Rozdział 22

218 8 4
                                    


     Siedzimy już w samochodzie pod moim domem. Żadna z nas nic nie mówi. Słyszę jedynie ciężki oddech Elizy. 

     - Nie denerwuj się tak, wszystko będzie dobrze. 

     Nawet na mnie nie patrząc mówi:

     - Nie rozumiem jak możesz być taka spokojna. To ty powinnaś się teraz stresować a nie ja! 

     Ma rację. Nie wiem dlaczego jestem taka zrelaksowana. Chyba jeszcze nie dotarła do mnie powaga tej całej sytuacji. 

     - Żadna z nas nie powinna się stresować. W końcu co może pójść nie tak?

     Wiele rzeczy. 

     - No ty chyba żartujesz! My idziemy tam pomimo tego, że dobrze wiemy co nas czeka. Oni! To oni na nas czekają! Boże Laura zaraz zemdleję, poczekaj. 

      - Nie będziesz mi teraz mdleć. Weź się w garść El i idziemy tam bo im dłużej będziemy zwlekać tym bardziej będziemy zestresowane. 

       Zauważam, że bierze głębokie wdechy. 

       - Dobra, masz rację. Chodźmy tam, zanim się rozmyślę. 

       

       ~~~

     

     Zauważam, że drzwi są otwarte. Na dobrą sprawę czemu miałyby nie być? To nie tak, że zamknęłam je gdy ostatnim razem mnie stąd wynosili. 

     Popycham je lekko do przodu i ręką automatycznie włączam światło. Zaglądam do środka, oczekując, że salon będzie wyglądał jakby przeszło przez niego tornado, ale tak się nie dzieje. Wszystko jest na swoim miejscu, tak jak to ostatnio zostawiłam. 

     Zerkam na Elizę by zobaczyć jej reakcję. Też wygląda na zdziwioną. Zauważam, że mocniej zaciska dłonie na gazu pieprzowym. Nic do siebie nie mówiąc zaczynamy iść w głąb domu. Ja zmierzam w stronę swojej sypialni w celu przechwycenia portfela i telefonu, podczas gdy Eliza ma sprawdzić czy w domu nikogo nie ma. 

     Wchodzę do sypialni, zapalam światło i ponownie wszystko jest na miejscu. Zaczyna mnie to bardzo niepokoić. Jest zbyt cicho. Podchodzę do swojej szafki nocnej, na której leży mój telefon, książka Stephana Kinga, trochę gumek do włosów oraz mój portfel. Zabieram te najważniejsze rzeczy, lecz przypominam sobie jeszcze o paszporcie. Zaczynam rozsuwać i przeglądać szuflady. Przez dłuższy czas nie mogę go znaleźć, ale wreszcie mi się udaję. Wychodzę z pokoju szczęśliwa, że znalazłam to co potrzebowałam, gdy naglę staje jak wryta. 

     Eliza stoi trzy metry przede mną z przerażonym wyrazem twarzy. Do klatki piersiowej ma przyciśnięty gaz pieprzowy. Patrzę na nią nie rozumiejąc o co chodzi, gdy naglę zauważam, że zaczyna mówić do mnie bezgłośnie. 

      Serce mi staje. Z jej ust wyczytuję słowa 

     "W łazience."

     Łazienka znajduje się za moimi plecami. 

     Nic nie mówiąc wskazuję palcem na gaz pieprzowy, który trzyma w ręce. Ruchem ręki pokazuję jej żeby mi go podała. W odpowiedzi kiwa mi głową i go rzuca. Na szczęście udaje mi się go złapać. 

     Stoję w ciszy i nie odwracając się, czekam.

     Niedługo. 

     Naglę słyszę jak drzwi od łazienki gwałtownie się otwierają, jakby ktoś je kopnął. Szybko się odwracam i zaczynam psikać gazem pieprzowym gdzie popadnie, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że wiszcze. Otwieram oczy by zobaczyć czy w ogóle trafiłam w oczy i zauważam dwóch wielkich mężczyzn z rękoma przyłożonymi do twarzy. Bez myślenia odwracam się i zaczynam biec w stronę wyjścia, przy okazji chwytając za nadgarstek osłupiałą Elizę. Wybiegamy z domu i zaczynamy biec w stronę samochodu, który stoi trochę dalej. Podbiegamy do niego i zauważam, że to ja stoję od strony kierowcy. 

     - Dobra jebać to, ja prowadzę!

     O dziwo El się nie sprzeciwia i rzuca mi kluczyki. Wsiadamy do samochodu i szybko stamtąd odjeżdżamy. 

     

     ~~~

    Jest już godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści siedem, więc jedziemy już od półtorej godziny. Postanowiłyśmy, że pojedziemy na lotnisko, oczywiście nie na te we Wrocławiu bo nie jesteśmy na tyle głupie.

     - Gdzie uważasz, że powinnyśmy polecieć? Do Niemiec?... Czy może.. do Włoch? 

     Eliza zastanawia się przez chwilę.

     - Nie wiem... może do tych Niemiec?

     - To jeżeli do Niemiec to nie uważasz, że lepiej by jednak było pojechać samochodem?

    Kontem oka zauważam, że nagle odwraca na mnie wzrok. 

     - Nie.. jednak walić te Niemcy. Za blisko. Może faktycznie powinnyśmy do Wło- 

     Nie dokańcza zdania. Przerzucam na nią na chwilę spojrzenie. Wygląda na zaniepokojoną. 

     - O co chodzi El? 

     Przez dłuższą chwilę mi nie odpowiada. 

     - Wydaje mi się, że od już dłuższego czasu jedzie za nami samochód. 

    Marszczę brwi.

     - Co-

    - Taki czarny mercedes. 

     Wstrzymuję oddech. 

     No to super. 

     

Gra na czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz