-Z wielką przykrością muszę panią poinformować, że pani brat Martin Devil, oraz były mąż Nathan Rosie mieli wypadek samochodowy i w krytycznym stanie trafili do szpitala „Cedars-sinai medical center" na ulicy (...) W Los Angeles... Powiedziała kobieta po drugiej stronie. Czułam jakby coś w mnie pękło... -To... To nie możliwe, musiała się pani pomylić, błagam, niech pani powie że to głupi żart...- cała się trzęsłam... Telefon był tak głośno, że pomimo iż nie był na głośno mówiący, Ryder siedzący obok mnie słyszał wszystko. Gdy zobaczył w jakim jestem stanie, wstał szybko od stolika, a następnie podszedł do mnie klękając na przeciwko mnie, i delikatnie objął mnie swoimi ramionami za talię, patrząc mi w oczy. Pielęgniarka powiedziała, żebym przyjechała do szpitala. Rozłączyłam się. -Musisz mnie zawieść do szpitala Ryder, szybko... Błagam...- powiedziałam zestresowana, a on odpowiedział mi -Nie muszę zawozić...- że co? -Jesteś taki sam jak inni wiesz? Nienawidzę ci-...- przerwał mi odgłos helikoptera. Ryder wstał, podał mi rękę, ja ją złapałam. Pomógł mi wstać, helikopter wylądował na balkonie na którym byliśmy. -Po co miał bym cię tam wieźć, jak możemy polecieć?- zapytał dumny z siebie -Prywatny Helikopter?! Żartujesz sobie? Nawet mnie nie stać na takie przywileje!- zaśmiał się Rayder. -To niesamowite, co udało mi się osiągnąć, prawda Madel?- zapytał Ryder nadal trzymając mnie za rękę. -Nie mówisz już do mnie „Panno Madeleine" ?- zapytałam z uśmiechem na twarzy, że mogę doznać jego dotyku. -A może wolisz, bym mówił do ciebie „Panno Madeleine Devil-Mornon"? - zapytał, zdziwiłam się, a ten pociągną mnie za rękę. Weszliśmy do helikoptera, szybko byliśmy na miejscu. Gdy siedzieliśmy jeszcze w helikopterze gdy już wylądował, doszło między nami do dość ciekawej konwersacji... -Nie idziesz z mną?- zapytałam dość zdenerwowana całą sytuacją -Nie wiem, jak zareaguje twój były mąż i brat na mnie, wolę zostać. Przed szpitalem będzie stało moje Bugatti. Jest wgrany autopilot, gdy tylko do niego wsiądziesz odwiezie cię prosto do domu...- odpowiedział, a ja wiedziałam, że muszę mu podziękować. -Ryder... Nie wiem jak ci dziękować, jesteś naprawdę wyjątkowy...- powiedziałam z podziwem. -Nic takiego nie zrobiłem, po prostu staram się być miły...- nasze ręce splotły się, a ja zaczęłam go całować. Potrzebowałam tego. On tego potrzebował. Tu, i teraz. Trzeba zapamiętać tą chwilę. Nie poczułam takiej namiętności od momentu gdy... Gdy Nathan przeją biznes swojego równie zjebanego ojca. Zaczęłam całować go jeszcze mocniej na myśl, że to się może nie powtórzyć. A gdy w końcu oderwaliśmy swoje usta od siebie, trzymaliśmy się jeszcze za ręce. -Zadzwoń.- uśmiechnęłam się do niego, po czym wyszłam z helikoptera, a ten odleciał.
Właśnie całowałam się z Rayderem Mornonem, nic mnie już dzisiaj nie zaskoczy. A jednak, weszłam do środka szpitala, i pierwsze co zobaczyłam to Martin Devil kłócący się z recepcjonistką... -Mówiłem panu że ma pan prawo wypisać się na własne życzenie, jednak nie jest pan w stanie normalnie funkcjonować, więc nie mogę pana wypuścić.- powiedziała ekspedientka -Do cholery kobieto ty mnie musisz wypuścić! Muszę koniecznie widzieć się z moją siostrą, jej pierdolnięty były mąż próbował mnie zabić!- zdenerwował się brat... -Do cholery Martin!- krzyknęłam...
-O! Madel! Jak dobrze że jesteś, musimy pogadać!- wykrzyczał -Tak. Zdecydowanie. Wiesz co, chodź może na twój sor... Pogadamy o tym co się stało...-
Zaproponowałam -Nie.- opowiedział Martin -a to dlaczego?- zapytałam -Bo ten debil tam jest...- powiedział, a ja podeszłam do recepcji i zapytałam -Czy wy do kurwy nędznej daliście na jeden ten sam sot Nathana Rossie, i Martina Devila?!- zapytałam poddenerwowana. Pani za ladą najpierw klikała coś w komputerze, a następnie powiedziała -Tak, to sor 6- odpowiedziała, a ja trzasnęłam rękoma o ladę -Słuchaj laluniu, najpierw pakujesz ich do jednego worka, potem przychodzi ci ten zjeb i ma do ciebie problem, i jeszcze ja muszę go od ciebie odganiać?!- no wkurwiłam się no... -Nie ja odpowiadam za to kto gdzie jest przydzielony, poza tym skąd mieli byśmy wiedzieć o tym że ta dwójka razem sprawiała by problemy?- zapytała spokojnie Pani. -Dawaj siorka! Pokaż jej!- krzyczał dopingując mi Martin. Wzięłam go za nadgarstek i ruszyłam do soru 6... -Chyba sobie z mnie żartujesz młoda, ja tam nie wracam... Ja tam ledwo z życiem uszedłem...- powiedział Martin. -Skończ dramatyzować i mnie nie denerwuj...-
Siedział już cicho. Zachowywał się jak dzieciak. Jeżeli on się tak zachowuje, to boję się myśleć, co z Nathanem. Omineliśmy sor pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, piąty, aż dotarliśmy do drzwi soru 6. -Boję się tam wchodzić, ten człowiek jest niepoczytalny.- odezwał się Martin -Zastanawiam się, czy ci lekarze się czasami nie pomylili i zamiast podać ci normalne leki, dali ci coś czym się naćpałeś...- powiedziałam, a następnie pociągnąłam za klamkę, i pociągnęłam za sobą mojego brata wchodząc do pokoju. Nathan leżał na łóżku, gdy tylko usłyszał że ktoś wszedł do pokoju, od razu wstał zobaczyć kto to i gdy zobaczył nas skrzywił się trochę. Martin bez słowa usiadł na swoim łóżku, a ja usiadłam na krześle, obok łóżka Nathana. Nie zwrócił na mnie uwagi. -Co tam się do cholery stało?- zapytałam. -Ten jebany debil zaczą mi machać rękami przed twarzą.- powiedział Martin
-NO BO DO KURWY ŻEBYŚ NIE WJECHAŁ W SŁUP, W KTÓRY I TAK WJECHAŁEŚ.- Oburzył się Nathan -Ach tak kurwa? Znalazł się specjalista od ruchu drogowego, a gdybyś ty jechał to wjechali byśmy w słup 5 metrów wcześniej- odpowiedział -5 METRÓW NIE ROBI ŻADNEJ RÓŻNICY...- Warknął na mojego brata Nathan. -Po co się kłócić? Wychodzi na to że obaj jesteście debilami, i jeden nie lepszy od drugiego.- powiedziałam im. -Jestem o wiele lepszy od tego przygłupa.- powiedział Martin. -Debil.- odezwał się Nathan, po czym na zmianę zaczęli się wyzywać. -Pajac- -Chuj- -Pedofil- -Kazirodztwo?- powiedział jakby z zapytaniem Nathan, a mi i Martinowi opadła szczęka. -Jakie znowu kazirodztwo do chuja?!- krzyknęłam do Nathana. -Jezus nie krzycz mi do ucha, jestem tuż obok ciebie więc gdybyś powiedziała to parę tonów niżej, było by lepiej.- powiedział -Odezwał się pan mądry, przez którego razem z moim bratem miał wypadek- powiedziałam to, żeby go wkurwić. Udało się. -JAK KURWA PRZEZE MNIE...- krzykną do mnie -Żartuje!- powiedziałam kpiąc z niego. -Ktoś mówił wam ile tu będziecie?- zapytałam -Do puki nie wyzdrowiejemy- powiedział Martin -Tyle to się domyślałam pajacu, oby trwało to jak najdłużej bo widzę że świetnie się tutaj dogadujecie- zaśmiałam się, a ci dwaj oburzyli się na te słowa. -Dobra chuj, Martin chodź na chwilę za drzwi, musimy pogadać.- gdy wychodziliśmy, Nathan krzyczał do nas -MÓWIŁEM KURWA, KAZIRODZTWO- Wyszliśmy. Usiedliśmy na fotelach w recepcji. -No to... Co takiego masz mi do powiedzenia?- zapytał Martin -Ja... Zakochałam się w chłopaku, i pomimo że nie jesteśmy razem to całowaliśmy się...- powiedziałam -Oho, cóż to za szczęściarz?- zapytał -Ryder Mornon.- powiedziałam. -CZEKAJ CZEKAJ... Ten Ryder Mornon?... Właściciel najsławniejszej restauracji w Los Angeles?!- gdy miną pierwszy sok, było już git. Po czym zaczęliśmy jeszcze jeden temat -Poza tym mam dziwne wrażenie że nie jestem wystarczalna dla mężczyzn.- -Co masz do chuja na myśli?- zapytał zdziwiony brat -No bo wiesz... Byłam z Nathanem, ale pierwszy raz w swoim życiu zaruchał i mnie zostawił. Może jestem za brzydka, albo zbyt wyzywająco się ubieram?- zapytałam zmartwiona -Do cholery jasnej Madel! Nie przejmuj się tym debilem, zobaczysz jak ci będzie zazdrościł jak będziesz woziła się z Ryderem jego drogimi autami. Nie ubierasz się zbyt wyzywająco młoda...- powiedział Martin, gdy zobaczył moją nie pewną minę dodał -Madeleine do chuja powtarzaj za mną- popatrzyłam się na Martina -Jestem Madeleine Devil- powiedział -Jestem Madeleine Devil- zaczęłam powtarzać -I jestem piękna-
... -I jestem piękna- ... -Nie ubieram się zbyt wyzywająco- ... -Nie ubieram się zbyt wyzywająco- ... -A na mój widok- ... -A na mój widok (?)- ... -Nathanowi stanie- powiedział Martin -SPIERDALAJ.- Martin zaczą się śmiać, a ja razem z nim. Chwilę pogadaliśmy, i rozeszliśmy się. On poszedł do tego pajaca na Sor, a ja weszłam do Bugatti stojącego przed szpitalem, i tak jak zapewniał Ryder, zaczęło od razu jechać i odwiozło mnie do domu, a gdy z niego wysiadłam pojechało dalej. Weszłam do domu, poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Gdy z niej wyszłam byłam tak wykończona że rzuciłam się na łóżko, i nie mam od razu zasnęłam...
CZYTASZ
Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)
AdventureMadeleine Rossi, Rissa Caverman i Nathan Rossi czyli trójka głównych bohaterów którzy pracują w jednej Mafii, żaden z nich jeszcze nie wie, co ich spotka. Napady, bójki, strzelaniny. Ta książka zawiera również wątek miłosny, poruszę trudne tematy ta...