VII

268 23 2
                                    

„Masz nowe zaproszenie do grona znajomych" – odczytałam powiadomienie. Maja. Nie myślałam wcześniej o dodaniu jej, ale przeczuwałam z czym może być związane nagłe zaproszenie.

„Zaakceptuj".

Po kilku minutach, które poświęciłam na przeglądanie jej zdjęć, otrzymałam wiadomość:

„Hej. Musimy pilnie porozmawiać. Proponuję spotkanie jutro, około 15?".

Wiedziałam czego ono dotyczy, a także dlaczego chciałaby porozmawiać w cztery oczy.

„Jasne, o 15 kończę ostatnie ćwiczenia, więc będę czekać przed 407".

Przyznam, że stresowałam się konfrontacją, mimo że zachowałam wszystko dla siebie. Sama wiem, że tego typu tajemnice są wykańczające. I mogą zniszczyć życie.

Czekała na mnie z założonymi rękami. Widać było, że jest poddenerwowana. Rozumiem też, dlaczego postanowiły, że to ona ze mną porozmawia.

- Więc to zostanie między nami? – zaczęła, bez wstępów.

- Za bardzo mi zależy na współpracy, aby nie zostało. Wejdziemy do środka? – zapytałam.

Gdy już rozsiadłyśmy się na fotelach, postanowiłam zapytać jak to wszystko wygląda. Mimo że to nie jest moja sprawa, małe wyjaśnienie jest wskazane.

- Widzisz, gdy ja byłam na I roku, ona nie miała jeszcze tytułu doktora i ta cała relacja wydawała się bezpieczna. A w tym momencie... Nie pozostaje nam nic innego niż czekać na lepszy czas. Jak na razie udawało się nam trzymać wszystko w sekrecie, przez tyle lat. A wczoraj, cóż. Najwidoczniej i tak musiałaś kiedyś się dowiedzieć. Ale to nic nie zmienia.

- Jasne, że nie. Wiesz, ja spotykałam się z kobietami, tak więc wiem, że życie w sekrecie to niekiedy konieczność. – dziewczyna uniosła brwi w zdziwieniu. – Traktuję to zupełnie normalnie, ale zdaję sobie sprawę, że szczególnie na uczelni nie powinno się jawnie o wszystkim mówić.

Widać było ogromną ulgę na jej twarzy. Napisała krótką wiadomość SMS, najpewniej do swojej... do pani profesor.

Mimo że kolejne dni nie różniły się zbytnio od pozostałych, to wyczuwałam jakąś zmianę. Być może poczuły się obie bardziej komfortowo. Nie zwracałam w tamtym momencie zbytniej uwagi na etyczność, bo miłość to miłość. Zaczęły mówić do siebie na „Ty" w mojej obecności. Oczywiście nie zmieniłam swojego stosunku do pani profesor. Traktowałam ją z dokładnie takim samym szacunkiem, może nawet większym. Niepokoiło mnie jedynie to, że coraz więcej mnie w niej przyciągało, magnetyzowało. 

Pani ProfesorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz