XIV

205 18 0
                                    

Pov Alicja Jastrzębska
..........................

Nogi się podemną ugięły, gdy go zobaczyłam. Jakby prąd przeszedł przez całe moje ciało. Ostatni raz widziałam go przed obroną doktoratu. Nie zrobił sobie nic z obecności Mai i pani Magdy.

- Witam panie. - odezwał się życzliwym głosem. Uśmiechał się szeroko.

Widziałam kątem oka, że Maja marszczy brwi. Nie kryła dezaprobaty. "Między młotem a kowadłem" - pomyślałam.

- Dzień dobry, profesorze. - uśmiechnęłam się mimowolnie. - Co za spotkanie, był profesor na pierwszej części wystąpień?

- Byłem, oczywiście. Znajome nazwisko w abstrakcie nie pozwoliło mi nie przyjść. - patrzył mi w oczy, w znajomy sposób. - Świetne wystąpienie, jak zwykle. Pani Alicjo, zapraszam na kolację po południu, jeśli zechciałaby pani chwilę porozmawiać.

- Oczywiście. Profesor zna mój numer telefonu. Proszę podesłać w wolnej chwili adres i godzinę. - odpowiedziałam bez zastanowienia.

- Proponuję godzinę 17:00. Oczywiście, przyjadę po panią. Tak więc to ja prosiłbym o adres. Do zobaczenia! Muszę niestety skierować się do auli, czas na mój wykład.

I odszedł pewnym krokiem, trzymając kontakt wzrokowy najdłużej, jak to było możliwe...albo wskazane. Maja ze złości miała czerwoną twarz, a moja dyplomantka oczy jak pięć złotych, ze zdziwienia.

Więc jednak wrócił do Polski. Westchnęłam. Odwróciłam się do stolika z automatem do kawy. Wzięłam kubek i nieporadnymi ruchami zaczęłam sporządzać napój.

Nie potrafię tego wytłumaczyć. Nigdy przed nim, ani też po nim, nie czułam czegoś więcej do mężczyzny. Wykładał przedmiot, który nie był stricte powiazany z moimi zainteresowaniami. Długo nie zwracałam na niego uwagi, ani on na mnie. Byliśmy sobie obojętni. Dopiero pod koniec współpracy zaczęło się. Błyskotliwe wymiany zdań, długie spojrzenia, bez celu. "Przypadkowe" wpadanie na siebie. Byłam zdruzgotana, że zajęcia z nim się skończyły. Brakowało mi wymiany zdań, jego głosu. I coś w tym było. Jakoś tak wyszło, że spotkaliśmy się po zajęciach, później kolejny raz. Było to zabarwione podtekstami, ale tylko tyle. On miał żonę, był starszy i poważany, nie pozwolił sobie na nic więcej.

Często spędzaliśmy ze sobą po kilka godzin, na samej rozmowie i patrzeniu sobie głęboko w oczy. A mówił tak pięknie. Co więcej, stworzył mnie po części. Nauczył mnie zamiłowania do piór wiecznych, udostępniał wartościową literaturę. Papugowałam jego elegancki sposób bycia, wypowiadania się. Dbania o szczegóły.

Maja była wściekła, że się z nim widuję. Że na tyle potrafię się rozpłynąć przy innym człowieku. A później wyjechał. Przeżyłam to bardzo mocno. Tak naprawdę nie wiem co się stało.

..............................
Pov Magdalena
..............................

Mężczyzna odszedł, pani profesor zrobiła się biała jak ściana, a Maja na tyle kontrastowała z nią czerwonym ze zdenerwowania kolorem twarzy, że wyglądały jak flaga naszego kraju. Całkiem patriotycznie.

- Chyba sobie żartujesz. - odezwała się blondynka. - Nie ma mowy.

- Uspokój się. - odpowiedziała Jastrzębska, z kawą w dłoni. - Nie jest to temat na teraz. Chodźmy na wykład.

I po prostu skierowała się w stronę auli. Miała całkiem nieobecny wzrok. Jedna rozmowa sprawiła, że z pewnej siebie kobiety zmieniła się w licealistkę. Doznałam niemałego szoku.

Nie odzywały się do siebie. Usiadłyśmy na swoich miejscach. Pani profesor podparła swoją głowę ręką. Niczym grecki myśliciel. Wpatrywała się w przestrzeń.

- Kolejne wystąpienie o tytule "..." należy do profesora Bartłomieja Adamowicza, należącego do zespołu badawczego "..." na Uniwersytecie "...".

Mężczyzna pojawił się na scenie i serdecznie podziękował za przedstawienie. Był sympatyczny, tego nie można mu zabrać. Mówił bardzo spokojnie, wprowadzał trochę humoru do wykładu. Zauważyłam, że używa podobnych do pani profesor określeń, nawet gestykulacji. Można śmiało stwierdzić, że to ten sam "gatunek" profesora.

Spojrzałam na prof. Jastrzębską. Była w niego wpatrzona i nieco zamyślona. Za to blondynka siedząca obok znacznie posmutniała.

Po ostatnim wykładzie udałyśmy się w ciszy do hotelu. Dopiero pod koniec Maja spojrzała poważnym wzrokiem na Jastrzębską.

- Nie postawię ci ultimatum, bo wiem, że to nie jest takie proste. Ale nie chcę, abyś dzisiaj z nim była. To miało już być za nami.

Pani ProfesorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz