IV

275 25 0
                                    

Wykład z optyki to zdecydowanie najnudniejsze, co trafiło mi się w tym semestrze. Z niepokojem czekałam na ocenę z pierwszego kolokwium z mechaniki kwantowej. Widziałam, że każdy trzyma pod ławką telefon i raz na jakiś czas zerka do systemu w oczekiwaniu na wyniki. Znużona słuchałam wykładu, gdy nagle usłyszałam westchnienie Beaty siedzącej nieopodal. Widać było jej rozgoryczenie. Chwilę później kolejne osoby wzdychały lub uśmiechały się, co oznaczało, że oceny są już wstawione. Odświeżyłam raz jeszcze stronę i szeroko uśmiechnęłam się widząc 5. Ania także zdała na 5. Radość wzięła górę i bardzo pochopnie przybiłyśmy sobie piątkę triumfując.
- Panie są niepoważne! – nagle krzyknął starej daty profesor. – To jest zupełny brak szacunku! Proszę czem prędzej wyjść na środek! – zdębiałam. W szoku wiele się nie zastanawiałyśmy i wstałyśmy.
- To jest niedopuszczalne, aby tak lekceważyć profesora! – kontynuował Różycki, cały czerwony ze złości.
Po chwili zaczął zadawać nam szczegółowe pytania. Jedno po drugim. Niestety stres był tak wielki, że nie dałam rady odpowiedzieć. W efekcie mężczyzna z jeszcze większym gniewie wyzywał nas. Podejrzewałam, że to całe przedstawienie i pokaz władzy jest słyszalne na całym korytarzu. I wcale się nie myliłam, bo po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Profesor nie zdążył odpowiedzieć „proszę”, bo ona już stała w progu, jak zwykle cała na czarno.
- Dzień dobry. – powiedziała. Była spokojna i opanowana jak drapieżnik obserwujący swoją ofiarę. Spojrzała na mnie, na Anię, na pozostałych studentów i w końcu na rozzłoszczonego staruszka.
- O co chodzi? – zaczął Różycki, bez większych grzeczności. – trwa wykład.
- Panie profesorze, najmocniej przepraszam, że zakłócam wykład. Z uwagi na pilny termin zapisów do konkursu prac badawczych, chciałabym rozmówić się jak najprędzej z najlepszymi studentami.
Staruszek trochę ochłonął.
- Dobrze, niech pani wywoła studentów i nie zakłóca więcej wykładu. – chrypliwym od krzyku głosem odpowiedział.
- Pani Magda i Anna pójdą ze mną. – powiedziała, a ja na chwilę zamknęłam oczy dziękując Bogu za jej obecność.
Gdy ruszyłyśmy w jej stronę, para prawie poleciała z uszu profesora. Drzwi się zamknęły, korytarz był pusty, a ja oparłam się o ścianę. Łzy poleciały mi z oczu i nie potrafiłam opanować emocji związanych z takim upokorzeniem. Widząc to, kobieta mnie przytuliła. Oczywiście było to niemałym szokiem, ale poczułam się bezpiecznie.
- Zapraszam was na moment do pokoju. – powiedziała po chwili, po czym ruszyła przed siebie nie czekając na nas. Ania patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Weszłyśmy do środka, gdzie siedziała także doktorantka.
- Maju… to znaczy pani Gajewska, czy mogłaby pani na chwilkę wyjść? – zapytała profesor, po czym blondynka wstała posłusznie, nie kryjąc zdziwienia.
- Oczywiście. Pójdę na chwilę do sali 205, przyniosę akurat resztę dokumentów.
Gdy dziewczyna wyszła, pani profesor zamknęła drzwi.
- Nie zdziwię was panie, że konkursu tak naprawdę nie ma. – zaczęła. – Krzyki było słychać z daleka, tak więc postanowiłam zareagować. Rozmówię się z profesorem, być może z panią dziekan także, ale nie przy studentach. Ufam, że moja reakcja pozostanie tajemnicą dla pozostałych studentów?
Po krótkiej wymianie zdań, poprosiła nas o opisanie sytuacji, znów coś zanotowała. Następnie odprowadziła nas do sali. Weszła do środka, aby spojrzeć ostrzegawczo w oczy mężczyźnie i wyszła.

Pani ProfesorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz