🪸jeden🪸

240 9 7
                                    

Witam wszystkich w kolejnym fanfiction! Fanart na górze, by wyobrazić sobie Victoire i Teddy'ego. Miłej lektury!

***

— Czy ktoś ma ochotę poczuć ten wiatr we włosach? — zapytał zadowolony Bill Weasley, patrząc po kolei na swoje córki, gdy Victoire weszła do kuchni z otwartym salonem, dołączając do rodziny. Dziewczyna uniosła brew, nieco się przy tym krzywiąc. Blondwłosa kobieta, stojąca przy wyspie zmierzyła męża nieprzychylnym spojrzeniem. Od zawsze uważała, że quidditch to niezwykle niebezpieczna i brutalna gra, a samo latanie na miotle było dla nieokrzesanych czarodziei. Jednak Bill nigdy nic sobie z tego nie robił, zapewniając ją, że podczas latania z nim, ich dzieciom nic się nie stanie.

— Ja! — krzyknęła od razu Dominique, obdarzając starszą siostrę pogardliwym spojrzeniem, gdy tylko zobaczyła skrzywioną minę Victoire. Blondynka od razu przybrała neutralny wyraz twarzy, a Dominique przewróciła oczami. Rzuciła gdzieś na kanapę pilot do telewizji, podrywając się na nogi. W zeszłe wakacje udało jej się namówić rodziców na kablówkę, bo marudziła o tym przez następny tydzień, o ile tylko odwiedzili Potterów, którzy mieli mnóstwo mugolskich przedmiotów. Młodsze rodzeństwo Victoire było zachwycone tymi wynalazkami.

Bill krzyknął z zadowoleniem, ciesząc się, że ma już jedno dziecko, które do niego dołączy, a Fleur pokręciła głową z rezygnacją, wycierając ręce w szmatkę kuchenną. Puścił oczko do swojej młodszej córki, która szeroko się uśmiechnęła. Victoire mimo wszystko wyczuła w tym uśmiechu nieco fałszywości. Spojrzała na mamę, ale ta najwyraźniej nie miała zamiaru ich zatrzymywać.

— Spytaj brata czy też ma ochotę — polecił czternastolatce, a Dominique od razu wypadła przez taras na dwór w poszukiwaniu Louisa. Bill odprowadził ją spojrzeniem, a potem skierował wzrok na Victoire, która zdążyła usiąść przy wyspie kuchennej obok matki. — Victoire, skarbie, nie zechcesz dołączyć? — zapytał z uśmiechem. Dziewczyna zmarszczyła nos, rozglądając się po pomieszczeniu.

— Nie, dzięki, tato — odpowiedziała uprzejmie, patrząc na Fleur, która uśmiechnęła się łagodnie. To miłe, że zawsze pytał, mimo, że odpowiedź nigdy się nie zmieniała. Wątpiła, by kiedykolwiek dołączyła do tych małych wycieczek, które organizował jej ojciec dla swoich dzieci. Latała na miotle tylko okazjonalnie, najczęściej gdy chciała pobyć sama i oczyścić umysł. W domu miała swój pokój, który jednak zapewniał jej trochę prywatności, ale w Hogwarcie ktoś prawie zawsze coś od niej chciał. W tym roku została prefektem naczelnym, co wiązało się z jeszcze większą ilością obowiązków. Była najstarsza z całego swojego kuzynostwa, oprócz Teddy'ego, i naprawdę ich wszystkich kochała i uwielbiała udzielać porad, ale czasami bała się, że nie będzie znała odpowiedzi na jakieś pytanie. Wtedy właśnie przydawała jej się miotła.

Bill wzruszył ramionami, wymieniając spojrzenia z żoną.

— Więc może pomożesz mi z ciastami? — zapytała kobieta ze swoim głębokim, francuskim akcentem. Victoire zwracała na niego uwagę w każdym słowie swojej matki, bo był o niebo lepszy niż jej. Chociaż ona i tak miała o wiele więcej z Fleur, niż Dominique czy Louis. Co prawda była odrobinę niższa niż mama, ale miała jej długie blond włosy i błękitne oczy. Odziedziczyła też po niej smukłą sylwetkę, której z pewnością zazdrościła jej młodsza siostra. Lekko zadarty nos musiała odziedziczyć po którymś z wcześniejszych pokoleń Weasley'ów, podobnie jak piegi. Louis też miał blond włosy, ale Dominique wyglądała zupełnie jak mała kopia Bill'a. Czternastolatka miała rude włosy sięgające do obojczyków, między którymi przebijały się żółte pasemka i po prostu z twarzy wyglądała najbardziej jak ojciec.

— Jakaś specjalna okazja? — zapytała, odwracając się do Fleur. Podciągnęła rękawy bluzki, gotowa do pracy. Przygryzła wargę, próbując ukryć uśmiech. Oczywiście, że była okazja. Fleur piekła niezliczoną ilość ciast tylko wtedy, gdy wybierali się na jakieś spotkanie rodzinne. A to z kolei oznaczało, że miała zobaczyć wszystkich swoich kuzynów. I Teddy'ego.

Underneath the waves {Teddy Lupin}. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz