Kilka dni później Victoire siedziała z Louis'em w bibliotece, kończąc zadanie na zielarstwo, bo profesor Longbottom postanowił przedłużyć termin oddania prac po błaganiach uczniów, którym nie za bardzo chciało się to zadanie robić i odłożyli je na później, po czym zorientowali się, że nie zdążą. Victoire musiała przyznać, że niestety była jedną z takich osób.
— Drużyna Ślizgonów chce, żeby Emily do nich dołączyła — odezwał się nagle Louis, nie odrywając wzroku od zeszytu, w którym odrabiał zadanie domowe z transmutacji.
Victoire uniosła brew, a jej ręka z piórem zatrzymała się tuż nad pergaminem.
— Oh — mruknęła, po czym spojrzała na brata. — I jak się z tym czujesz?
Louis wzruszył ramionami, bazgrając coś na marginesie.
— Znaczy, no wiesz, z jednej strony się cieszę, bo wiem jak jej na tym zależało. Poza tym... jej ojciec.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
— Co z nim? — zapytała zaniepokojona. Z tego co wiedziała, Oliver Wood był całkiem w porządku, poza jego obsesją na punkcie... Ah, tak. Na punkcie quidditch'a. Victoire miała wrażenie, że już wszystko wie.
— Noooo — przeciągnął jedenastolatek, nadal nie patrząc na siostrę. — Wiesz, że on nie przepada za Ślizgonami, a Emily wylądowała akurat w Slytherinie. Emily mówi, że on nie ma jej tego za złe, ale chyba chce mu trochę zaimponować tym dostaniem się do drużyny.
Victoire przyjrzała się bratu.
— I nie jesteś zazdrosny, że ona się dostała, a ty nie? — zapytała. Louis w końcu uniósł wzrok i skierował go na blondynkę. Wiedział, że mógł jej powiedzieć wszystko, a ona i tak by go nie oceniała.
— Oczywiście, że jestem — wyrzucił z siebie, zirytowany, po czym przeciągnął dłonią po swoich blond loczkach. — Ale nie mogę się o to na nią przecież gniewać. Zasłużyła na miejsce w drużynie.
— Widziałeś jak lata? — Victoire była ciekawa, czy i drugie dziecko Wood'a faktycznie miało talent do quidditch'a. Finn, starszy brat Emily, grał już na pozycji obrońcy Gryffindoru.
— Tak — odparł Louis, kiwając głową.
— I jak? Dobrze jej idzie?
— Niesamowicie.
***
Tymczasem w pokoju wspólnym Hufflepuff'u, Teddy siedział z uczącym się Zachem na kanapie i miał wrażenie, że zaraz coś rozbije, jeśli przyjaciel zada mu jeszcze chociaż jedno pytanie, dotyczące zaklęć obronnych lub czegokolwiek innego. Chłopak miał dzisiaj dosyć wszystkiego, a sprawy nie poprawiał fakt, że ciągle się ostatnio z Victoire gdzieś mijali. Ona bardzo dużo się uczyła, a on często chodził na treningi quidditch'a. Pomimo tego, że nie był w drużynie, wszyscy wiedzieli że gra piekielnie dobrze, więc kapitan drużyny Hufflepuff'u często prosił go o przyjście na treningi, a tym samym - o radę. Poza tym, zarówno Victoire jak i Teddy często przesiadywali w pokoju wspólnym, pomagając młodszym uczniom w nauce.
Po dwudziestu minutach pustego gapienia się w ścianę i ignorowania Zach'a, Lupin w końcu postanowił coś zrobić. Wyjął z tylnej kieszeni jeansów kawałek pergaminu, który wyglądał całkiem zwyczajnie, ale chłopak dostał go od Harry'ego w trzeciej klasie i wiedział, że wcale nie był zwyczajny. Stuknął różdżką w papier, a potem zaczął szukać swojej przyjaciółki na mapie Hogwartu, mając nadzieję, że nie siedzi w Wieży Ravenclaw, bo ciężko byłoby mu się tam dostać. Nie byłoby to niemożliwe, ale przynajmniej ciężkie - w środku dnia, prefekt Hufflepuff'u wchodzący do innego pokoju wspólnego? Musiałby użyć przynajmniej kilku zaklęć, by nikt się nie zorientował.
— A ty kogo znowu nękasz? — Teddy usłyszał rozbawiony głos i spojrzał w prawo. Jake opierał się o oparcie kanapy i spoglądał na mapę. Lupin przewrócił oczami.
— Nikogo.
— Victoire?
— Tak.
— Tu jest — poinformował go od razu Jake, śmiejąc się cicho. Wskazywał bibliotekę, co było wręcz logiczne. — Idziemy?
— Ja idę — powiedział krótko Ted, podnosząc się.
— No, ja też — oznajmił oczywistym tonem Jake, a Lupin się zatrzymał.
— Po co ty miałbyś iść?
Jake przewrócił oczami. Ted naprawdę musiał coś zrobić z tą swoją zazdrością.
— Bo może mam do niej jakąś sprawę?
— Jaką? — dopytał od razu Ted, a Jake westchnął, zarzucając tamtemu rękę na ramiona.
— Teddy, przyjacielu. Powinieneś trochę wyluzować. Co nie, Zach?
Zach podniósł wzrok znad książek i dopiero się zorientował, że drugi z jego przyjaciół też tu jest.
— Idziecie gdzieś? — zapytał, całkowicie ignorując zadane mu pytanie. Jake westchnął.
— Nieważne, chodźmy. Obiecuję, że nie zajmę wam dużo czasu — dodał, gdy Ted się nie poruszył. W końcu przewrócił oczami i obaj podążyli do wyjścia.
***
— Hej, Vic — zagadnął Louis, gdy pisał już ostatnie zdanie, podyktowane mu przez siostrę.
— Hmm? — mruknęła dziewczyna, zaczytana w podręczniku do transmutacji dla pierwszorocznych.
— Dzięki, że mi pomagasz — powiedział chłopiec, odkładając pióro, a Victoire uniosła wzrok i się do niego uśmiechnęła.
— Nie ma sprawy.
— Nie, serio, dzięki. Nie wiem jak sam bym to zrobił. Jest o wiele więcej nauki, niż myślałem — dodał, krzywiąc się, a Victoire cicho się zaśmiała.
— W końcu się przyzwyczaisz i nie będzie tak źle.
— Mam nadzieję... A tak w ogóle to gdzie jest Dominique? Miała przyjść, co nie?
Victoire zacisnęła usta, a potem powoli pokiwała głową. Louis chyba jeszcze nie dostrzegał tego, jak bardzo jego starsze siostry się nie dogadywały.
— Tak, mówiłam jej rano... Ale najwyraźniej coś jej wypadło, nie przejmuj się — powiedziała, ale Louis nie wyglądał na przekonanego. — Martwisz się czymś?
Tym razem to on westchnął.
— No, powiedzmy — rzucił, a Victoire wzrokiem zachęciła go, by mówił dalej. — Mam wrażenie, że strasznie się tu mijamy. Jak były wakacje, to ciągle się spotykaliśmy, albo coś robiliśmy. Tak wiesz, wszyscy. A tutaj...
— Tak, wiem co masz na myśli.
Gdy Victoire po raz pierwszy przyjechała do Hogwartu, miała tylko Teddy'ego. Oczywiście, była za niego wdzięczna i spędzali razem naprawdę mnóstwo czasu, ale po ludzku... po prostu tęskniła za resztą rodziny.
— Chyba czas na nasze coroczne nocowanie — oznajmiła w końcu radośnie, a Louis otworzył szerzej oczy, nie wierząc, że w końcu będzie częścią tego.
Potter'owie i Weasley'owie raz na jakiś czas, nawet parę razy w roku szkolnym, organizowali wspólną noc, podczas której wymieniali się najnowszymi plotkami, rozmawiali, jedli i ogólnie dobrze spędzali ze sobą czas. Pierwsze takie nocowanie odbyło się, gdy Victoire i Teddy byli na trzecim roku, a do Hogwartu chodzili już także James, Fred, Lucy, Molly, Albus i Rose. Od tego czasu dołączali kolejni kuzynowie, a ilość śpiworów się powiększała. Oczywiście było to sekretem, którego nauczyciele nie mogli odkryć, bo przecież każdy powinien w nocy spać w swoim własnym dormitorium.
CZYTASZ
Underneath the waves {Teddy Lupin}.
Fanfic🪸Gdy Victoire Weasley i Teddy Lupin są już na siódmym roku w Hogwarcie, a cała rodzina stawia podejrzane zakłady. by; amorlatin 2024, w trakcie. Na podstawie uniwersum J.K. Rowling.