Rozdział 32

172 3 0
                                    


     Budzę się do dźwięku powiadomienia na telefonie. Spoglądam na szafkę by się upewnić, że się nie przesłyszałam, ale faktycznie na ekranie wyskoczyła od kogoś wiadomość. Sięgam po telefon, odblokowuję go i moim oczom ukazuje się wiadomość od nie zapisanego przeze mnie numeru. 

     " Dzisiaj o 17:00 w najbliższym motelu przy autostradzie A4, pokój nr 304." 

     Nie muszę się zastanawiać, żeby wiedzieć kto to napisał. Niewzruszona spoglądam na czas aby sprawdzić, która jest godzina. Już dwunasta! Nie pamiętam kiedy ostatnim razem spałam do tak późnej godziny! Byłam pewna, że po wczorajszym zajściu będę miała problemy z zaśnięciem, a zasnęłam prawie od razu jak padłam na łóżko. I spałam przez trzynaście godzin! 

     Podrywam się z łóżka i biegnę do łazienki aby wziąć prysznic. Dla niektórych pięć godzin to dużo czasu, ale dla mnie w tym przypadku to równa się z niczym! Do samego motelu z mego domu jedzie się niecałą godzinę, a muszę się jeszcze wyszykować i spotkać z Elizą! 

     Biorę szybki prysznic, wychodzę z łazienki i staję przed szafą. Nie mam bladego pojęcia co byłoby odpowiednie nałożyć na siebie na spotkanie z Michałem. Powinnam ubrać się skromnie, czy udawać, że nie miałam nawet szansy zmienić ubrań... no tak, przecież nie mogę założyć na siebie niczego w czym mnie już widział, bo było by dziwnie gdybym uciekła z domu Yakovicha i tak po prostu poszła do swojego się przebrać. 

     Będę musiała kupić nowe i udać, że wzięłam je od Eli. 

     Tak mało czasu! 


     ~~~


     Jadę już taksówką na spotkanie z Michałem. Zdążyłam już kupić i się przebrać w nowe ubrania, a z Elizą spotkanie przebiegło dość szybko gdyż chciała ze mną omówić tylko kilka spraw związanych z moją dzisiejszą wycieczką. 

     W oddali widzę już motel gdzie pewnie już czeka na mnie mój były, który zaraz i tak będzie z powrotem moim chłopakiem.  Serce bije mi tak mocno, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Staram się brać głębsze oddechy, żeby się uspokoić, ale jedyne co robię to się po prostu hiperwentyluje. 

     Taksówka zjeżdża już na parking, a ja się czuję jakbym zaraz miała zemdleć. 

     - Ma pan może wody...?

     Samochód się zatrzymuje i taksówkarz odwraca się w moją stronę. 

    - Oczywiście, że mam. Słabo pani? Nie wygląda pani za dobrze.

     Staram się uśmiechnąć najszczerzej jak mogę, ale z trudem mi to wychodzi. 

     - Tylko troszkę, to przez ten gorąc. - kontem oka dostrzegam przez okno przymrożoną trawę i uprzytamniam sobie, że jest przecież listopad. - Mam na myśli w samochodzie oczywiście...

     Mężczyzna posyła mi szczerze rozbawiony uśmiech i sięga do schowka. Wyciąga z niej jedną z kilku butelek wody i mi ją podaje. Na krótką chwilę pojawia mi się myśl, że raczej nie powinnam brać picia od nieznajomego mężczyzny, ale dochodzę do wniosku, że nawet gdyby było tam coś wsypane i zostałabym uprowadzona to i tak byłoby to lepsze niż spotkanie się z Michałem. Po za tym to i tak nie byłby pierwszy raz gdy ktoś mnie porywa. 

     Biorę wielkiego łyka i od razu mi lepiej. Robię ostatni głęboki wdech, dziękuję i żegnam się z taksówkarzem i wysiadam. Zimny wiatr od razu uderza mnie w twarz, ale nie mogę narzekać. W środku czeka mnie coś znacznie gorszego od zimnego wiatru. Będę musiała porozmawiać z tym ohydnym, nic nie wartym człowiekiem i jeszcze mu ściemniać, że nadal go kocham. Jeżeli w ogóle kiedykolwiek go kochałam. 

     Wchodzę do budynku, w którym jest przyjemnie ciepło i zaczynam zmierzać w stronę recepcji gdy nagle nachodzi mnie myśl. Czy ja muszę tam podejść i po prosić o klucz, czy po prostu iść do pokoju i zapukać? Nikt mi nie mówił jak to ma przebiec. 

     Ostatecznie wybieram drugą opcję i zwracam się w stronę windy. Naciskam przycisk z napisem 301-316 i staję na przeciwko lustra. Ze stresu jestem blada jak ściana. 

     Będzie dobrze. 

     Będzie dobrze. 

     Będzie dobrze.

     Nie jesteś pizdą. Matka nie wychowała żadnego cykora. 

     Pójdziesz tam, odegrasz swoją scenkę, a później będziesz z siebie dumna, że tak łatwo poszło. 

     Do moich uszu dobiega okropny dźwięk sygnalizujący, że dojechałam na wybrane przeze mnie piętro. Wychodzę z windy i zmierzam wzdłuż długiego korytarza bez końca. 

     301

     302

     303 

     ... 304

     Staję przed drzwiami i powoli przełykam gule w gardle. Ostatni raz szczypię sobie powierzchnie dłoni by sprawdzić czy to na pewno nie sen i pukam do drzwi. 

      Po kilku sekundach otwierają się drzwi i przede mną staje Michał. Z najbardziej żałosnym wyrazem twarzy jaki można sobie wyobrazić. 

     

Gra na czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz