Rozdział 8

324 11 4
                                    



     Leżę na materacu i udaję, że śpię. Tak naprawdę układam sobie plan w głowię i wyobrażam najciemniejsze scenariusze. Co jeżeli Yakovich postanowi wyjść ze swojego gabinetu i się spotkamy? Po prostu mam zacząć uciekać w drugą stronę? To by mi się raczej nie udało. A co jeżeli jego ochroniarze mnie usłyszą? 

     Tyle rzeczy może pójść nie tak. Boję się. 

     Z każdą minutą co raz bardziej się nie cierpliwie. Czy czas stanął w miejscu? Mam wrażenie, że ostatni raz widziałam Reja wieki temu. Wreszcie słyszę skrzypnięcie drzwi. 

     Serce bije mi jak szalone. 

     Rej gestem ręki pokazuje mi drzwi. Wychodzę. Przechodzimy w głąb korytarza, po czym się zatrzymujemy. Stoimy teraz na przeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Nie wiem jak mu powiedzieć,  jak bardzo jestem mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił. 

     - Dziękuję, że mi pomogłeś. Naprawdę nie wiem jak ci się za to odwdzięczę. 

     - Po prostu nie daj się złapać. To mi wystarczy. 

     Chce mi się płakać.

     - Dzięki Rej. 

      Posyłam mu ostatni uśmiech i zaczynam biec w stronę schodów. Korytarz wydaję się bez końca, ale to chyba dlatego bo nadal czuję na sobie spojrzenie Reja. Mam przeczucie, jakbym biegła całą wieczność. W końcu docieram do końca. Odwracam się po raz ostatni i lekko macham do Reja stojącego już daleko. Odmachuje mi. 

     Wchodzę po schodach i zatrzymuję się przed drzwiami. Serce zaraz wyskoczy mi z piersi. 

     Sięgam po klamkę i ją naciskam. Drzwi się otwierają. 

     Pierwsze co zauważam to białe płyty podłogowe. Podnoszę wzrok i.... nie daje rady powstrzymać się, przed otworzeniem szeroko ust. Cały ten salon jest większy niż teren, na którym położony jest mój dom. Z sufitu zwisają dwa ogromne, diamentowe żyrandole. Pod jednym znajduje się czarna kanapa, a pod drugim, długi szklany stół. Całe te pomieszczenie wydaje się... puste. 

     Nagle zauważam schody prowadzące na górne piętro i od razu serce zaczyna mi szybciej bić. Muszę się skupić. Widzę drzwi wejściowe, ale są one na drugim końcu tego, wielkości połowy boiska piłkarskiego, salonu. Dam radę. 

     Dosłownie na palcach zmierzam w stronę wyjścia, gdy nagle słyszę za sobą jakiś szmer. Zamieram w miejscu. Powoli się odwracam, przekonana, że to jest mój koniec... jednak nie ma za mną nikogo.... jest jedynie coś. Na podłodze siedzi biały i futrzasty kot. Przez chwilę nie rozumiem co się dzieje. Yakovich... ma kota? Nie złe. 

     Odwracam się z powrotem w stronę drzwi wejściowych i zaczynam powoli iść w ich stronę, starając się nie narobić hałasu. Po chwili czuję coś na nodze. Gdy spoglądam w dół znowu widzę tą kupę kłaków. Serio gościu, kiedy ostatnim razem cię ktoś czesał? 

     Podnoszę go i odstawiam metr od siebie, ale on jedynie wraca z powrotem. Ma takie piękne błękitne oczy, takie same jak jego właściciel. Obyś nie był takim samym psychopatą jak on. 

     Staram się go ignorować i idę dalej. Wreszcie docieram do drzwi. Wpisuję kod, który podał mi Rej... i drzwi się otwierają. Odsuwam kłaka od siebie i wychodzę. 

     Nigdy nie byłam tak bardzo szczęśliwa z powodu wyjścia na zewnątrz. Czuję jak zachodzące już słońce pada mi na twarz i jak wiatr wieje mi we włosy. Dałam radę. 

     Nie. Jeszcze nie jestem wolna. Muszę jeszcze wspiąć się przez ten walony płot. 

     Idę za dom, modląc się aby to nie było jakieś wysokie ogrodzenie. Nie wiem czego mam się spodziewać, gdyż na razie otacza mnie jedynie żywopłot. Wreszcie docieram do ogrodu i na szczęście płot, który widzę nie wydaje się mieć więcej, niż sto osiemdziesiąt centymetrów. 

     Jedyne co mnie teraz dzieli od wolności to ten ogród. Zaczynam biec. 

     Dobiegam do płotu i zaczynam się po nim wspinać. Idzie mi to dość łatwo gdy..

     Słyszę głośny dźwięk... przypominający.... wystrzał. Echo rozchodzi się w oddali. 

     I nagle to czuję. Mocne kłucie w mojej prawej nodze. Potwornie boli. Jakby ktoś przed chwilą wsadził mi nagrzany metalowy pręt w udo. 

     Jak przez mgłę słyszę w oddali znajomy głos. 

     - Nie sądziłaś chyba, że tak łatwo dam ci uciec...kochanie. 

     Ten... skurwiel...

     Tracę przytomność. 

Gra na czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz