mnie. Podszedłem do niego, i usiadłem na krześle obok. -Hej Matteo!- wykrzyczał zdeterminowany Nathan. -Aż tak cieszysz się na mój widok?- zaśmiałem się -A żebyś wiedział- Odpowiedział Nathan. -Jak się czujesz?- zapytałem -Jak na mój wiek? Zajebiście- Mój kochany staruszek... -Dzisiaj już ostatnie badania, sprawdzania czy wszystko wróciło do normy i mogę wracać- powiedział -Oooo to super!- po tym jak to powiedziałem, popatrzyliśmy sobie w oczy. Nie mogliśmy ich od siebie oderwać. Chciałem czegoś więcej. Rzuciłem się w jego ramiona i zaczęliśmy się całować. Nathan złapał jedną ręką za moją talię, a drugą za tył głowy. Natomiast ja zawisnąłem dwoma rękoma na jego szyi. Zacząłem całować go coraz głębiej, a on przestał, i się odsuną. Zszedłem z jego łóżka, co się stało? Coś źle zrobiłem? A może mu się nie podobało? Nagle do pokoju weszła pielęgniarka. No tak, ostatnie badania -Przykro mi, ale muszę pana wyprosić.- powiedziała do mnie pielęgniarka -Nie ma problemu, a ile to potrwa?- zapytałem -Od 30 minut do godziny- powiedziała pielęgniarka, a ja wyszedłem z soru, następnie z szpitala i wróciłem na teren Mafii.

Parę dni później na terenie Siciaro

(Perspektywa Madeleine)

Siedzieliśmy wraz z Rissą, Erikiem i Matteo na strzelnicy, obserwowałam który z nich najlepiej strzela. Było to Matteo, nic dziwnego, był snajperem, miał świetne oko. Nagle włączył się alarm. To nie były ćwiczenia. Cała trójka zaczęła panikować... -Wszyscy spokój, nie raz to ćwiczyliśmy, wszyscy na górę do zbrojowni, i ubierać się w kamizelki kuloodporne już!- rozkazałam, wszyscy zaczęli wbiegać po schodach a ja zaraz za nimi. Gdy byliśmy w zbrojowni, usłyszeliśmy strzały pierwsze strzały. Byłam ubrana jako pierwsza, więc wybiegłam na korytarz a tam zobaczyłam Nathana który też już był gotowy -Daj im bronie, chuj z tym że część prawie że nie umie strzelać. Snajper na dach, już!- rozkazał. A ja weszłam do środka zbrojowni, patrzyli na mnie i czekali na rozkazy. -Słyszałeś szefa?! Zapierdalaj na dach i nie daj się postrzelić!- wykrzyczałam do Matteo, a ten wybiegł z zbrojowni i ruszył schodami na dach. -Wy dwaj, za mną ale już!- pobiegliśmy na specjalne okna do strzelania, łatwo można się było schować. Rozdałam im po lufie, następnie Rissa wychyliła się lekko by zobaczyć ilu jest przeciwników. -10... 20... 30? Do chuja, ich tam jest z 50- powiedziała przestając się wychylać. Dałam im jeszcze krótkofalówki dzięki którym kontaktowaliśmy się z Nathanem, Matteo i resztą ludzi z Mafii. Nasi zaczęli strzelać. Zrobiliśmy to samo. Gdy na chwilę spojrzałam przez okno, na dół, zobaczyłam go... Martin Devil stał na czele uzbrojonej Armii, która strzelała do nas. Obiecał mi, że tego nie zrobi. Jak widać, jego obietnica jest warta obietnicy Nathana, tak szybko jak go pokochałam, jeszcze szybciej go znienawidziłam... Strzelałam głównie na ślepo, i nim zobaczyłam że jedna z osób zauważyła nas, został oddany strzał. Zaraz po nim Rissa padła na ziemię, ja i Erik poszliśmy w jej ślady. Ale chwila coś tu nie gra. Przecież Rissa nie miała by tak szybkiej reakcji -O JA PIERDOLE- Wykrzyczał Erik. Spojrzałam na Rissę, i szybko tego pożałowałam. -Rissa Caverman oberwała... W okolice serca...- powiedziałam do Krótkofalówki. -Mamy wolnego Medyka, bierzcie ją na oddział medyczny.- odezwał się Nathan, gdy Erik to usłyszał wziął Rissę, tak jak pannę młodą, i zaczą biec tam gdzie teraz ona powinna się znajdować. Nie mogłam zostać, w miejscu gdzie byłam zlokalizowana. Ruszyłam tuż za nimi, w trakcie biegu słyszałam jęki Erika -Nie zostawiaj mnie, błagam...- dotarliśmy na miejsce. Lekarz Mafijny od razu się nią zajął, a ja powiedziałam do Erika. -Idź pomóż naszym, ten widok może być dla ciebie traumatyczny.- -Ale co z nią?! Będzie żyć?- zapytał zdenerwowany Erik -Co do drugiego to nie mamy pewności, ale zostanę z nią i przypilnuje by nic więcej się nie stało.- powiedziałam spokojnie -Bardzo pocieszające wiesz kurwa?!- wykrzyczał -Nie tym tonem.- odpowiedziałam, a on po prostu poszedł pomóc reszcie. Gdy Rissa oprzytomniała, Lekarz powiedział że puki co nie może nic więc zrobić. Usiadłam obok niej. -Szefowo? Co się... Stało?- zapytała -Zostałaś postrzelona. Brakowało parę metrów, a dostała byś prosto w serce.- wytłumaczyłam jej, a ona aż drygła na wiadomość o tym... Byliśmy same na sali. Pomogłam Rissie wstać, by usiadła na łóżku. Nagle zaczęła wpatrywać się z przerażeniem w punkt gdzieś za mną. Nim zdążyłam zapytać o co chodzi albo się obrócić, usłyszałam przeładowywanie broni... Erik by nas nie zdradził, to samo z Nathanem. A Matteo był na dachu. Co do cholery robił ktoś z przeciwnej mafii na naszym terenie? To nie było ważne, ważny był ten moment. Tu i teraz. Stałam wpatrzona w Rissę, gdy za mną ktoś do mnie celował. Ale kto? Jak się odwrócę zastrzeli mnie. Jakikolwiek ruch zrobiony przeze mnie skończy się strzałem, tym razem celnym bo ta osoba jest blisko. -A ja byłem pewny, że staniesz po naszej stronie, a nie po ich.- powiedział dobrze mi znany, męski głos. -Martin?...- zapytałam, usłyszałam jak się zaśmiał, a następnie słyszałam kroki. Zbliżał się do mnie. Poczułam jego oddech na moim karku. Najgorsze jest to że nie mogłam nic zrobić. Przyłożył pistolet, do mojej głowy. -Martin nie rób nic głupiego, jestem twoją siostrą. Dogadamy się jakoś. Czego chcesz? Pieniędzy? Pomocy w strzelaninie?- powiedziałam zestresowana. -Nic nie chce... A nie, chwila. Chce twojej śmierci.- zaśmiał się
-Zastanów się co mówisz. Chcesz śmierci własnej siostry?...- zapytałam mając nadzieję, że go przekonam. -Nie, chce śmierci szefowej mafii, która jest dla mnie poważną konkurencją. Ten twój natanuś szybko się podłamie a wtedy my zareagujemy.- powiedział Martin. -Chcesz poświęcić życie własnej siostry, dla wojsk chorej Fantazji?!- wykrzyczałam -Tak i dokładnie- powiedział -JESTEŚ TAKI SAM JAK NATHAN!!- krzyknęłam, a ten przycisną mocniej broń do mojej głowy i powiedział -Nie porównuj mnie do niego- po czym siedzieliśmy chwilę w ciszy. -Za każdym razem, sprzątaliście nam wszystko co najlepsze do obrabowania sprzed nosa, tyle razy wchodziliście mi w drogę nie wiedząc o tym.- zaczą stopniowo coraz mocniej przyciskać broń do mnie, objął mnie za talię unieruchamiając moje ręce, i kontynuował. -To nie tak że jestem złym bratem, prawda jest taka że robię wszystko by ci i mi było jak najlepiej. Wystarczająco się nacierpiałaś na świecie, pora z niego zejść i smażyć się w piekle malutka.- nie miałam ci zrobić trzymał mnie mocno. Jaki kolwiek ruch, a on ruszył by pistoletem strzelając we mnie. Byłam uziemiona. Popatrzyłam na Rissę, która z miny przerażenia nagle uważnie obserwowała co się dzieje. Nagle usłyszałam strzał gdzieś za mną. Pogodziłam się z śmiercią. Jednak Martin poluzował ucisk, aż w końcu całą mnie puścił i upadł na ziemię upuszczając pistolet. Odruchowo szybko kopnęłam pistolet z dala od jego ręki, a sama błyskawicznie wyjęłam swój z kieszeni zaczynając celować w leżącego. Jednak on był już postrzelony. Ten strzał z pistoletu. Nie mógł być z jego pistoletu bo bym nie żyłam popatrzyłam na drzwi od kliniki, i zamurowało mnie. W drzwiach stał Nathan Rossie, z wyciągniętym pistoletem. -Zabiłeś go...- upuściłam pistolet na ziemię, po czym upadłam na kolana i zaczęłam płakać nad Martinem. -Nie miałem wyboru.- odpowiedział. -JAK KURWA NIE MIAŁEŚ?!- Wykrzyczałam -Do cholery Madel, on cię prawie zabił. Musiałem cię ratować.- powiedział, a ja popatrzyłam na niego zapłakana -Zależy ci na mnie?...- zapytałam -Nie mogłem pozwolić by cię zabił... Przecież jesteś w ciąży.- powiedział -Czyli zależy ci na naszym dziecku?- zapytałam -Do cholery, zależy mi na tym bo nasza Mafia nadal miała najlepszą szefową jaką tylko mogła sobie wymarzyć.- powiedział Nathan, po czym wyszedł. Popatrzyłam w tył, na Rissę. Ona, jak i ja, byliśmy w szoku. Co tu się stało. Martin nie żyje. Nagle usłyszałam krzyk „Kurwa mać strzelają w snajpera" po czym zostawiłam Rissę samą, wybiegłam Na dach. Zobaczyłam Nathana, który klęczył przed leżącym Matteo, miał opartą głowę o prawą rękę Nathana, a jego lewa ręka trzymała dłonie Matteo. Postrzelili go?....





Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz