16. Wątpliwość.

15 2 0
                                    

Cześć słońca!

Nie było mnie długo i zaraz to wytłumaczę.
Zaczęło brakować mi weny do pisania i cokolwiek co napisałam wydawało mi się poprostu... słabe.
Myślę nad zawieszeniem książki. Oficjanie jednak jej nie wstrzymuje, bo muszę pomyśleć nad tą decyzją.

Miłego czytania!

Otworzyłam oczy, ale zaraz je zamknęłam przez promienie słońca.

-Sandy jeszcze kilka minut.

Wymruczał brunet. Odwróciłam głowę w jego stronę, leżał obok mnie przytulając się do mnie. Kim była Sandy?
Być może jego gosposia, bo przecież wiadomo było że rodzina Sanchez'a była bogata, a może jednak... jego była?

-Dzieciaku?
Poczułam ruch po swojej lewej stronie.
-Ta?
Mruknęłam nieobecnym głosem.
-Wszystko gra?

Zmarszczyłam brwi. Kurwa przecież wiadomo że Blaise przede mną sypiał z innymi dziewczynami np. Nylą , ale ciężko przyszło mi uświadomienie sobie że tak naprawdę wciąż byłam dla niego nikim.
Bo dla mnie zaczął być kimś ważnym, nawet jeśli tego nie chciałam.

-Tak, poprostu zamyśliłam się.

Spojrzałam w jego oczy, były cholernie ciemne co w pewien sposób mnie zachwycało i intrygowało.

-Lubię twoje oczy.

Wyznałam. Moje słowa widocznie go zaskoczyły, ale zaraz po tym uśmiechnął się zawiadacko.

-Ale masz chujowy charakter i wybujałe ego co daje ci minus 100 do atrakcyjności.

Uśmiechnęłam się chamsko.

-Jakoś wczoraj moje wybujałe ego ci nie przeszkadzało, co więcej prosiłaś o więc....
Zamknęłam mu usta pocałunkiem.
-Szczerze? Nawet było fajnie, możesz to zrobić jeszcze raz wiesz.
Zmarszczyłam brwi.
-Mówisz?
-Yhm.
Wymamrotał wpatrując się w moje usta.
Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować.

-KURWA GIANNA NIE ZJADŁEM CI TEGO BŁYSZCZYKA!ZOSTAW TĄ JEBANĄ BUTELKĘ! POMOCY PSYCHOPATKA!

Usłyszałam krzyk Simona przez co wybuchłam śmiechem, a Blaise mi zawtórował.
Nagle w całym domu można było usłyszeć głośny huk.
Zerwaliśmy się z łóżka, ale usłyszeliśmy krzyk Simona:
-Nic mi nie jest! To tylko Gianna chciała mnie zabić butelką!

Pokręciłam głową i się zaśmiałam.
-Pora wstawać leniu.
-Nie możemy jeszcze poleżeć?
Zapytał w momencie gdy podeszłam do walizki i wyjęłam żóltą sukienkę, która była moją ulubioną.

-Kojarzę skądś tą sukienkę.
-Hm?
Przekręciłam głowę w jego stronę.
-Miałaś ją na sobie tamtej nocy, której się poznaliśmy.
-Rzeczywiście. Masz dobrą pamięć.
-Pamiętam o ważnych rzeczach.
-Moje ubrania są ważne?
Zaśmiałam się.
-Ty jesteś ważna Jane.

Zastygłam i podeszłam do Blaise'a.
-Ty też jesteś dla mnie ważny. Nawet bardzo.
Dodałam patrząc w jego piękne oczy.
-K-koch.. wiesz co nieważne.
Zaśmiał się i przetarł sobie twarz rękoma.
-Ta.
Powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Jak zawsze wszystko musi się spieprzyć.
Myślałam że wyzna mi swoje uczucia.
Głupia przeliczyłam się.

Zaczęłam robić sobie makijaż aż nie przyszło mi powiadomienie..

Reggie:
Tęsknie za tobą.

Reggie :
Możemy się spotkać? Wszystko sobie wyjaśnić

Ja:
Nie ma czego wyjaśniać.

Reggie :
Ptaszyno proszę cię ❤️ daj mi to wyjaśnić

Zignorowałam następne wiadomości Reggie'go.
Miałam dość.
Naprawdę męczyło mnie to wszystko moja relacja z Blaise'm i jeszcze Reggie.
Nie mówiłam nikomu, ale wypisywał do mnie od wyścigu.

Ignorowałam go, ale może dać mu szanse wyjaśnić?

Mieliśmy w planach spędzić ten dzień nad wodą więc spakowałam do torby ręcznik, krem z filtrem i ciastka. Nie zapomniałam również o wodzie.
-Dzień dobry!
Powiedziałam wesoło witając się ze wszystkimi(mimo wszystko nie chciałam zepsuć sobie dzisiejszego dnia myśląc o tym pajacu ).
Ci jednak nie byli tak
entuzjastycznie nastawieni - pewnie przez kaca.

-Kochanie ty wiesz że ja cię kurwa wielbię, ale łaskawie zamknij się.

Powiedział blondyn wyglądający jak trup.

-Chcesz wódki?

Zapytałam na co ten od razu się orzywił.

-Simon nie będę znowu cię wlekła do łóżka.
Warknęła Gianna przez co chłopak znowu posmutniał.

-Zaadoptuj mnie królowo.

Popatrzyłam na Huntera klękającego przed Izzy.

-Ogarnij się zjebie.

Blondynka westchnęła i pomogła mu usiąść na kanapie.

-Zostań matką moich dzieci.

-Nie rozpędzaj się kurwa.
Wtrącił się Simon.
Pokręciłam głową.

-Gdzie Adam? I gdzie Leo?
-Zaczęli się miziać i w końcu poszli do łazienki robić bara bara.
Powiedziała rozbawiona Gianna.
-Co z Sanchez'em?
-Zaraz powinien przyjść.
Powiedziałam i jak na zawołanie poczułam za sobą jego obecność.
-Wyglądacie okropnie.
-Mogę?
Zapytał Simon, a Gi pokiwała głową.
Chłopak powoli wstał i złapał w dłoń wazon.
-Chodź tu kurwa!

                       ***

Okazało się że na plaży organizowano imprezę.
Wokół była masa nastolatków ,a w uszach zaczęło dudnić mi danza kuduro.

Popatrzyłam na dziewczyny i weszłyśmy w tłum zaczynając tańczyć.
Czułam na sobie palące spojrzenie Sancheza i nie powiem,  poniekąd schlebiało mi to.
Mimo to iż dawałam z siebie wszystko i naprawdę dobrze się przy tym bawiłam to tytuł tancerza roku bezdyskusyjnie należał do Simona, który tańczył na środku "parkietu" nagrywany przez dziesiątki osób.
Hiszpania z nimi bez dwóch zdań stała się piękniejsza.

-Idę się przejść.
Powiedziałam do dziewczyn, a te pokiwały głowami.
Słońce właśnie zachodziło i był to niezwykły widok.
-Hej.
Usłyszałam i odwróciłam głowę w kierunku Sancheza.
-Hej.
Mruknęłam i wbiłam wzrok w fale.
-Wiesz myślę o naszej małej relacji dość często.
Prychnęłam.
-I co wymyśliłeś?
Zapytałam patrząc na niego.
-Szczerze? Nic. Jest pojebana, ale.. nasza.
Uśmiechnął się i trudno było nie odwzajemnić tego usmiechu.
-Jest 8 bilionów ludzi na tym świecie - przerwał i przyciągnął mnie do siebie - ale to ty jesteś moim ulubionym.
Romantyk.
Zaraz po tym poczułam jego usta na swoich.
-Boje się wiesz.
-Czego?
-Że będę miała złamane serce.
Nie zarejestrowałam momentu, w którym słowa opuściły moje usta.
-Postaram się by tak się nie stało.
Powiedział patrząc prosto w moje oczy.
-Wątpię.
Wyznałam. Westchnął i złapał moje dłonie w swoje.
-Wątpliwość to najzacniejsze z uczuć. A ja cię bardzo lubię.
-Bardzo?
Prychnęłam ponownie.
-W chuj bardzo.
Kochałam Blaise'a, ale nie byłam pewna czy on również.
Byliśmy skazani na cierpienie, które miało niebawem nadejść.
-Obiecujesz że mnie nie zranisz?
Zapytałam patrząc na niego z nadzieją. Trwaliśmy w ciszy aż nagle nie powiedział:
-Obiecuje.
Wystawiłam w jego stronę mały palec a ten prychnął.
-Serio?
Pokiwałam głową, ale przyłożył palec.
-Teraz jak złamiesz obietnice obetne ci palca.
Zagroziłam i wybuchłam śmiechem widząc jego minę.

Jak wrażenia?

Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Mam nadzieję że nie ma jakiejś ogromnej tragedi 😅
Bardzo jestem wam wdzięczna za czytanie ❤️💋
Jesteście najlepsi xoxo

Skradziony pocałunek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz