4

160 7 0
                                    

POV Lauren

29 września 2012 r.

Sobota 21:30.

Miami, Floryda.

Zach zapala papierosa, siedząc przy moim małym drewnianym stoliku, który jest ustawiony z boku mojej otwartej kuchni, wyglądając przez okno mojego drugiego piętra, które wychodzi na ulicę poniżej. Jego ramiona są napięte, a ja stoję w milczeniu, gdy pali przede mną, prawie nie mówiąc ani słowa, odkąd przybył dziesięć minut temu.

Nie mogę jednak dłużej znieść ciszy.

-Wujku Zach..

-Zatrzymaj się!- przerywa mi chłodno. -Nie mów, próbuję myśleć-zaciąga się papierosem, a ja wzdycham i nerwowo przeczesuję dłonią włosy, nie bardzo wiedząc, co jeszcze mam teraz robić. Po kolejnych kilku minutach niesamowitej ciszy w końcu się odzywa-To jeden wielki bałagan, Lauren.

-Ja wiem.

-Wiesz? To świetnie-mamrocze sarkastycznie i przynajmniej wiem, skąd wzięła się moja postawa-Poprosiłem cię, żebyś zrobiła dla mnie jedną rzecz, Lauren, jedną rzecz-uderza pięścią w mój tani stolik, a ja patrzę, jak przez chwilę grzechota od uderzenia.

- Och, daj spokój, ta jedna rzecz była praktycznie niemożliwa! Poza tym, już ci mówiłam, że Harry i tak miał większe szanse na dostanie się do Cabello niż ja!

- Myślisz, że gdybym chciał, żeby Harry to zrobił, nie prosiłbym go o to od razu?- wstaje i patrzy na mnie ze złością w oczach. - Nie prosiłem Harry'ego! Prosiłem ciebie! W tej cholernej rodzinie najbardziej ufam tobie, Lauren! Nie ufam twoim pozostałym wujkom, nie ufam twoim kuzynom, nie ufam swojemu bratu!

- Dlaczego, do diabła, nie? Harry jest godny zaufania! Dobrze wiesz, że jest!- Kłócę się, broniąc mojego młodszego brata, ponieważ zawsze robił tylko to, o co prosił go Zach.

– Z niektórymi rzeczami tak-Przyznaje -Ale spójrz prawdzie w oczy, jest synkiem tatusia, więc jeśli do tego dojdzie, stanie po stronie Mike'a.

-Nie wiedziałam, że są tu jakieś strony- Marszczę brwi zmieszana-Jeśli o mnie chodzi, wszyscy jesteśmy po tej samej stronie, wszyscy jesteśmy rodziną i wszyscy trzymamy się razem. Powiedziałeś mi to.

Zach kręci głową z irytacją. - Nie rozumiesz sensu. Poprosiłem cię o pomoc, a ty mnie zawiodłaś, nawet nie spróbowałaś!

Przełykam lekko ślinę i odwracam wzrok, ponieważ ma rację. Po tym wszystkim, co stało się z Camilą trzy tygodnie temu, nawet nie próbowałam dostać się do domu Cabello i zdecydowanie nie miałam szans dostać się teraz do Hansena, a zwłaszcza do Horana.

-Słuchaj, przepraszam, ok, naprawdę- Mówię mu szczerze. - Ale z pewnością jest inny sposób, jeśli nie przez Harry'ego, to przez kogoś innego. Musisz znać ludzi, którzy mogą sprawić, że cały ten bałagan zniknie.

Zach milczy, zanim gasi papierosa. - Jeśli uda mi się wydostać z tej sytuacji, to nie będzie to miało nic wspólnego z tobą- praktycznie prycha, zanim sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął małą przezroczystą paczkę białych pigułek i rzucił nimi we mnie-Teraz pójdę i pozbędę się tego wszystkiego dla ciebie, właściwie chciałbym zarobić trochę pieniędzy, zanim zakończę życie za kratkami-praktycznie warczy na mnie, a ja wzdycham, zanim wpycham je do kieszeni i wychodzę za drzwi.

Wiem, że lepiej nie kłócić się z nim o dawanie mi gównianych prac, takich jak wpychanie pigułek w klubach, zwłaszcza że i tak już teraz jesteśmy w jego złych stosunkach.

POV Camili

-Więc Camila, zgaduję, że idziesz poprosić Shawna, żeby był twoją eskortą w Miss Miami? - Dinah opiera się o moją kanapę ze swojego miejsca na podłodze, popijając domowej roboty koktajl mleczny, podczas gdy od niechcenia przegląda magazyn o modzie, powtórkę reality show, który uwielbia odtwarzać cicho w tle.

Kula armatniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz