🪸cztery🪸

101 6 2
                                    

Na górze drzewo genealogiczne, żeby łatwiej się było połapać;)

***

— Dominique, ty idziesz z Victoire — zarządziła  Fleur jakiś czas później, gdy cała rodzina zbierała się do wyjścia. Kobieta trzymała dwie blaszki z ciastem, przy Bill'u był uczepiony Louis z półmiskiem babeczek, a pozostałe dwie blachy leżały na wyspie. Victoire od razu wzięła jedną z nich, a Dominique z ociąganiem sięgnęła po drugą. Wcale nie miała ochoty teleportować się ze starszą siostrą, ale nie warto było spierać się z matką. Najchętniej Dominique zrobiłaby to sama, ale naukę teleportacji mogła zacząć dopiero za dwa lata, o co strasznie się denerwowała.

Victoire wyciągnęła łokieć w stronę rudowłosej. Dominique chwyciła go, przewracając oczami, a chwilę później stały już przed domem Potterów. Młodsza od razu odsunęła się od starszej, na co ta zareagowała tylko głośnym westchnieniem i rozejrzała się wokół. Rodzice i młodszy brat dołączyli do nich kilka sekund później i wspólnie ruszyli do drzwi. Victoire poczuła na sobie spojrzenie taty, ale nie zdążyła go zapytać o co chodzi, bo już doszli do domu.

Dominique pociągnęła za klamkę, a Victoire powstrzymała się przed zganieniem siostry tylko dlatego, że zobaczyła minę Fleur, która niemo mówiła „Dajmy już spokój. Później porozmawiamy o manierach." W rodzinie Potterów i Weasley'ów wszyscy dogadywali się raczej dobrze, ale kultura nakazywała chociażby zapukanie do drzwi. Dominique nie rozumiała, a raczej ignorowała, tak wiele rzeczy, a to z kolei niebywale drażniło Victoire.

— Bill, Fleur! Dzieciaki! — Ginny od razu pojawiła się w korytarzu, witając się ze wszystkimi. Uścisnęła brata i jego żonę, wyściskała Louis'a i nawet na chwilę udało jej się złapać Dominique, która nie była fanką czułości. Potem przytuliła Victoire, jak zawsze zachwycając się tym, że nastolatka z dnia na dzień jest coraz piękniejsza.

Potem nastąpiła chwila w której odłożono wszystkie przysmaki do kuchni, aby przywitać się z resztą ogromnej rodziny. Nie było jeszcze tylko Rona i Hermiony oraz ich dzieci, co Ginny skwitowała krótkim stwierdzeniem mówiącym, że to na pewno wina jej brata. Nic się nie zmieniło pod względem tego, że wciąż sobie docinali. Victoire przywitała się ze wszystkimi wujami i ciotkami, ale zanim zdołała wypatrzeć w tym tłumie Teddy'ego, Lily już porwała ją na piętro do swojego pokoju.

— Victoire, bardzo potrzebuję twojej rady — mówiła, gdy wspinały się po schodach. Po drugiej stronie blondynki szła Roxanne, która była najlepszą przyjaciółką trzynastoletniej Potterówny, zapewne dzięki temu, że ich wiek dzieliły tylko dwa tygodnie, obie były w Gryffindorze, a nawet w tym samym dormitorium. Poza tym, zarówno Lily jak i Roxanne były duszami towarzystwa i nie sposób było ich nie lubić.

— A możemy szybko to załatwić? Umieram z głodu i chcę jak najszybciej usiąść do stołu — rzuciła Molly, która pofatygowała się na górę tylko dlatego, że jej bliźniaczka ją o to poprosiła. Molly nie była największą fanką mody (a podejrzewała, że właśnie o to chodziło Lily), w przeciwieństwie do Lucy, która zawsze z chęcią przeglądała magazyny i rozmawiała z kuzynkami o najnowszych nowinkach dotyczących ubrań.

— To zajmie tylko chwilę — obiecała Lily, otwierając drzwi do swojej sypialni. Przytrzymała je, a pozostałe cztery dziewczyny weszły do środka. Pomieszczenie było urządzone w bardzo przytulny sposób i idealnie oddawało charakter Lily. Duże łóżko z czerwoną pościelą, kilka plakatów mugolskich piosenkarek na ścianach, a także parę zielonych dodatków, które coraz bardziej zaczynały się dziewczynie podobać.

Victoire, Roxanne, Lucy i Molly rozsiadły się na łóżku, a rudowłosa podbiegła do wielkiej szafy. Otworzyła drzwiczki i wyciągnęła stamtąd dwie sukienki, pokazując je kuzynkom. Pierwsza była biała, w kolorowe kwiatki i sięgała za kolana - to była idealna sukienka na lato dla kogoś w wieku Lily. Druga była ciemnoniebieska i bardzo przyległa, na długi rękaw, z golfem, sięgająca do połowy uda. Victoire uniosła brew. To była naprawdę ładna sukienka, ale Lily chyba była jeszcze na nią za młoda. Weasley zastanawiała się co młodsza dziewczyna może mieć na myśli, pokazując im te ubrania.

Lily spojrzała na niemrawe miny kuzynek i powiedziała;

— Okej, to jeszcze nie wszystko.

Tym razem wyciągnęła naprawdę ładną sukienkę o odcieniu głębokiej zieleni, która idealnie pasowała do jej oczu. Gorset był na grubych ramiączkach, oczywiście przyległy, a spódnica była bardzo rozkloszowana, co musiało wyglądać przepięknie na kimś takim jak Lily, o ile byłaby nieco wyższa i... cóż, starsza.

— Oh, ta jest śliczna — westchnęła Lucy. — Ale na twoim miejscu poczekałabym jeszcze conajmniej rok na założenie jej.

— Czemu? Przecież nie jest za krótka, ani nic takiego — odparła Lily, przyglądając się sukience. Sięgała niemal do kostek, ale to było coś raczej dla...

— Chwila. Czy to nie jest przypadkiem sukienka Ginny? — zapytała rozbawiona Molly, która po samej minie Lily wyczytała odpowiedź. — I wszystko jasne — dodała, śmiejąc się cicho.

Lily zmarszczyła brwi, a potem odwróciła się do Victoire.

— Vic, co sądzisz?

— Zacznijmy od tego na jaką to okazję — powiedziała blondynka, a potem odwróciła się do Molly i zapytała cicho; — Hej, Teddy tu jest prawda?

Nadal się martwiła, że mógł jednak nie dotrzeć.

— Na wypadek gdyby ktoś zaprosił mnie na randkę — wyjaśniła Lily, w tym samym momencie, gdy Molly powiedziała „tak".

Victoire spojrzała na rudowłosą ze zdziwieniem, ale mimo wszystko się uśmiechnęła.

— Roger Finnigan chyba coś do niej ma — wyjaśniła Roxanne, a Lily przewróciła oczami. Mimo wszystko nieco się zarumieniła, bo zdecydowanie jej to schlebiało.

— On nie jest przypadkiem z rocznika Dominique? — upewniła się Victoire, przypominając sobie jak pewnego wieczoru przypadkiem podsłuchała jak jej siostra mówiła mamie, że owy chłopak jej się podoba. Mimo, że Dominique strasznie ją czasem denerwowała, Victoire nie chciała, by czternastolatkę spotkała jakaś przykrość. A to, że jakiś chłopak wolał jej kuzynkę zdecydowanie mogłoby ją zaboleć.

— Jest — potwierdziła Roxanne. — I z tego co wiem, to bardzo chce się z nią umówić.

— Mam nadzieję, że to zrobi — rzuciła podekscytowana Lily, niemal skacząc z radości. — To byłaby moja pierwsza poważna randka w życiu.

Victoire uśmiechnęła się, widząc reakcję kuzynki i mimowolnie przypomniała sobie swoją pierwszą randkę. Towarzyszył jej przyjaciel Teddy'ego, Jake Shacklebolt i oboje mieli wtedy po czternaście lat. Byli w uroczej kawiarence w Hogsmeade i dogadywali się całkiem nieźle, ale to nie było to. Na dodatek gdy Teddy się dowiedział, to z jakiegoś powodu strasznie się zdenerwował i nie rozmawiali z Jake'iem przez dwa tygodnie.

— Więc którą powinnam ubrać jeśli mnie zaprosi? — zapytała Lily, unosząc wszystkie trzy sukienki. — Tak się cieszę, że mogę już w tym roku wychodzić do Hogsmeade.

— Zdecydowanie tą białą — odpowiedziała Victoire, a reszta dziewczyn zgodnie przyznała jej rację. — Ale nadaje się tylko na wrzesień, później będzie już za zimno.

Lily nagle się zmartwiła.

— A co jeśli zaprosi mnie później? Co wtedy ubiorę?

Victoire wymieniła rozbawione spojrzenia z Molly.

— Wtedy coś wymyślimy — zapewniła ją, a Lily z szerokim uśmiechem rzuciła się jej na szyję.

— Co ja bym bez ciebie zrobiła.

Underneath the waves {Teddy Lupin}. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz