Pov Alicja Jastrzębska
.....................................Biłam się z myślami. Istotnie, to wszystko nie było takie proste. Po słowach Mai przeszedł mnie dreszcz. Wiedziałam, że po prostu się poddała. Zdając sobie sprawę z tego, że nie odmówię mu. Czekało nas sporo do przepracowania. Ale nie przy studentce, nie tutaj.
Napisałam wiadomość SMS na numer, który trzymałam dotąd w kontaktach z czystego sentymentu. Straciłam nadzieję, że kiedykolwiek to wszystko zostanie "dokończone". Między mną a profesorem nigdy do niczego nie doszło. Jednak szczere rozmowy są zawsze spowite intymnością. A oczy nie kłamią. Oboje wiedzieliśmy, że nie trzeba głośno potwierdzać tego, co między nami powstało.
Takie znajomości są najniebezpieczniejsze. Nie zna się drugiej osoby w pełni. Bazuje się na dopowiedzianych przez podświadomość wyobrażeniach, fantazjach. Widzi się człowieka przez pryzmat własnej chciwości.
Podjechał po mnie punktualnie. Wysiadł z samochodu, aby otworzyć mi drzwi. Kilka razy podróżowałam z nim, więc pamiętałam o tym przyzwyczajeniu. Był gentlemanem.
Uśmiechnęłam się, czując dokładnie te same perfumy, które nosił kilka lat temu. Nie zmienił się dużo. Miał tę samą posturę. Jedynie jego włosy zaczęły mienić się srebrnymi refleksami. Być może spoważniał.
- Cieszę się, że pani się zgodziła. - stwierdził zanim ruszył. - Wiem, że mój wyjazd był niespodziewany. I że ma pani pewnie żal o to, że nie utrzymałem kontaktu. Ale proszę zrozumieć, że łatwiej było zapomnieć o mrzonkach, niż żyć w tęsknocie.
"W tęsknocie" pomyślałam. Więc też tęsknił. Miał rację, teraz to doskonałe rozumiałam. Do tego, w swojej dojrzałości, pozwolił mi na ułożenie sobie łatwiejszego życia. Czułam niesamowite wyrzuty sumienia, myśląc o Mai.
- Chciałam to usłyszeć. A cała reszta jest oczywista...Myślę, że możemy jechać. Spędzić czas, bazując na sentymentach.
I ruszył. Był spokojny. Wiedział, że mam opartą o zagłówek głowę i patrzę się w jego stronę. Tyle na to czekałam.
- Pani Alicjo, zapraszam do środka. - otworzył mi drzwi do restauracji. Wybrał piękne miejsce.
Trzymał stosowny dystans. Po zamówieniu dań, a w moim przypadku również lampki wina, atmosfera się rozluźniła. Dużo się śmialiśmy, aż ludzie na nas spoglądali. Miał radosne spojrzenie.
- To samolubne z mojej strony, że podszedłem. Mam tę świadomość. Jednak pewne rzeczy są silniejsze od zdrowego rozsądku. Nic się pani nie zmieniła.
- Też jestem winna. Powinnam zostać. To akurat pewne, bo zbyt miło ten wieczór przemija. - uśmiechnął się i spuścił na moment wzrok.
- Pani Maja, nie chcę jej zrobić krzywdy swoją obecnością.
- Jest skrzywdzona. Tym razem to ja będę musiała się nią zaopiekować. Tak samo jak ona mną, kilka lat temu. - wypiłam łyk wina. - Ale to nie czas na wylewanie żalu.
Dwie godziny minęły bardzo szybko. Później kolejna. Zerknęłam na zegarek, mijała 20:00. A ja nie potrafiłam tego skończyć. Finalnie zadecydowałam, że nadszedł czas. Wiedziałam, że nie mogę się z nim już więcej zobaczyć.
Stanęliśmy przy jego samochodzie. Byliśmy oboje smutni, tym rozstaniem "na zawsze". Przez dłuższy czas po prostu staliśmy przed sobą, w ciszy, patrząc sobie w oczy. Chyba w jednym momencie zbliżyliśmy się do siebie. Wtuliłam się w mężczyznę, który delikatnie, ale pewnie mnie objął. To był inny rodzaj zbliżenia. To było zatracenie połączone z uczuciem bezpieczeństwa. Nie chciałam tego kończyć. Poleciała mi łza, ale odsunęłam się od niego.
Odwiózł mnie pod hotel. Wiedział, że nie powinien tym razem wysiadać.
- Szkoda, że to koniec.
- Tak, pani Alicjo. Zgadzam się. - powiedział. Miał przygaszony wzrok.
I wyszłam. Było mi potrzebne to pożegnanie. Które nie było mi wcześniej dane. Niesamowite jak czas przelatuje szybko przez palce. I jak niewiele zależy od człowieka.
CZYTASZ
Pani Profesor
Romance"Miałam nieodparte wrażenie, że w sali zrobiło się chłodniej. Było w niej coś bardzo magnetyzującego. Jej spokojny i przyjemny głos zupełnie nie pasował do wypowiadanych zdań."