Romans z Ryderem Mornonem.

13 0 0
                                    

Siedziałam jeszcze trochę u Martina Devil, był kochany. Powiedział że na pewno będę wspaniałą mamą i będzie mnie wspierał, a gdy wspomniał o tym że nim się obejrzę pojawi się przy mnie idealny tatuś dla niego, nie wiem dlaczego ale pomyślałam o Ryderze Mornonie... Jednak po chwili odgoniłam od siebie tą myśli... Nie mogę się więcej zakochać... Nie po tym co mnie wspomniało. Nawet jeżeli ten chłopak był by miły, przystojny, nawet jakby był romantykiem... Nawet jeżeli był by to pierdolony Ryder Mornon. Stwierdziłam że wrócę do swojego domu. Oczywiście nie było w nim Nathana, siedział w swojej dziupli. Przywitałam się z psami. Bawiłam się z nimi, gdy zadzwonił telefon. Obstawiałam że to ktoś z pracy, jednak na wyświetlaczu widniała nazwa Ryder Mornon .... Zielona słuchawka i czerwona. Którą wybrać? -Nie mogę się zakochać... Nie mogę się zakochać...- powtarzałam se w myślach, i gdy już miałam kliknąć czerwoną słuchawkę, poczułam jakby moje ciało odmówiło posłuszeństwa, a kciuk przeszedł na lewą stronę klikając zielony symbol. Przejebane...  -Halo?...- zapytałam
-Czy dodzwoniłem się do Madeleine Rossie?- zapytał. Sam jego głos sprawiał, że przypominałam sobie ten piękny dzień gdy się spotkaliśmy... -Tak.. to ja. Znaczy nie do końca, nie jestem już Rossie, tylko Devil.- powiedziałam -Czyli wzięła pani rozwód... A czy nazwisko devil jest Pani, czy twojego kolejnego męża?- zapytał, nieco mnie to zdenerwowało -Czy ty mnie uważasz za kurwę?- zapytałam -Nie powiem że nie, ani nie powiem że tak.- Ta jego tajemniczość. Powala mnie z nóg...
-Czyli jesteś wolna, czy nie?- zapytał -Nie jestem wolna, jestem szybka- odpowiedziałam, a on zaśmiał się po czym powiedział -Zgrywasz niedostępną... Lubię takie!-  zachichotałam...   -Chciała by pani może spotkać się dzisiaj? Mam wolne, chciał bym wykorzystać ten czas jak najlepiej a u boku tak pięknej damy wszystkie sekundy płyną jak godziny...- Zapytał, a ja zobaczyłam Nathana stojącego w drzwiach. On?! Tu?! Miałam telefon na głośno mówiący, słyszał co Ryder przed chwilą do mnie powiedział... Ale nie zamierzałam przerywać rozmowy, może chociaż zazdrosny będzie hah... -Tak, to całkiem niezły pomysł by się dzisiaj spotkać...- odpowiedziałam -W tej restauracji, w której się ostatnio widzieliśmy?- zapytał Ryder. -Myślę, że to idealne miejsce.- odpowiadałam posłusznie na jego pytania, było jakieś 30 sekund ciszy po czym odezwał się po drugiej stronie słuchawki Ryder  -Romantyczny stolik premium dla dwojga, na balkonie z widokiem na  gwiazdy zarezerwowany na godzinę 22. Do zobaczenie panno Devil.- po czym się rozłączył. Nathan patrzył na mnie jak na opętaną. -A ty czego tu?- zapytałam -Przyszedłem zobaczyć czy wszystko w porządku, ale widzę że nie potrzebujesz mojej pomocy- powiedział obojętnie tata mojego dziecka -A co mogło by być nie w porządku?- zapytałam nadal wściekła na niego. -A chuj wie, nie znam się na ciąży, co jak kurwa zaczniesz rodzić czy coś...- powiedział, i o dziwo nie brzmiało to jak sarkazm... -Nathan, to dopiero 2 dzień ciąży!- powiedziałam  -To ma coś z do znaczenia?- zapytał, a ja złapałam się za głowę po czym wytłumaczyłam mu jak to działa... -No dobra, to ja nie przeszkadzam w szykowaniu się na twoją zajebistą randkę, pójdę do Matteo.- powiedział to bym była zazdrosna. Udało mu się to. Gdy tylko zobaczył moją minę wrednie się do mnie uśmiechną, a ja stwierdziłam że nigdzie nie idzie -Czekaj- zatrzymałam go -Co znowu?- zapytał -Debilu jestem w ciąży, potrzebuje opieki. - odpowiedziałam -Już się rozpędziłem, nie mam na to czasu do chuja.- zdenerwował się -Ah tak? Proszę bardzo, idź sobie. Przecież ty jesteś taki biedny, zapracowany, co, jak już będziemy mieli to dziecko też mi powiesz „Sama se je wychowuj, nie mam czasu na głupoty"?!- wkurwiłam się na niego, sądzę, że mówiłam to tak głośno że pół osiedla to słyszało. Nathan tylko patrzył na mnie stojąc w drzwiach. -Wyjdź.- czułam, jakbym miała się zaraz rozpłakać.
-Bo co mi zrobisz?- zapytał wrednie Nathan. -Ona może nic, ale jak stąd nie wyjdziesz to będziesz miał ryj obity nie przez nią a przeze mnie.- Odezwał się za nim znajomy głos. Do pokoju wszedł Martin. On zawsze, ale to zawsze pojawiał się w idealnym momencie... -Powiedziała do ciebie, wyjdź.- podkreślił ostatnie słowo Martin. No i proszę, Nathan Rossie, niepoczytalny człowiek zdolny nawet do uderzenia swojej partnerki czy też zmolestowania ją. Potrafi zabić swoją ręką. I Martin Devil, osoba która jest w stanie zabić za swoją młodszą siostrę. Jest jego oczkiem w głowie, bo jest jedyna. Wyjątkowa. Idealna. W jego oczach. Po kłótniach wiele razy ostrzegałam Nathana przed nim, jednak ten twierdził że Martin nie ma z nim szans. A teraz? Obydwa stali przed sobą, oko w oko i mierzyli się wzrokiem, jakby czekali aż drugi wykona ruch jako pierwszy. Czułam, jakby mój największy koszmar się ziścił. Obydwoje mogą wyjść z złamanym czymś, albo co gorsza postrzelonym. Nathan się kryje z tym że ma z sobą broń palną. Jednak nie wie, że Martin dowiedział się ode mnie o jego Mafii, i pomimo że nigdy nie widziałam go z bronią, dobrze wiedziałam że Martin również takową posiada. Też był szefem Mafii... Tylko że Nathan o tym nie wiedział, a Martin wiedział. Dlatego pierwszą osobą która miała by wyciągnąć broń, to mój brat. Pomimo że to była tylko chwila, to trwała wiecznie. Po czym Nathan odezwał się, i szybko pożałował tego, w jakim tonie to zrobił -Madeleine, ogarnij swojego tępego braciszka.- w tym momencie wiedziałam już, że Martinowi puściły, albo zaraz puszczą nerwy. Szybko się denerwował. Podszedł trochę bliżej Nathana, i uderzył go w nos, a temu zaczęła lecieć z niego krew. -Osz w dupę!- krzykną Nathan, Martin uśmiechną się do niego po czym powiedział -Do twarzy ci!- prowokując go. Wstałam, bo wiedziałam co zaraz się stanie. Nim zdążyłam zareagować Mój były mąż rzucił się na mojego brata.
Bili się pięściami, próbowałam ich od siebie odciągnąć, ale nic z tego. Widziałam że Martin ma mocno obitą twarz. Nikt nie będzie go bił oprócz mnie. Wzięłam z komody szklany wazon, i rozbiłam go na głowie Nathana. -DO CJOLERY JASNEJ OBYDWAJ SIĘ USPOKÓJCIE!- wydarłam się, obydwaj wlepili we mnie wzrok, Nathan wyglądał jakby coś poważnego mu się stało. Podeszłam do niego, i zobaczyłam krew na jego głowie. -Ja pierdole Nathan ty krwawisz!- popatrzyłam na Martina, jego wyraz twarzy był obojętny. -Martin, zawieź go do szpitala, błagam.- powiedziałam. Nathan stał dość blisko mnie, próbował ogarnąć co właśnie się stało, nagle usłyszałam oburzonego Martina -Nie ma mowy, niech zginie śmieć, to kara za to co ci zrobił!- Nathan już miał ruszać do niego, gdy złapałam go za nadgarstek i sama podeszłam do mojego brata, dając mu liścia w twarz nieco słabiej niż ostatnim razem Nathana po zdradzie. -A TERAZ OBYDWAJ ZAPIERDALAĆ DO AUTA, I WON MI NA SOR ALE JUŻ- obydwaj się posłuchali. Gdy odjechali, zaczęłam się uspokajać, posprzątałam szkło i wodę z wazonu którego rozwaliłam o głowę Nathana, a następnie zaczęłam się szykować na spotkanie z Ryderem Mornonem... Wykąpałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam se loki. Ubrałam czarną, obcisłą sukienkę, a następnie zrobiłam se dość mocny makijaż po czym zadzwonił do mnie telefon, Ryder. -Halo?- zapytałam -Witam panno Madeleine, gotowa na dzisiejszy wypad?- zapytał ten jebany romantyk. -Oczywiście że tak- odpowiedziałam -Niech pani wyśle mi swój adres, podjadę po panią i pojedziemy do najbardziej ekskluzywnej restauracji w Los Angeles...- zrobiłam tak jak powiedział po czym Rayder klikną czerwoną słuchawkę. Nie musiałam długo czekać, w mgnieniu oka podjechał pod dom swoim robiącym wrażenie czarnym Bugatti.... Tak, dobrze słyszeliście.
Rayder Mornon zabiera mnie na randkę do najbardziej ekskluzywnej i zarazem najdroższej restauracji, gdzie szklanka wody kosztuje pewnie z pięćdziesiąt złoty, i gdyby jeszcze tego było mało to zabiera mnie tam swoim czarnym lśniącym Bugatti. Wzięłam torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami, wyszłam wchodząc na przód auta, tuż obok Raydera. Bez słowa ruszył, była prosta droga więc trochę przygazował, a mnie dosłownie wkleiło w wygodny fotel siedzenia... Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, z resztą właśnie taki był jego plan. Gdy byliśmy na miejscu Ryder otworzył mi drzwi od auta, następnie od restauracji, a potem odsuną mi krzesło przy stoliku. Podano nam menu, po czym mężczyzna siedzący na przeciwko mnie powiedział coś naprawdę dziwnego... -Bież co chcesz, na koszt firmy.- gdy zobaczył moją minę, uśmiechną się. -Uprzedzę twoje pytania, tak, jestem właścicielem tego lokalu, odziedziczyłem to po dziadku. W sensie gdy trafiło to w moje ręce mało kto wiedział o tym miejscu. Od małego dziadek obiecał że to będzie moje. Od małego zbierałem pieniądze, i gdy zmarł miałem 19 lat. Wystarczył spory remont, zatrudnić dobrych kucharzy, seksowne kelnerki. Parę współprac z większymi firmami, informacja o tak dobrej firmie jak ta szła z osoby do osoby, w mgnieniu oka stała się ona taka, jak jest teraz.- Wow. Tego się nie spodziewałam. A co jak też odwali mu od tej pracy i stanie się taki jak Nathan? Nie, Ryder taki nie jest. -Nie możemy się spotykać.- powiedziałam -A to niby dlaczego?- zapytał Ryder -Jestem w ciąży, można powiedzieć że jestem samotną matką.- powiedziałam wiedząc, że ta wiadomość od goni ode mnie Rydera. Jednak ten złapał mnie za rękę, i powiedział -Najwyraźniej już nie taką samą - uśmiechając się do mnie. On naprawdę jest idealny. Gdy przyszło jedzenie zjedliśmy, po czym gadaliśmy przez długi czas patrząc na gwiazdy. Gdzieś około północy zadzwonił nieznany numer. Stwierdziłam że odbiorę. -Dzień dobry, pani Madeleine Devil?- zapytał damski głos po drugiej stronie słuchawki -Tak, to ja, mogę w czymś pomóc?- zapytałam. -Z wielką przykrością muszę panią poinformować, że pani brat Martin Devil, oraz były mąż Nathan Rosie mieli wypadek samochodowy i w krytycznym stanie trafili do szpitala Cedars-sinai medical center"  na ulicy (...) W Los Angeles.................

Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz