Powoli otwieram oczy lecz i tak nic nie widzę. Pomimo tego wiem gdzie się znajduję. Mniej więcej.
Czuję, że jadę samochodem, ale nie byle jakim. To musi być jakiś van bo aktualnie leżę na twardej podłodze ze związanymi rękami. Co chwilę czuję jak pojazd się unosi i gwałtownie opada. Trochę jest mi lżej bo to oznacza, że jeszcze nie wywieźli mnie za granicę Polski.
Dopiero po chwili dociera do mnie, że powodem dla którego nic nie widzę jest worek na mojej głowie. Staram się uspokoić i zebrać myśli. Po pierwsze. DLACZEGO JA!? NO CO TO MA BYĆ! JA JESTEM KULTURALNĄ GRZECZNĄ DZIEWCZYNĄ ŻYJĄCĄ WŁASNYM ŻYCIEM! JEDYNE PRZESTĘPSTWO JAKIE POPEŁNIŁAM TO NIE POSIADANIE LEWEGO KIERUNKOWSKAZU! Po drugie. Jak stąd się wydostać? Najpierw powinnam zorientować się czy ktoś się ze mną tutaj znajduje.
- Halo... Jest tam kto? - mówię sztucznie przestraszonym głosem. Może jak będę zachowywać się jak mała niewinna dziewczynka to okażą mi litość?
- Morda w kubeł.
Okej. Czyli jednak jest ktoś tu ze mną. Niski głos tego faceta lekko mnie przestraszył, ale to nie ważne.
- Przepraszam, ale to jest jakieś nieporozumienie. Ja nic nie zrobiłam. Musieliście mnie wziąć za kogoś innego.
- Mówię morda w kubeł!
Laura. Wdech i wydech. Spokojnie. On nic ci nie zrobi... na razie. Gdyby chciał to dawno by cię zabił. Dochodzę do wniosku, że jednak nie będę próbowała niczego się od niego dowiedzieć. Może i mnie nie zabije, ale nic go nie powstrzymuje przed zadaniem mi kopniaka w brzuch.
Nie wiem ile czasu minęło za nim furgonetka się zatrzymała. Chyba mniej więcej godzina. Słyszę jak drzwi się rozsuwają i że ktoś wchodzi. Po chwili czuję wielką dłoń na swoim ramieniu, która "pomaga" mi wstać. Dwie osoby trzymają mnie z obu stron za ramiona i prowadzą przed siebie. Nie widzę sensu w stawianiu oporu. Dobrze wiem, że ci faceci są o wiele więksi i silniejsi ode mnie, więc po prostu bym się upokorzyła próbując uciec.
Nie spodziewanie wszystko cichnie i robi się cieplej. Orientuję się, że musieliśmy wejść do jakiegoś budynku. Po jakimś czasie przechodzenia przez więcej drzwi rzucają mną o podłogę. Zabolało mnie to cholernie, ale nie będę się tu wygłupiać i płakać. Teraz siedzę na kolanach, które boleśnie wbijają mi się w betonową podłogę.
Jest bardzo cicho. Nikt nic nie mówi - jeżeli w ogóle ktoś tutaj ze mną jest.
- Trochę nie kulturalnie z naszej strony, aby nasz gość siedział z workiem na głowie. Prawda?
Spokojny ton głosu mężczyzny zupełnie wyprowadza mnie z równowagi. Myślałam, że nikogo tu nie ma.
Nagle worek zostaje zdjęty z mojej głowy i światło pada mi na twarz. Nie jest to mocny blask, ale wystarczający, aby moje długo siedzące w ciemnościach oczy zaczęły piec.
Rozglądam się po pomieszczeniu. Jest w nim dość ciemno. Cały pokój jest betonowy i nie ma w nim ani jednego okna. Wzdłuż ścian, plecami do nich stoją wysocy mężczyźni w garniturach. Mają aż przerażająco poważny wyraz twarzy. Jak w wojsku.
Jednak wszystko sprowadza się do jednego w tym pokoju. Do tego mężczyzny siedzącego na krześle na przeciwko mnie. Nie widzę go wyraźnie ponieważ jest odsunięty w ciemniejszy głąb pomieszczenia. Ale wiem jedno. To on jest tutaj szefem. Sama jego obecność jest przytłaczająca, nie mówiąc już o tym, że tacy wielcy i przerażający mężczyźni mu podlegają.
- Dobrze cię widzieć Lauro. - słyszę, że mówi to z uśmiechem. - Nie wiesz jak bardzo mi zależało na tym żebyś tu teraz była.
- Skąd wiesz jak się nazywam?
Staram się przyjrzeć jego twarzy, ale bez skutecznie.
- Hm.. to trochę długa i nudna historia. Sądzę, że przyczynę twojej tutejszej obecności najlepiej wytłumaczy ci Michał.
Czas stanął w miejscu.
- Co?...
CZYTASZ
Gra na czas
RomansJak do tego doszło, że Laura - zwyczajna dziewczyna - została zaangażowana z mafią , na której czele stoi niestety przystojny, błękitno oki mężczyzna? Zawsze szerokim łukiem unikała takich facetów, jednak tym razem ciężko będzie jej się wydobyć z ob...