Nie ma cię, a cię potrzebuję

5 0 0
                                    

Gdy wyszłam z gabinetu ruszyłam do mojego domu. Idąc korytarzem, strasznie dziwnie się czułam. Nathan się zmienia, próbował mnie pocałować... Nie mogłam nie zaprotestować, wiem jak to jest być zdradzonym, i pomimo że nie jestem z Ryderem to całowałam się z nim i obaj wiemy że ja, tak samo jak i on chcemy czegoś więcej... Gdy tak myślałam, wpadłam na kogoś. Rissa Caverman. -Ou, przepraszam bardzo szefowo. Wszystko w porządku?- zapytała -Nie przepraszaj, to ja na ciebie wpadłam. Z mną wszystko w porządku, a z tobą? Jak rana po postrzeleniu?- zapytałam -Jest o wiele lepiej, jedyny moment w którym to miejsce boli to przy zmianie opatrunku, ale problem jest w tym że wszystko jest tak usztywnione że nie mogę się schylać.- powiedziała -I tak masz szczęście, parę metrów dalej i już dawno by cię nie było, prawie dostałaś prosto w serce.- wytłumaczyłam -Wiem... A... Jak tam szef? Wszystko z nim w porządku?- zapytała -Nie martw się o niego, przechodzi cięższy okres w życiu ale zapewniam, że wszystko będzie w porządku. Jak tylko obaj przyzwyczaimy się do nowej sytuacji, będzie dobrze- wyjaśniłam. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym kazałam jej na siebie uważać i poszłam dalej. W dalszej drodze do domu nic ciekawego się nie działo, znaczy... Pewnie działo by się, gdyby Martin żył. Jego mieszkanie jest po drodze, i zawsze szłam do niego by obgadywać Nathana. Przesadziłam z tym że mu powiedziałam. Zdaje sobie z tego sprawę. Żył by, gdyby p tym nie wiedział. Matteo również by żył. Zginęły dwie osoby, i to z mojej winy. Rozumiem jakby były to jakieś obce osoby, nie użalała bym się nad tym, a wręcz miała bym z tego satysfakcję. Ale to były dwie osoby, które znałam. Mój brat, i kochanek mojego byłego męża, ale to nie istotne bo z mną współpracował. Jestem okropna. Powstrzymywałam łzy, byłam na środku miasta, ludzie od razu zwracali by na mnie uwagę a zazwyczaj staram się nie rzucać w oczy... Gdy doszłam do domu, był pusty, zazwyczaj jedynymi którzy trzymali radość w tym domu były nasze 3 pieski. Ale teraz gdy zapaliłam światło, to wszystkie trzy stały wpatrzone we mnie, nie machały ogonem ani nic. Dość nie codzienny widok. No tak, psy wyczuwają emocje właściciela. Jest właściciel jest smutny, pies jeszcze bardziej. Dosłownie rzuciłam torebkę na sofę w salonie, klęknęłam przed nimi i rozłożyłam ręce, a one podbiegły do mnie i się w mnie wtuliły. Po krótkim przytulaniu, wzięłam torebkę z sofy, i poszłam na górę wchodząc do mojego pokoju. Torebkę powiesiłam na oparcie od krzesła, podeszłam do szafy i wybrałam z niej świeżą piżamę, i ręcznik do wycierania. Weszłam do łazienki i się rozebrałam. Puściłam wodę, poczekałam aż zacznie lecieć tak gorąca, że aż parzyła w skórę. Umyłam się, gdy wyszłam spod prysznica, wytarłam się i ubrałam. Wyszłam z toalety i usiadłam na krześle, wyciągając z torebki telefon. Nagle usłyszałam kroki na korytarzu. -Nathan?! To ty?!- zapytałam. Cisza. Odłożyłam telefon na stół, i wyciągnęłam pistolet. Szybko otworzyłam drzwi i zaczęłam celować w osobę na korytarzu. -Ryder?! Do cholery! Wiesz jak mnie przestraszyłeś! Co tu robisz?!- stał zszokowany, a ja uświadomiłam sobie, że celuje do niego z broni... -Mój tata był leśniczym, jak byłam mała zabrałam jeden pistolet od niego, nie ma nawet amunicji ale przydaje się w takich sytuacjach jak ta, bo ludzie się boją.- zaczął się śmiać. Ja weszłam do pokoju i odłożyłam broń na stół. Ryder wszedł do niego zaraz za mną. -Nie mam ochoty na rozmowy.- powiedziałam. -Coś się stało?- zapytał -Nie twój interes, ryder.- byłam odwrócona tyłem do niego, przodem do okna. Nagle poczułam jak jego ciepłe ręce obejmują mnie. -Puść mnie...- zaprotestowałam -A to niby czemu? Dobrze wiem, że ci się podoba...- odpowiedział -Ryder do cholery puść mnie!- wykrzyczałam, a on tym razem grzecznie się odsuną. -Tak bardzo chcesz mi pomóc?!- zapytałam zdenerwowana. -Tak, bardziej niż myślisz piękna.- powiedział Ryder -TO PRZESTAŃ DO CHOLERY MARNOWAĆ MÓJ CZAS TY DUPKU- wykrzyczałam do niego... -Ja marnuje twój czas?!- zapytał unosząc głos -A ŻEBYŚ KURWA WIEDZIAŁ- Jego miną chwilowo spoważniała. Odwrócił się w stronę drzwi i zaczą iść. -Ryder czekaj!- krzyknęłam za nim, mając nadzieję że mnie posłucha, jednak on wyszedł z pokoju, a po paru chwilach usłyszałam jak jego auto odjeżdża z podjazdu... Upadłam na podłogę opierając się rękoma, i zalałam się łzami. Dopiero teraz zostałam sama, bez nikogo. Gdy trochę się uspokoiłam, usiadłam przed biurkiem, i wyciągnęłam kartkę i czarny długopis. Często przelewałam łzy na kartkę, pisząc wiersze pomimo że nie byłam w tym najlepsza. Do tego ci pisałam, wyjątkowo się przyłożyłam.  Starannie dobierałam słowa, dbałam o znaki interpunkcyjne. Siedziałam nad tym nieco ponad godzinę. W trakcie pisania strasznie płakałam. Po skończeniu zaczęłam recytować wiersz na głos.

„Nie ma cię... I pustka drży,
Nie ma cię... I płyną łzy...
Kiedyś nasze Duo wszystko zwyciężyło,
Teraz nie ma ciebie, a mnie to   
wykończyło...

Chciała bym choć raz, cofnąć się w
czasie....   
Zapamiętać chwile, które są tego warte.
Wymazać wspomnienia, te o Nathanie,
O naszych Mafiach, i te o naszej mamie.

Bez ciebie wszystko mi w oczach  
Szarzeje.
Brakuje mi tlenu, brakuje ostatniego       
światełka w tunelu.
Słabość to pogrążenie się w   
Wspomnieniach...
Jednak czy słabością jest miłość do drugiego człowieka?..."

Po tym jak wyrecytowałam całość wiersza na głos, ktoś za mną momentalnie zaczą klaskać. Gwałtownie się odwróciłam, i zobaczyłam Nathana. Boże, jaki wstyd.
-To się totalnie nie klei.- powiedziałam zmartwiona -Klei się. To jest dzieło sztuki Madel.- powiedział Nathan, na co ja się zdziwiłam. -Naprawdę tak uważasz?...- zapytałam -Oczywiście że tak- Odpowiedział, a ja się uśmiechnęłam lekko zawstydzając się. -Madel, wstań.- powiedział, a ja się go posłuchałam. Nathan zbliżył się dość blisko mnie, a następnie szybko pocałował, bym nie mogła zaprotestować, tak jak wcześniej. -C..co?...- byłam w szoku. Nathan Rossie, znany jako mój BYŁY mąż, właśnie mnie pocałował. -I co, aż tak źle było?- zapytał -N...nie...- powiedziałam, na co on się uśmiechną i zaczą mnie całować. Po chwili.zaczęłam oddawać pocałunek, a gdy w końcu odkleiliśmy się od siebie, w drzwiach zobaczyłam Rydera Mornona z kwiatami w ręku. Białe róże. Moje ulubione. -Przyszedłem cię przeprosić. Jednak jak widać jesteś zajęta. Nie przeszkadzam.- powiedział, po czym wyszedł. -JA PIERDOLE RYDER CZEKAJ!!- Chciałam za nim wybiec, jednak Nathan złapał mnie za nadgarstek i przyciągną do siebie, a ja wylądowała wtulona w niego. Od razu się ogarnęłam, i go odepchnęłam od siebie -CO TY ROBISZ DEBILU?! TO WSZYSTKO TWOJA WINA. TO PRZEZ CIEBIE MAM SAME PROBLEMY. WYNOŚ SIĘ STĄD. NIE CHCE CIĘ ZNAĆ!!!- Wykrzyczałam, na co on wyszedł z domu, a ja położyłam się na łóżku, zaczęłam zalewać poduszkę łzami, leżałam tak rzeź parę dobrych godzin, ale nad ranem gdy było już jasno w końcu zasnęłam...

Sicario (algunos fieles hasta el fin del mundo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz