IX

268 26 3
                                    

- Nie chciałabyś? - zapytał chłopak opierając się o ścianę. Wpatrywał się we mnie z zawadiackim uśmieszkiem.

Wiedziałam, że Janek od pierwszego roku ma na mnie oko, jednak wcześniej był dosyć nieśmiały. Dopiero od pewnego czasu nabrał jakiejś dziwnej pewności siebie, przy czym powodował tym u mnie dyskomfort.

- Janek, tydzień temu powiedziałam ci, że nic z tego nie będzie. Z mojej strony tak to wygląda, a do tego muszę skupić się na pracy. - dosyć stanowczo odpowiedziałam.

Im więcej człowiek ma lat, tym bardziej docenia szczerość i jasność sytuacji. Chłopak momentalnie zmienił wyraz twarzy, zmarszczył brwi i założył rękę na rękę.

- Mieli rację, ty jesteś lesbą. - skwitował z nieukrywanym obrzydzeniem w głosie.

- Przy takich chłopakach jak ty zaczynam mocno zastanawiać się, czy laski to nie jest lepszy wybór. - zaśmiałam się szyderczo. Nie chciałam jawnie obwieszczać wszystkim o mojej orientacji, więc postanowiłam to rozegrać w ten sposób. - Nie jesteś ósmym cudem świata, abym padła przed tobą na kolana, typie.

- Słuchaj no ty... - zbliżył się do mnie z trudno powiedzieć jakim zamiarem. Miał w oczach czysty gniew.

- Te, daj jej spokój! - zupełnie znikąd pojawiła się za nim Maja i złapała go za ramię. Zdenerwowany chłopak stracił chyba nad sobą kontrolę i odruchowo odwinął się uderzając przy tym kobietę.

- Ty jesteś nienormalny! - od razu wykrzyczałam mu, po czym podbiegłam do Mai, która dostała w nos. Stróżka krwi spłynęła jej po ustch i brodzie.

Serce zaczęło mi bić bardzo szybko. Na szczęście nikt oprócz pani sprzątającej korytarz nie widział sytuacji. Starsza pani podbiegła do nas i zaczęła wykrzykiwać na Jana
a, a ja w tym czasie skierowałam się z dziewczyną do pokoju 407. Podała mi klucze trzymając się za nos, a ja niewiele myśląc napisałam do pani profesor, mając nadzieję, że jest w pobliżu i nie ma aktualnie zajęć.

Po 15 minutach kobieta w czerni wpadła jak burza do pokoju i uklękła przed Mają siedzącą na fotelu.

- Kochanie... co do cholery się tutaj stało? - zapytała, czym jeszcze bardziej mnie wystraszyła. Zachowałam resztki rozsądku i bardzo ogólnikowo opowiedziałam co się stało.

- To nie twoja wina, uspokój się... To znaczy, to nie pani wina. - poprawiła się. Miała łagodny wzrok, a ja odetchnęłam i usiadłam przy Mai. Krew przestała już lecieć.

- Ala, nic mi nie jest, ale ten chłopak to jest zagrożenie dla społeczeństwa. Normalni ludzie się tak nie zachowują.

- Wiem co robić, zajmę się tym. - odpowiedziała Jastrzębska. Zerknęła na telefon i wstała. - Ona nie może prowadzić auta po uderzeniu, więc będę pani bardzo wdzięczna, jeśli odwiozłaby ją pani do przychodni na ten adres. - podała mi karteczkę, którą musiała przygotować w drodze tutaj.

- Chyba żartujesz, nic się nie stało. - zawtórowała blondynka wstając na równe nogi.

Jednak kobieta nie odpowiedziała, nie przyjmując sprzeciwu. Wzięła do ręki teczkę i pewnym krokiem wyszła, nie dając po sobie poznać emocji.

- Ona go jest w stanie zniszczyć. - podsumowała Maja, po czym znów ciężko opadła na fotel. Profesor miała rację, dostała mocno, więc lekarz powinien się nią zaopiekować. Ta cała sytuacja była surrealistyczna.

- Chodźmy. - odpowiedziałam. Po czym opuściłyśmy mury uczelni.

Pani ProfesorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz