26

14.1K 406 15
                                    

Arya.

Byłam w dupie. Byłam w czarnej dupie.

Kate miała mi pomóc się naszykowac a ona nie odbiera od godziny. Ja pierdole!

Nie dam rady sama zawiązać gorsetu. W końcu oddzwoniła półtora godziny przed przyjęciem.

- będę za piętnaście minut!

Krzyknęła do telefonu i się rozłączyła. Od razu napisałam do Vincenta. Opowiadał jakie to jest ważne dla jego siostry więc nie byłam zdziwiona, że zgodził się że dojadę chwilę później. Równo po piętnastu minutach Kate wparowała do mojego mieszkania.

- przepraszam! Byłam na nocce i mieliśmy naprawdę zapierdol, spałam jak zabita.

Powiedziała na jednym wdechu. Całe szczęście, że byłam już po kąpieli, pomalowana i włosy były już zrobione. Związałam je w wysokiego kitka, dzięki któremu będzie doskonale widać naszyjnik z każdej strony. I sam kucyk pasował do całej stylizacji.

- wiem ile jest ludzi w piątki więc się nie gniewam ale musisz mi pomóc i to już bo będę nieźle spóźniona.

Ubrałam się, Kate zawiązała gorset jednak zajęło to więcej czasu niż myślałam. Kobieta w sklepie jednak ma już wprawę a Jones robiła to poraz pierwszy. Założyłam biżuterię i buty.

- kurwa, pięć milionów..

Powiedziała Kate nadal niedowierzając. Skinęłam głową, do mnie też to nie docierało.

- jeśli ją zniszczę chyba się zastrzelę.

Szepnęłam a moja przyjaciółka się zaśmiała, spojrzała na zegarek i momentalnie spoważniała.

- powinnaś tam już być od dobrych piętnastu minut.

Powiedziała cicho. Spojrzałam na zegarek i wzięłam głęboki oddech. Jazda o tej godzinie i przy takim ruchu zajmie mi godzinę. Boże co za wstyd.

- zawiozę Cię.

Skinelam głową na słowa Kate, chwyciłam za telefon i chciałam napisać wiadomość do Vincenta ale ekran był czarny. Padł. Gorzej być nie może.

***

Po małej godzinie stałam już na parkingu i Kate życzyła mi powodzenia. Wiedziała, że sobie poradzę więc odjechała od razu mówiąc, że pójdzie jeszcze spać. Chciałam wejść do środka jednak zatrzymał mnie ochroniarz.

- a pani to?

Zapytał twardo stojąc w przejściu. Miał chyba z dwa metry i był potężny. Przełknęłam ślinę.

- Arya Byrne, jestem osobą towarzyszącą Vincenta Hoovera.

Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, spojrzał w zeszyt i pokręcił głową na boki.

- nie mam tutaj zaznaczone, że z kimś przyjdzie, poza tym już dawno jest w środku.

Aha - pomyślałam i poczułam lekkie ukłucie w klatce piersiowej.

- wiem, że już tutaj jest. Naprawdę miałam przyjść z nim ale nie zdążyłam się naszykowac i dlatego jestem teraz. Błagam, proszę mnie wpuścić..

Normalnie nie płaszczyłam się tak przed nikim ale wiedziałam, jak ważna była moją obecność tutaj dla Vinceta. Przynajmniej tak mówił ale teraz zaczynam w to wątpić skoro nawet nie byłam wpisana na listę gości.

Mężczyzna wziął głęboki oddech i skinął głową.

- dobrze, ale jeśli kłamiesz to nie biorę konsekwencji na siebie.

Uśmiechnęłam się lekko i poklepałam go po ramieniu, jednak widząc jego minę od razu wzięłam dłoń.

- fajny jesteś.

Minęłam go i weszłam do środka. Ruszyłam korytarzem do drzwi prowadzących na salę bankietową. Weszłam do środka, rozejrzałam się, siedział przy barze z Rose. Ruszyłam w ich kierunku, jednak zaraz się zatrzymałam i zamarłam. Moje serce zostało wyrwane. Jakaś ruda sucz kleiła się do niego i całowała jego szyję. Czułam jak łzy napływają do moich oczu. Widziałam jak zamyka oczy, bierze głęboki oddech i wpłata palce w jej włosy. Pierdolony dupek! Miałam ochotę krzyczeć, płakać jednak jedyne co zrobiłam to odwróciłam się na pięcie i biegłam w stronę drzwi wyjściowych. Minęłam ochroniarza który chwilę wcześniej mnie wpuścił do środka. Łzy leciały po moich policzkach, biegłam dalej aż w końcu duża męska dłoń chwyciła mnie za nadgarstek. Odwrócił mnie do siebie przodem, pociągnął w swoją stronę i przytulił. Od razu rozpoznałam jego zapach. Odepchnęłam się od jego ciała, zamachnełam się i uderzyłam jego policzek.

- nigdy więcej mnie nie dotykaj.

Wysyczałam z nienawiścią w głosie. Nie nienawidziłam go, byłam zawiedziona. Stal chwilę oniemiały jednak zaraz znowu mnie do siebie przyciągnął i przytulił. Pozwoliłam sobie na łzy. Płakałam w jego koszulę, a on gładził mnie po plecach.

- gdybyś czekała do końca, wiedziałabyś, że ją spławiłem.

Powiedział spokojnie, zaśmiałam się cicho i odsunęłam od niego.

- mówisz tak żeby mnie uspokoić.

Od razu pokręciła głową na boki.

- mówię tak bo to prawda, poza tym, mam na twoim punkcie obsesję, więc myślisz, że ryzykowałbym stratę ciebie dla jakiejś dziwki?

Zamrugałam kilka razy chcąc przystopować wodospad łez. Wzięłam głęboki oddech.

- i kolejne, myślisz że mógłbym być z kimś kto maluje paznokcie na niebiesko?

Zapytał z wyrzutem a ja się zaśmiałam.

- skąd wiesz jaki miała kolor paznokci?

Uniosłam brew do góry a on odpowiedział od razu.

- najpierw myślałem, że to ty ale zobaczyłem te okropne paznokcie, nienawidzisz niebieskiego i wczoraj malowałas je na czarno.

Wzruszył ramionami ale widziałam, że był z siebie dumny. Uśmiechnęłam się szeroko i tym razem sama się do niego przytuliłam.

- pobrudzilam ci koszulę.. i pewnie wyglądam jak panda..

Powiedziałam cicho. Zaśmiał się na moje słowa.

- chcesz tam wrócić czy chcesz jechać do domu?

Zapytał rozbawiony.

- potrzebuje nowego makijażu a Ty nowej koszuli.. możemy pojechać do ciebie i wrócić.

Uniosłam głowę by spojrzeć na jego twarz. On swoją opuścił i pocałował moje czoło.

- albo pojedziemy do mnie i ładnie cię przeproszę..

Pocałował moje usta.

- ponoć nic nie zrobiłeś.

Zmarszczyłam brwi.

- nie zrobiłem ale i tak płakałaś przeze mnie.

Pocałowałam jego usta i się uśmiechnęłam.

- zgoda.

OBSESSION Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz