🪸dwanaście🪸

67 3 2
                                    

Jest poniedziałek, a ja staram się iść zgodnie z planem, więc wstawiam! Miłego<3

***

Victoire od razu zabrała kuzynkę do swojego dormitorium. Na szczęście były tam tylko we dwie, bo wcześniej spotkały Cornelię i Angie w pokoju wspólnym, gdzie Weasley delikatnie poprosiła je, by na razie dały im chwilę w samotności. Lily od razu ze smutkiem wyznała Victoire, że liczyła na zaproszenie na randkę od Roger'a Finnigan'a, a okazało się że ten po prostu chciał ją wypytać o Dominique, która mu się podobała. Lily, rzecz jasna nie była zbyt dobrą osobą do udzielania takich informacji, bo niezbyt dobrze znała Dominique, nawet jeśli były rodziną. Prawdę mówiąc nawet Victoire niezbyt dobrze ją znała, a przecież były siostrami. Dominique była niezwykle zamknięta w sobie i rozmawiała tylko ze swoimi dwoma przyjaciółkami, lub z Teddy'm, którego jakimś cudem do siebie dopuszczała najbardziej ze wszystkich.

Gdy Lily się już nieco uspokoiła, dołączyły do nich Cornelia i Angie, do długiej nocy obgadując chłopaków, a potem Victoire odprowadziła Potterównę do Wieży Gryffindoru, by młodsza sama nie szwędała się w nocy po zamku.

Resztę weekendu Victoire przesiedziała w dormitorium i pokoju wspólnym, w większości się ucząc lub rozmawiając z przyjaciółkami, aż w końcu nadszedł poniedziałek i następna lekcja transmutacji z samego rana. Dziewczyna już na dobre usadowiła się w ławce z Angie i to miejsce właśnie zamierzała zająć, gdy weszli tłumem do klasy, ale nagle poczuła jak ktoś łapie ją za rękę i ciągnie w stronę okien. Teddy puścił jej oczko z uśmiechem i pociągnął w stronę swojej ławki.

— Teraz siedzisz tutaj — zarządził, odsuwając dziewczynie krzesło od strony przejścia. Victoire od razu zajęła miejsce i położyła torbę na ławce, chcąc się rozpakować.

— A może z Angie było mi bardzo wygodnie, co? — zapytała podchwytliwie, nachylając się do niego, gdy usiadł na miejscu bliżej okien. Uniósł znacząco brew, a potem wychylił się, by spojrzeć na brunetkę, która siedziała z Cornelią jak gdyby nigdy nic. Victoire odwróciła się i również to dostrzegła.

— A to zdrajczynie — rzuciła rozbawiona. — Żadnej subtelności.

Teddy tylko cicho się roześmiał, a siedzący w ławce przed nimi przyjaciele chłopaka odwrócili się, by przywitać się z dziewczyną. Zaraz potem profesor McGonagall uciszyła całą klasę i zabrała się do prowadzenia lekcji. Wbrew pozorom Victoire bardzo się cieszyła, że dane jej było siedzieć z Teddy'm, tak jak w zeszłym roku i ciągle przyłapywała się na myśleniu o nim, nawet jeśli siedział tuż obok. Mimo wszystko starannie notowała większość rzeczy o których mówiła nauczycielka, dopóki Lupin się do niej nie nachylił. Wstrzymała oddech i spojrzała na profesor McGonagall, która akurat się odwróciła, by napisać coś na tablicy. Teddy był mistrzem wykorzystywania okazji.

— O co chodziło wtedy z Lily? — zapytał cicho, a Victoire spojrzała na niego z ukosa, zanurzając pióro w kałamarzu.

— Myślała, że Roger Finnigan zaprosi ją na randkę — wyznała, spoglądając na tablicę, by przepisać zdanie, które umieściła tam nauczycielka.

— I zaprosił?

— A jak myślisz? — Victoire nie potrafiła powstrzymać się od sarkastycznej odpowiedzi. Teddy od razu się wyprostował, gdy profesor McGonagall odwróciła się i omiotła klasę badawczym spojrzeniem, po czym wróciła do pisania na tablicy. Teddy znów zbliżył się do przyjaciółki.

— Że nie?

— No raczej — mruknęła Weasley, nie odrywając wzroku od zeszytu.

— Cisza! — powiedziała głośno opiekunka Gryffindoru, znów odwracając się do klasy. — Żadnych rozmów, albo odejmę wam punkty — ostrzegła. Spojrzała na uczniów, a gdy doszła wzrokiem do Teddy'ego i Victoire, oboje mieli wrażenie, że mówiła przede wszystkim o nich. Profesor McGonagall zwracała specjalną uwagę na dzieci wychowywane przez Potterów i Weasley'ów.

— I co dalej? — dopytywał Teddy, gdy nauczycielka zaczęła przechadzać się po klasie, ale przyjaciółka go zignorowała. Lupin powtórzył pytanie i dopiero wtedy Victoire zdecydowała się na krótką odpowiedź.

— Później — syknęła cicho. Puchon nie odezwał się już do końca lekcji, obawiając się zarówno przyjaciółki, jak i pani profesor.

Gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę, od razu zebrali swoje rzeczy i wyszli na korytarz, nie czekając nawet na swoich przyjaciół.

— Masz teraz wróżbiarstwo, nie? — upewnił się Teddy, a Victoire ze zdziwieniem skinęła głową. Z całej rodziny tylko dziewczęca część chodziła na lekcje profesor Trelawney. No, i ci najmłodsi, którzy nie mieli jeszcze prawa wyboru. Dlatego też Krukonka była zdziwiona tym, że Teddy wiedział jaką ma teraz lekcję.

— Tak. A co, chcesz mnie odprowadzić? — zapytała żartobliwie, na co Teddy tylko pociągnął ją w odpowiednią stronę.

— Tylko jeśli wyjaśnisz mi ciąg dalszy randki Lily.

— Problem w tym, że to żadna randka — rzuciła Victoire i rozpoczęli wędrówkę do klasy od wróżbiarstwa, przepychając się między resztą uczniów. — Roger Finnigan chciał ją tylko wypytać o Dominique, która podobno mu się podoba.

— O. — Teddy wyraźnie na chwilę zaniemówił. — I co dalej?

— Nie ma za bardzo ciągu dalszego — wyjaśniła Victoire, bo Teddy dzisiaj wyjątkowo wolno łączył fakty. — Nie mogła mu za dużo powiedzieć, bo w końcu Dominique mało co o sobie mówi komukolwiek. Chyba Maisie i Daisy znają ją najlepiej jak już. No i Lily ewidentnie zrobiło się przykro. Ale już jest okej. Posiedziałam z nią wtedy, potem Cornelia i Angie też doszły... Więc chyba już tego tak nie przeżywa.

— Więc... Finniganowi należy się mały żart? — zapytał Ted, patrząc na przyjaciółkę.

— Nie — odparła od razu stanowczym tonem Victoire. — Bo wtedy Dominique się wścieknie, a wiem, że on też się jej podoba.

— Wiesz... nikt nie musi wiedzieć, że to ja stoję za tym żartem.

Mrugnął do niej, gdy jego włosy na sekundę zabłysnęły wszystkimi kolorami tęczy, jakby chciał przypomnieć, że za pomocą genu metamorfomaga może się zmienić w kogokolwiek zechce.

— No dobrze — westchnęła w końcu Victoire, gdy wchodzili po schodach. — Jeśli chcesz. Ale tak, żeby nikt cię nie przyłapał.

— Słońce, mam w tym wprawę — zapewnił, a dziewczyna tylko przewróciła oczami, ale na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Nawet jeśli chciała, nie potrafiła się nie uśmiechać w jego towarzystwie.

— Mam nadzieję. Bo jako prefekt...

— Nie mogę dawać złego przykładu, tak wiem — wciął się jej w zdanie, na co tylko pokiwała głową.

— Tak inną drogą, rozmawiałeś może ostatnio z Dominique? Mam wrażenie, że mnie unika.

— Trochę. Ale nie za wiele — odpowiedział po zastanowieniu Teddy. Znów rozległ się dźwięk dzwonka. — Raczej krótko, gdy tylko mijamy się w pokoju wspólnym. A co?

— Nic, nic. Po prostu się zastanawiam co tam u niej. Wiem, że nie za bardzo lubi ze mną rozmawiać.

— Taki wiek — skwitował Lupin, gdy stali już pod drabiną do klasy profesor Trelawney. — Na pewno w końcu jej przejdzie, nie przejmuj się.

Spojrzeli na siebie, a Victoire poprawiła pasek torby zsuwający jej się z ramienia.

— Do zobaczenia na zaklęciach? — zapytała. Teddy się uśmiechnął, ukazując perfekcyjne zęby.

— Jasne. Tam też siedzimy razem. I na eliksirach, więc przygotuj się.

Victoire już nie mogła doczekać się następnych lekcji.

Underneath the waves {Teddy Lupin}. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz