Rozdział 21

225 8 6
                                    


     Ktoś mnie szturcha po ramieniu. Otwieram oczy i widzę przed sobą twarz. Na początku jej nie rozpoznaję, ale po chwili dociera do mnie, że to ta kobieta, która mnie podwoziła. 

     Musiałam przysnąć. 

      - Hej, sory, że cię tak szturcham, ale nie chciałaś się obudzić. Przez chwilę myślałam, że coś ci jest. A, no i jesteśmy już na miejscu. 

      Rozglądam się i faktycznie, jesteśmy nie daleko od domu Elizy.  

      - Wielkie dzięki, że mi pomogłaaaś..?

      - Ewa. - powiedziała kobieta żartobliwym tonem.

      - Tak, Ewa. Sory, mam słabą pamięć do imion. W każdym razie dziękuję za zawiezienie mnie tutaj. Nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłaś, serio dziękuję. 

       - Naprawdę nie ma za co. - łagodnie się do mnie uśmiecha. - Tylko cię podwiozłam. Miło było cię poznać, a no i nie zapomnij złożyć ten pozew. 

       Również odpowiadam jej uśmiechem. 

       - Nie zapomnę. Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystko. - wychodzę z samochodu - Miło było cię poznać.

        Zamykam drzwi.

        Zaczynam iść w stronę domu Elki. Po kilkunastu sekundach odwracam się by zobaczyć czy Ewa już odjechała i tak jak się spodziewałam, nie ma po niej śladu.

        Gdy tak idę, zastanawiam się jaka będzie reakcja Elizy gdy mnie zobaczy. Albo zemdleje, albo zacznie histeryzować... najprawdopodobniej jedno i drugie. Może zacznie płakać? Nie, to do niej nie podobne. 

         Chwila... dlaczego ja jestem taka wyluzowana? 

         Dlaczego zachowuję się jakby było po wszystkim? 

         Nachodzi mnie lęk. Czuję, że serce bije mi szybciej. 

         Co jak.. jak oni mnie śledzą! 

          Zaczynam się nerwowo rozglądać za siebie. W każdej chwili przecież może wyjechać jakiś podejrzany van, lub może limuzyna? Huj wie czym ten psychopata jeździ! Gdy tak o tym myślę to pewnie siedzi teraz w limuzynie i popija drinka, podczas gdy jakaś niewolnica masuje mu stopy. 

         Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz. 

         Wreszcie, po przejściu zaledwie dwustu metrów, które wydawały się być o wiele dłuższe przez moje paranoje, docieram na miejsce. Wchodzę po kilku stopniach i staję przed drzwiami. 

         Pochylam głowę, biorę głęboki wdech i naciskam dzwonek. 

         Po chwili zauważam, że światło w wejściu się zapala. Słyszę przekręcanie klucza w zamku. 

         I staje przede mną Elka. 

         Nikt nic nie mówi, po prostu stoimy i patrzymy sobie w oczy. Wygląda jakby zobaczyła ducha. 

         Cisza. 

         I.. nagle rzuca mi się w ramiona?

         - JAPIERDOLE LAURA TY ŻYJESZ! JAPIERDOLE! CO TU SIE-  NIE WIERZĘ, ŻE TO TY! GDZIE TY BYŁAŚ DO KURWY! 

         Odsuwa się na chwile ode mnie i chwyta moją twarz w obie dłonie.

         - BOŻE TO NAPRAWDĘ TY! NIE MOGĘ- boże Laura ja zemdleję, czekaj. 

         Jedną ręką łapie się za czoło, a drugą się o mnie opiera. 

         - Chodź El, wejdziemy do środka, usiądziesz se, napijesz się wody, a ja ci wszystko na spokojnie opowiem. 

         

         Kilka minut później siedzimy obie na kanapie. Elka trzyma w ręku już pustą szklankę po wodzie, podczas gdy ja staram się opowiedzieć jej wszystko co działo się ze mną przez ostatnie tygodnie, nie wchodząc za bardzo w szczegóły. Co chwilę przerywa mi, żeby wyrazić się na jakiś temat lub by zadać pytanie. 

        - No i wtedy zatrzymała się Ewa i zawiozła mnie tutaj. Na szczęście zrobiła to dobrodusznie i nie chciała żadnych pieniędzy. 

        Eliza przez chwilę nic nie mówi. Wygląda jakby przetwarzała całą tą sytuację w głowie. 

        Nagle jednak zadaje pytanie, które tak naprawdę miałam nadzieję, że zada.

        - Co teraz zamierzasz zrobić? 

        Patrzę na nią w ciszy i zastanawiam się jakiej odpowiedzi oczekuje. 

        - Wyjechać. Rzucić to wszystko i wyjechać jak najszybciej. Przynajmniej na jakiś czas. 

        Nie wygląda na zaskoczoną. 

        - Spodziewałam się, że to powiesz. Ale na dobrą sprawę, to jest chyba najlepsze co możesz na razie zrobić. Na początku sądziłam, że trzeba z tym iść na policję, ale chyba masz rację w tej kwestii. Skoro jeszcze go nie posadzili to, te jedno zgłoszenie nic nie zrobi. - na chwilę nastaje cisza - Laura. Ja jadę z tobą. Mam w dupie co mi powiesz i czy będziesz mnie przekonywać, żebym została. Znamy się już jedenaście lat i nie ma opcji, że wyjeżdżasz beze mnie. 

         Tak naprawdę nigdy nie przekonywałabym jej żeby została, ale niech sobie myśli co chce. Trochę mnie to bawi. 

         - Dobra. Skoro tak bardzo jesteś zdecydowana żeby dla mnie wszystko rzucić na, nie wiem ile czasu, to śmiało.  Cieszę się, że tak bardzo ci na mnie zależy. 

         Elka posyła mi szeroki uśmiech. 

         - Dobra już nie przesładzajmy tej sytuacji. Trzeba ruszać dupę i się zbierać stąd. - wstaje z kanapy - Idę spakować najpotrzebniejsze rzeczy, a po tym zajedzie-

         Nagle urywa zdanie... i chyba rozumiem dlaczego.

         Chciała powiedzieć, że pojedziemy też i po moje rzeczy do mojego domu. Jednak z tym może być problem. 

          Ale... niestety jest to nieuniknione. Muszę mieć ze sobą przynajmniej jakieś dokumenty tożsamości, telefon i trochę kasy. 

         - I zajedziemy do mojego domu. Musimy to zrobić czy chcemy tego czy nie. 

         Nie odpowiada mi. Zauważam tylko jej niespokojny wyraz twarzy.

         - Elka damy radę. - po chwili dodaję - Masz jeszcze ten gaz pieprzowy? 

         Podnosi na mnie wzrok.

         - No mam. 

         - To go spakuj. Przyda się nam. 

         

         

Gra na czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz