Siwy i wysoki doktor zaprosił Maję do gabinetu, a ja w poczekalni nie mogłam zebrać myśli. Przejmowałam się nią, było mi strasznie żal, że przez moje nieokrzesanie i szaleństwo tego chłopaka ona ucierpiała. Stając w mojej obronie...
Telefon zawibrował w mojej kieszeni. Wzdrygnęłam się.
"Wszystko jest załatwione. Niebawem przyjadę."
Pani profesor... zaimponowało mi to jak bezwzględnie podeszła do sytuacji. Nie ma zmiłuj, oko za oko. Obawiałam się, że w najbliższym czasie staniemy się numerem jeden na ustach studentów, choć ufałam kobiecie, że podeszła z rozsądkiem do sprawy.
Drzwi otworzyły się. Blondynka wyszła z zimnym okładem na nosie.
- Nic mi nie będzie, spokojnie! - od razu powiedziała, widząc moją wystraszoną minę.
Nie wiedząc czemu podeszłam do niej i ją przytuliłam. Na początku zdziwiła się, ale odwzajemniła uścisk, głaszcząc mnie delikatnie po plecach. Znów czułam się bezpieczniej. Mocniej poczułam perfumy, których zwykle używała, a których zapach bardzo przez to lubiłam.
Musiało to chwilę trwać, bo jak zjawa pojawiła się nagle przy nas profesor Jastrzębska. Od razu odsunęłam się i spuściłam głowę na dół. Czułam się jak zbity pies.
- Dziękuję, że się nią zaopiekowałaś. - położyła mi rękę na ramieniu i uśmiechnęła się lekko. Przeszedł mnie dreszcz. Dlaczego traktuje mnie tak ulgowo? I jak ona może być aż tak opanowana w takich sytuacjach? - Nie ma się już czym martwić, ten... ten chłopak nie postawi już kroku na terenie uczelni.
Zmroziło mnie.
Odwróciła się do Mai i pocałowała ją z troską w czoło, po czym przytuliła. Widziałam po młodszej kobiecie, że odetchnęła.
Niedługo potem mogłyśmy już opuścić przychodnię.
- Aby nie wywołać szumu, Maja przez jakiś czas będzie pracować zdalnie. Aż zejdzie siniak...- zaczęła kobieta w czerni, kierując się ku samochodowi. - Jeśli ktoś będzie się o coś pytał, proszę udawać, że nie wie pani o co chodzi.
Zaczęłam się mocno zastanawiać jak wielką moc sprawczą ona ma, że zamiotła pod dywan coś takiego. Przecież chłopak na bank się wygada kolegom. Nic go nie powstrzyma przed mszczeniem się na mnie.
- Najchętniej wymazałabym całość z pamięci. - odpowiedziałam szczerze. - Dziękuję. Pani i... tobie, Maju.
Obie się uśmiechnęły, po czym wsiadły do auta.
- Proszę pamiętać o seminarium! - dodała kobieta zamykając drzwi. Jak mogłabym zapomnieć.
Dziwnie czułam się wracając do domu. W teorii wszystko było normalnie, jednak nie mogłam podzielić się wszystkim z przyjaciółką. Zaczynałam dostrzegać, że powoli całe moje życie zamyka się w dziwnym kręgu i skupia w "pokoju 407". Coraz mniej mnie zostawało na zewnątrz. Oczywiście z nikim nie mogłam podzielić się fascynacją obiema kobietami, a teraz dodatkowo tą idiotyczną sytuacją. Do czego ja w ogóle zmierzałam?
Do końca dnia nie podnosiłam ze stresu telefonu, aby nie widzieć powiadomień. Cisza przed burzą. Zabrałam się do pracy, jako że to był jedyny stabilny element mojej egzystencji.
CZYTASZ
Pani Profesor
Romance"Miałam nieodparte wrażenie, że w sali zrobiło się chłodniej. Było w niej coś bardzo magnetyzującego. Jej spokojny i przyjemny głos zupełnie nie pasował do wypowiadanych zdań."