🪸czternaście🪸

77 5 3
                                    

Poniedziałek, więc mamy kolejny! Enjoy<3

***

— Victoire wstawaj, spóźnimy się!

Angie biła przyjaciółkę poduszką od dobrych dziesięciu minut, ale Victoire ani śniło się wstać. Była tak zmęczona, że mogłaby tu zostać do jutra.

— Nie chcę — jęknęła, nakrywając głowę kołdrą i modląc się, by Jordan w końcu dała jej spokój.

— Gdybyś się tak nie szlajała po patrolu z Tedem, to wstałabyś dzisiaj bez problemu — zarzuciła jej Angie, a Victoire jęknęła przeciągle, w końcu zrzucając z siebie kołdrę. Stojąca po drugiej stronie pokoju Cornelia zaśmiała się, ale Weasley nawet tego nie usłyszała, bo ruszyła prosto do łazienki, nadal zaspana.

— Spakować cię? — zapytała głośno czarnowłosa, kierując to do Victoire, ale ta już była pod prysznicem, a szum wody zagłuszał wszystko.

Gdy wyszła z łazienki, czuła się już nieco lepiej, ale nadal jedyne na co miała ochotę to powrót do łóżka. Westchnęła głośno, gdy usiadła przez toaletką i zobaczyła wyraźne sińce pod oczami.

— Co wyście wczoraj robili, że tak długo cię nie było? — zapytała Cornelia, kładąc mundurek przyjaciółki na jej łóżku, które już wcześniej posłała.

— No, patrol — mruknęła Victoire, opierając głowę na dłoni, której łokieć położyła na blacie, niemal przy tym zasypiając.

— Ej, wstawaj! — krzyknęła Angie, dźgając blondynkę w bok. — I ruszaj się, to może zdążymy jeszcze na śniadanie.

— Ale tak długo? — dopytywała zaniepokojona Cornelia. Przecież Victoire wyglądała teraz jak wrak człowieka.

— No, przeszliśmy dwa razy w tą i z powrotem, a potem skończyliśmy w kuchni — wyjaśniła dziewczyna, nakładając krem na twarz. Wizyty w kuchni po patrolach chyba zaczynały być ich małą tradycją. A to wcale jej nie przeszkadzało.

— Odprowadził cię przynajmniej? — zapytała Angie, machając nogami w powietrzu, bo siedziała na skraju łóżka.

— Tak. Zawsze to robi.

W ciągu następnych dwudziestu minut Victoire została doprowadzona do względnego porządku. Sama zrobiła sobie delikatny makijaż, Angie zaplotła jej długie włosy w warkocz, a Cornelia przygotowała jej cały strój, łącznie z butami i spakowaną torbą. Dzięki temu zdążyły na ostatnie dziesięć minut śniadania, które pochłonęły w rekordowym tempie, po czym ruszyły na pierwszą lekcję.

— Idźcie, ja zaraz przyjdę — powiedziała Victoire, widząc na korytarzu swoją siostrę w towarzystwie drobnej brunetki, w której rozpoznała współlokatorkę Dominique - Maisie Ramone. Zadzwonił dzwonek, a Cornelia i Angie wymieniły spojrzenia, ale Victoire już nie było.

— Spławi ją? — zapytała Cornelia, krzywiąc się.

— Jak nic — odparła z westchnieniem Angie, po czym ruszyły na obronę przed czarną magią.

— Hej, Dom! — krzyknęła Victoire, próbując przedostać się przez uczniów w stronę siostry, która usłyszała ją za drugim razem, ale postanowiła zignorować.

— Nie porozmawiasz z nią? — szepnęła Maisie, na chwilę zatrzymując przyjaciółkę, przez co starsza Weasley zdążyła je dogonić. Dominique spojrzała na brunetkę, jakby mówiła „Wielkie dzięki."

— Hej, Dominique — przywitała się Victoire, a potem spojrzała na drugą Puchonkę. — Cześć, Maisie.

Zanim Ramone zdążyła odpowiedzieć, Dominique się wtrąciła.

— Co się stało? — zapytała niezbyt uprzejmym tonem, a blondynka ledwo widocznie zmarszczyła brwi.

— Nic się nie stało — wyjaśniła Victoire, patrząc na siostrę. — Po prostu chciałam z tobą porozmawiać, bo teraz nie widujemy się zbyt często. Jak twoje pierwsze dni?

— W porządku — odpowiedziała krótko Dominique, przewracając oczami. Nawet nie próbowała ukrywać, że nie ma ochoty na rozmowę z siostrą.

— Może spotkamy się później? I może weźmiemy Louis'a? — zaproponowała Victoire, a Dominique westchnęła.

— Może — mruknęła, a potem rozejrzała się po korytarzu, jakby szukała wymówki, by jak najszybciej odejść. — Musimy już iść — powiedziała w końcu, a Victoire przygryzła wargę, skinając głową.

— Do zobaczenia później — rzuciła na odchodne, ale młodsza nic nie odpowiedziała. Złapała pod ramię przyjaciółkę i ruszyły na zajęcia.

Victoire stała w tym samym miejscu jeszcze przez chwilę, po czym sama skierowała się do odpowiedniej klasy, mając nadzieję, że nie spóźniła się za bardzo. Okazało się, że przyszła idealnie na czas, gdy uczniowie zaczynali wchodzić do środka. W tym roku obrony przed czarną magią uczył na oko pięćdziesięcioletni mężczyzna, Caleb Stoney, którego znakiem rozpoznawczym stało się spóźnianie na każdą lekcję i każde możliwe wydarzenie, więc w sumie dziewczyna nie miała się czym martwić.

Gdy zobaczyła przyjaciółki, rozmowa z Dominique od razu wyleciała jej z głowy, a jej miejsce zastapił plan, który uknuła wraz z Angie. Chwyciła ją za nadgarstek, rzucając do Cornelii szybkie „Siedzę z Angie!", po czym zajęły miejsca w ławce pod oknem, zostawiając skonsternowaną dziewczynę samą sobie. Trójka Puchonów, z którymi akurat miały tą lekcję, rozdzieliła się chwilę później. Teddy i Zach usiedli w tym samym miejscu, co Victoire i Angie, ale w środkowym rzędzie, a Jake uśmiechnął się szeroko do Cornelii, po czym poprowadził ją do ławki przed przyjaciółkami dziewczyny. Singelton przygryzła policzek od środka, obiecując sobie, że później rozprawi się z przyjaciółkami.

Victoire uśmiechnęła się porozumiewawczo do Teddy'ego, który uważał to posunięcie za świetny pomysł. Na obronie przed czarną magią raczej pracowali, niż się obijali, ale dobrze, że Cornelia i Jake siedzieli ze sobą przynajmniej na jednej lekcji. Teraz trzeba było tylko jakimś cudem sprawić, by spędzali ze sobą więcej czasu, nawet poza lekcjami.

***

W środę Krukoni mieli tylko dwie lekcje z Puchonami, które były również pierwszymi. Na zajęciach z profesorem Stoney'em jak zwykle nauczyli się czegoś wartościowego, a on sam standardowo pochwalił Teddy'ego, który - jak sądził - miał wrodzony talent do tych lekcji. Victoire wcale to nie dziwiło. W końcu Remus Lupin był kiedyś profesorem w Hogwarcie i uczył właśnie obrony przed czarną magią. Teddy miał to wszystko w genach.

Historię magii Weasley spędzała w towarzystwie Frank'a, który przecież był jej dobrym znajomym, nawet jeśli zaliczył wpadkę z patrolami jakiś czas wcześniej. Wybrali ten przedmiot dlatego, że profesor (który był duchem) często przysypiał i można było w spokoju porozmawiać, nie kryjąc nawet śmiechów. Frank miał talent do rozbawienia ludzi wokół siebie, a Victoire była na niego niezwykle podatna.

Zach ciągle musiał szturchać swojego przyjaciela, by nie posyłał w stronę Longbottoma morderczych spojrzeń, bowiem Teddy naprawdę chciał być na jego miejscu. Musiał przyznać Zachowi rację - naprawdę był zazdrosny i musiał coś z tym zrobić.

Po skończonych lekcjach złapał Victoire przed Wielką Salą i pociągnął ją do stołu Hufflepuff'u, z dala od drugiego prefekta Ravenclaw. Przyjaciółki dziewczyny rzecz jasna podążyły za nią, więc cały obiad przesiedzieli w szóstkę, nawet na sekundę nie pozwalając wedrzeć się niezręcznej ciszy, bo Jake był naprawdę wielką gadułą, podobnie jak Angie.

— Jaki budynek ma najwięcej historii? — zapytała kołatka, gdy przyjaciółki stanęły przed drzwiami do pokoju wspólnego Ravenclaw jakiś czas później.

— Biblioteka — odpowiedziała Cornelia, a przejście się otworzyło. Krukonki ruszyły do swojego dormitorium, i gdy już tam weszły, czarnowłosa zwróciła się do przyjaciółek; — A teraz mówcie co to za akcja z Jake'iem.

Victoire i Angie tylko wymieniły spojrzenia.

Underneath the waves {Teddy Lupin}. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz