Tajemnica zawsze wyjdzie na jaw...

16 0 0
                                    

Martin bez zastanawiania się zabrał mnie do swojego mieszkania, posadził mnie na kanapie, i zrobił coś do picia. Wiedział, że chodzi o Nathana, jednak nie wiedział jakiego świństwa się dopuścił. Usiadł obok mnie, i widząc w jakim jestem stanie objął mnie, po czym się zapytał.
-Kochana, co się stało?
Zapytał.
-... Nic takiego...
Boże, co ja gadam.
-Młoda nie denerwuj mnie... Widzę że coś nie tak.
Powiedział. Nie wytrzymałam. Zaczęłam okropnie płakać.
-Ejj, malutka, spokojnie. Wszystko dobrze. Jestem przy tobie, nikt cię nie skrzywdzi, przysięgam.
Uspokajał mnie, a ja rozdrażniona powiedziałam o tym, co zrobił Nathan. Martin Devil był wściekły.
-W takim razie trzeba dzwonić na policję...
Powiedział.
-Nie! To nic nie da!
Odpowiedziałam.
-Kurwa, mała, dlaczego niby?
Zapytał wkurwiony Martin, tym razem nie wkurwiony na mnie, a na Nathana.
-...
Milczałam. Martin wyczuł, że coś ukrywam. Wstał i staną przede mną, złapał mnie za ramię i powiedział. 
-Malutka, wiem że nie zawsze jesteś z mną szczera, ale nie mam ci tego za złe bo ja również nie jestem z tobą w stu procentach szczery. Ale w takiej sytuacji, musisz z mną współpracować, proszę cię.
Koniec tego. Nie mam zamiaru więcej go kryć. Jebany skurwysyn przynajmniej pożałuje, za to co zrobił... Powiedziałam mu wszystko. Wszystko, co dotyczy Mafii. Że Nathan jest jej szefem. Że ja chyba jestem jego prawą ręką. Gdy to mówiłam miałam łzy w oczach. Popatrzyłam na Martina, zaświeciły mu się oczy. Ale po chwili popatrzył na mnie z zmartwieniem i troską.
-Oj Malutka, w co ty się wpakowałaś.
Mocno mnie przytulił.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Obiecuję. Jestem w stanie temu zapobiec.
Martin wstał ode mnie i ruszył do drzwi.
-Czekaj!- Krzyknęłam za nim, a on odwrócił się w moją stronę.
-Wiesz, jak najlepiej poskromić mafię?-
Jego wyraz twarzy był pewny siebie. Nie wiedziałam, więc siedziałam cicho.
-Jej konkurencją- uśmiechną się, i wyciągną broń. Wszystko zaczęło mi się układać, druga mafia o której dowiedziałam się od Martina... On był szefem drugiej Mafii.
-Poczekaj... Co chcesz zrobić?- Zapytałam
-Zabić go... Nikt nie będzie mi krzywdził mojej kochanej młodszej siostrzyczki- odpowiedział.  -Nie rób tego! Mogę najpierw z nim porozmawiać?- Wcale tego nie chciałam, jednak Nathan nie wyrzucił mnie bez pośrednio z Mafii, a utrata szefa wywołała by spory chaos...
Nagle zaczęłam mieć odruchy wymiotne.  Martin wziął mnie za rękę i szybko zaprowadził do toalety. Zwymiotowałam do kibla. -Zaczekaj tu mała, skoczę do apteki po test ciążowy...- odezwał się Martin, po czym szybko wybiegł z domu. Test ciążowy? Czy jest szansa żebym była w ciąży? W sumie to gumka pękła... Ja pierdziele... Pierdolony Nathan Rossie! Udupił mnie. Zażądam alimentów. Ale co zrobić z Martinem? Niby nadal jestem w Mafii, a wiedza kim jest największym wrogiem bardzo by im pomogła. Porozmawiam o tym z Nathanem. Ale tym razem, nie pozwolę mu się dotknąć. Po chwili Martin wrócił z apteki i dał mi test ciążowy, zrobiłam go...
-JA PIERDOLE POZYTYWNY...- Wykrzyczałam -KURWA MAĆ...- Dodał Martin, ja wyszłam z toalety i zaczęłam okropnie płakać. Martin przytulił mnie.
Uspokoiłam się, po namowach brat zgodził się bym porozmawiała z Nathanem.
Poszłam do Sicario. Zapukałam do gabinetu mojego byłego męża. -Proszę.- powiedział, a ja weszłam do środka. -Mówiłem ci żebyś spierdalała- odpowiedział z spokojem Nathan. -Powiedziałeś to tak nie dosłownie że nie miałam pojęcia czy wyrzucasz mnie z mafii czy nie.- odpowiedziałam -oczywiście że cię wyrzucam, znajdę kogoś lepszego na twoje miejsce.- powiedział -Nie ma nikogo lepszego niż ja.- odpowiedziałam mu -Cóż za skromność...- zakpił z mnie Nathan. -Uwierz mi, nie mogę się denerwować mnie nie prowokuj.- Nathan zaśmiał się słysząc te słowa, i powiedział -A to niby dlaczego? Bo jesteś w ciąży?- uśmiechną się, a ja patrzyłam się na niego z ogromną powagą. -Nie...- powiedział. Zestresował się, gwałtownie wstał i zaczą chodzić w tą i z powrotem jakby miał zaraz dostać jakiegoś ataku paniki. -Nathan. Jestem w ciąży.- powiedziałam pokazując mu test ciążowy. -Jezus Maria... To nie było w planach...- Bał się, ja, jak samo jak i on wiedzieliśmy że był by okropnym ojcem. -A teraz słuchaj uważnie. Zgodzisz się płacić alimenty dobrowolnie, czy widzimy się w sądzie?- zapytałam się go. -Ah, czyli teraz będziesz mni po sądach ciągać? Tak?!- krzykną na mnie pajac. -NIE jeżeli zgodzisz się dobrowolnie placić alimenty.- odpowiedziałam podkreślając pierwsze słowo. -Ile?!- zapytał -Wystarczająco, by utrzymać mnie i dzieciaka w takich warunkach, w jakich ja żyłam będąc tutaj.- powiedziałam -Mam was utrzymywać?! Nie na tym polegają alimenty do chuja! Jeżeli nawet zaciągną mnie siłą do tego jebanego sądu, znam dobrego adwokata, wybronie się z tego zobaczysz!- zagroził mi Nathan. -Wybronisz się z tego nawet wtedy, gdy sędzia będzie wiedział o twoim rodzinnym biznesiku?- uśmiechnęłam się do niego, a ten zamarł bez ruchu. -Nie odważysz się...- powiedział. Teoretycznie miał rację, ale dlaczego miała bym nie wykorzystać tego, że on nie ma pewności? -Nie była bym tego taka pewna... Ale okej, niech będzie, nie chcesz po dobroci to widzimy się w sądzie na sprawie dotyczącej nie tylko alimentów...- uśmiechnęłam się do niego, i odwróciłam ruszając w stronę drzwi. -Zaczekaj...- zatrzymałam się -Oh oczywiście, z jednej strony nie chcesz mieć z mną nic wspólnego, ale z drugiej strony przecież rodzinny biznes z najważniejszy prawda? I co teraz zrobisz? Chyba nie masz wyjścia i jesteś zdany na moją łaskę...- powiedziałam z uśmiechem na twarzy opierając się o ścianę. -Czego chcesz?!- zapytał groźnie. -Grzeczniej psie.- powiedziałam wpatrując się w niego z poważną miną, wiedząc że musi się mnie słuchać jeżeli chce wyjść z tej sytuacji bez szwanku jeżeli chodzi o mafię. -No dobrze... A więc mogła byś być tak miła, i powiedzieć mi co byś chciała w zamian za trzymania języka za zębami moja kochana, była żono?- zapytał grzecznie Nathan, a mi się to spodobało. -Hmmm... Oprócz sporych alimentów, myślę, że tu zostanę.- powiedziałam. -NIE MA NAWET TAKIEJ OPCJI!- Wykrzyczał Nathan, a ja spojrzałam na niego tak, jakbym miała mu przekazać że jak tak będzie robił to się doigra. Gdy zauważył mój wzrok, uspokoił się i dodał. -Niech będzie... Ale jesteś jako normalny członek, żadna szefowa.- Odpowiedział -Natuś, dobrze wiesz że w każdej chwili mogę być nawet i główną szefową, musiał byś na to pójść bo jesteś w dupie, tak jak ja bo zrobiłeś mi dziecko, więc zrobimy tak. JA nadal będę twoją prawą ręką, a w zamian tego mogę obiecać, że was nie wydam, będę pracowała, i nie będę robiła nic co mogła by wpłynąć na nie korzyść firmy Sicario... To jak, wchodzisz w ten układ?- zapytałam. -A mam jakiś inny wybór?- odpowiedział -Nie- uśmiechnęłam się -To było pytanie retoryczne moja droga...- odpowiedział -No i super, w takim razie puki co jestem w mafii, a gdy przez ciążę nie będę w stanie napadać ja różne sklepy czy to droższe czy tańsze, wtedy pomyślimy co dalej.- zaczęłam iść w stronę drzwi. -A, i jeszcze jedno...- odwróciłam się do niego, s ten spojrzał na mnie czekając aż coś powiem. -Radzę ci być posłusznym, bo mam informacje które mogą ci pomóc, ale mam również takie, które ci zaszkodzą.- wyszłam z gabinetu. Na korytarzu słyszałam Rissa, od razu mnie zaczepiła. -Hej! Madeleine! Słyszałam co się stało... Strasznie przykra sprawa, dziwnie będzie w mafii bez ciebie... Byłaś dla mnie sporym wzorem do naśladowania...- powiedziała zmartwiona Rissa, ja złapałam ją za ramię i powiedziałam -Spokojnie, z Nathanem mam wszystko ustalone. Zostaje w Mafii.- uspokajając ją. -Naprawdę? Jezu, nawet nie wiesz jak się cieszę!- naprawdę się ucieszyła na tą wiadomość, aż mnie przytuliła. Zazwyczaj nie lubię czułości ale wyjątkowo oddałam uścisk, po czym się rozeszliśmy. Poszłam do Martina, opowiedziałam mu wszystko to co się stało tyko troszkę w innej wersji, powiedziałam że będę miała płacone większe alimenty niż normalnie, z względu na to że wyrzucił mnie z mafii, z moim wykształceniem nie znajdę żadnej pracy a zależy mu na wychowaniu dziecka w jak najlepszych warunkach pomimo że nie chce mieć kontaktu ani z mną ani z nim. 

Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz