Rozdział 33

162 6 2
                                    


     Wychodzimy z pokoju hotelowego. Michał idzie przede mną trzymając mnie za rękę. Wszystko poszło z godnie z moim planem... tak w sumie to nie było żadnego MOJEGO planu. Był tylko plan Yakovicha. W każdym razie konwersacja przebiegła gładko. Na początku wytłumaczyłam Michałowi jak udało mi się uciec z tego więzienia, w między czasie jąkając się i trzęsąc ze strachu, ponieważ jestem taką zajebistą aktorką. Po dalszej rozmowie powiedziałam mu, że go przepraszam za swój wybuch i że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Na szczęście mnie "zrozumiał" i doszedł do wniosku, że moje zdenerwowanie było spowodowane sytuacją w jakiej się wtedy znajdowałam. Pod koniec sam wpadł na genialny pomysł  zabrania mnie do swojego domu w Krakowie, więc namawianie go na to miałam na szczęście z głowy. 

     Teraz wsiadam do jego samochodu by odbyć z nim tą niezręczną dla mnie, trzy godzinną podróż.  Wjeżdżamy na autostradę gdy te ostatnie pięć minut ciszy przerywa pierwszy Michał. 

     - Jesteś głodna? Może zajedziemy do maka, powinien być jakiś za pół godziny.

     Pomimo tego, że jeszcze kilkanaście minut temu chciało mi się rzygać ze stresu, teraz zgadzam się na jego propozycję bez zastanowienia. Zdaję sobie sprawę, że tym pytaniem nie miał nawet na celu sprawdzenie czy przypadkiem nie jestem głodna, lecz jest to próba manipulacji. Myśli, że teraz gdy weźmie mnie na fast fooda, przywoła to we mnie jakieś deja vu, ponieważ około dwa miesiące temu gdy naszemu związkowi się jeszcze układało, czasami mnie tam zabierał. Co prawda nie były to pięciogwiazdkowe restauracje, ale nigdy mi to za bardzo nie przeszkadzało. 

     Przez następne pół godziny jechaliśmy nie mówiąc do siebie słowa. W tle grało radio, w którym przez większość czasu leciały akurat piosenki miłosne. On wyglądał jakby się przesadnie skupiał na prowadzeniu samochodu, zerkając na mnie od czasu do czasu jakbym miała mu uciec, a w między czasie ja wyglądałam przez okno i jak co wieczór, rozmyślałam o życiu i... o blondasie.  O tym jebanym rosyjskim gangsterze, który mnie uprowadził. 

     To jest tak popierdolone jak mocno ten mężczyzna odcisnął swoje piętno w moim umyśle. Nie mogę przeżyć godziny bez moich myśli powracających do naszej ostatniej konwersacji. To w jaki sposób patrzył na mnie z rezygnacją w oczach i jak z trzaskiem drzwi wyszedł z mojego domu. Jak na niego nakrzyczałam za to, że spierdolił mi życie, a jednocześnie powodem dlaczego miarka się przebrała to była głupia butelka whisky. 

     Zastanawiam się czy kiedyś go jeszcze zobaczę. 

    Dojeżdżamy do maka i Michał stwierdza, że powinniśmy zjeść w środku zamiast jechać na drive-thru. Zgadzam się. 

    Zajmuję miejsce przy oknie podczas gdy mój nowy chłopak stoi przy ladzie i czeka aż nasz numer wyskoczy na ekranie. Gdy na niego czekam zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu. Jest tu dość sporo ludzi, już nie mówiąc o tej wycieczce szkolnej, która wparowała przez drzwi dwie minuty temu. Wyglądam przez okno z ciekawości i jednocześnie z nudów przeglądając samochody stojące na parkingu. Większość z nich to typowe rodzinne samochody, lecz jeden wyróżnia się od innych. Siedzą w nim dwaj mężczyźni i łapię kontakt wzrokowy z tym co siedzi za kółkiem. Jest ubrany jak jakiś ochroniarz i z jakiegoś powodu mam przeczucie jakbym go już kiedyś gdzieś widziała. 

     Z moich myśli wybudza mnie Michał, który stawia tacę z jedzeniem na stole i siada na przeciwko mnie. 

     - Dokupiłem ci jeszcze lody oreo. Wiem jak bardzo je lubisz. 

    Wow jak miło z jego strony, że wie jakie lody mi najbardziej smakują. Chcę przewrócić oczami, ale w ostatniej chwili się opamiętuję i posyłam mu lekki uśmiech, na który on odpowiada jeszcze większym. 

     Podczas jedzenia nadal zastanawiam się skąd kojarzę twarz człowieka z tego samochodu. I wtedy to do mnie wraca.

     Wspomnienie z dnia gdy ten łysy goryl zaczął mnie wyzywać przed gabinetem Yakovicha. Obok niego stał ten mężczyzna.

    Zakrztuszam się jedzeniem i łzy zaczynają mi napływać do oczu.

    - Jezu, Laura spokojnie, trzymaj. - mówi Michał po czym podaje mi kubek coli do ręki.

    Wypijam kilka łyków i gdy się już uspokoiłam, z powrotem zerkam na ten samochód. Nie jest to jakiś czarny mercedes lub limuzyna, ale nadal rzuca się w oczy przez to, że wygląda jakby kosztował kupę forsy. Ponownie łapię kontakt wzrokowy z kierowcą, który tym razem wygląda na zmieszanego moim spojrzeniem. Nachyla się do swojego kolegi aby mu coś powiedzieć, nie spuszczając ze mnie wzroku. Mężczyzna obok również teraz na mnie patrzy i mogę wyczuć, że cokolwiek ten pierwszy mu powiedział nie spodobało się mu, bo gdyby spojrzenia mogły zabijać to byłabym teraz dwa metry pod ziemią. Może właśnie opowiedział mu o tej sytuacji z łysolem?

    Odwracam spojrzenie na Michała, który nawet nie podniósł wzroku z telefonu. Jak to działa, że to ja chodzę zestresowana i prześladowana od ostatnich tygodni podczas gdy ten żyje pełnią życia. Ponownie czuję wstręt do tego człowieka, jednak tym razem ciężej mi to ukryć na twarzy. 

    Moje myśli z powrotem wracają do mężczyzn siedzących w tym srebrnym samochodzie i zaczynam się zastanawiać co oni tutaj robią. Po co Yakovich ich tu przysłał? Śledzenie Michała nie miałoby sensu bo i tak wie gdzie on mieszka. 

    O co tu chodzi?

     


Gra na czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz