Porwanie

517 54 1
                                    

🥀

-Uważajcie na siebie!-Krzyknąłem na odchodne, po czym udałem się do zamku.

Moi przyjaciele wraz z synem pojechali do miasta. Wczoraj nie udało im się zwiedzić całej stolicy, więc dokończą dzisiaj. Ja natomiast udałem się do południowej części pałacu, żeby kontynuować szkolenie omeg. Na mojej twarzy pojawił się usmiech, gdy dotarłem na miejsce, I ujrzałem sześć osób ustawionych w równej linii. W każdej parze oczu kryło się determinacja i nuta ekscytacji.

-Dzisiaj będziemy kontynuować naukę samoobrony. Zmienimy pary, żeby trenować różnorodność. Każdy przeciwnik jest inny. Eri, kochana, ty znów będziesz że mną.-Uśmiechnąłem się do mojej ulubienicy.-A ty, Fala, będziesz przyglądać się teraz reszcie, I przypatrywać się, jakie błędy popełniają, I ich nadzorować. Do dzieła!

Wszyscy zajęli pozycje. Podszedłem do dziewczynki, przytulając ją na powitanie.

-Jak się czujesz?-Zapytałem, pomagając jej ustawić się w poprawną pozycję.

-Dobrze.-Odpowiedziała zdziwiona pytaniem.

-To dobrze. Czego się wczoraj uczyliśmy?-Zmieniłem temat.

-Zcięcia z nóg przeciwnika, żeby mieć okazję uciec.

-Bardzo dobrze. Pokażesz mi jak to się robi?-Zachęciłem ją.

-Mhm.-Pokiwala głową, I lekko Uśmiechnęła się na moje nastawienie.

Odszedłem parę kroków w tył, żeby potem zbliżyć się do niej szybko. Była zaskoczona ze względu na to jak szybko zacząłem działać. Jednak jej mięśnie zapamiętały wczorajszą lekcję, I zareagowały wystarczająco szybko. Zrobiła odpowiedni chwyt, żeby chwilę później powalić mnie na ziemię, I odskoczyłem parę kroków w tył.

-Bardzo dobrze!-Pochwaliłem ją.-Masz talent. Wiesz już, co chcesz robić w przyszłości?-Chciałem odciągnąć ją od nieprzyjemnych myśli, które mogły kryć się w jej głowie. Sam dobrze wiedziałem, jak to jest, I jak temu chociaż trochę zapobiec.

-Jeszcze nie wiem. Ale chciałabym mieszkać w miejscu, gdzie jest pełno różnych roślin i kwiatków...-Rozmarzyła się.

Poproszę później służbę, żeby przyniosła do jej pokoju więcej roślinek. Powinna się ucieszyć.

Trenowaliśmy grupą jeszcze przez jakiś czas. Fala bardzo dobrze sobie radziła, zresztą jak pozostałe omegi. Wszystkie są jeszcze bardzo nieśmiałe, ale myślę, że to kwesta czasu. Bardzo dużo przeżyły, chcę dać im jak najwięcej wsparcia. Myślę, że się polubiły, wczoraj wieczorem spotkały się w pokoju kominkowym, gdzie trochę pogadały. Włączyły w to Eri, najbardziej nieśmiałą że wszystkich. Runa ma bardzo przebojowy charakter, Val jest bardzo spokojna i łagodna, jednak myślę, że umie pokazać pazur. Gdy tylko dowiedziala się, że Eri została zaatakowana, waliła ogonem o ziemię, i warczała coś pod nosem, dopóki nie zapewniłem moich nowych podopiecznych, że alfa dostał zasłużoną mu karę. Fala ma genialny wzrok, powinienem to u niej kształtować. Eri jest cicha, i zamknięta, to zrozumiałe, ale ma ogromny potencjał i złote serce. Lura najbardziej że wszystkich obserwuje otoczenie, dzięki czemu wyłapuje bardzo dużo szczegółów. Natomiast Noemi najszybciej robi postępy, jest zdeterminowana i waleczna. Każda z nich ma ogromny potencjał, którego nie pozwolę zmarnować. Wszystkie postanowiły zostać i zamieszkać w zamku, żeby się uczyć i kształcić. Są wyjątkowe, każda z nich ma naprawdę czystą duszę i serce.

Udałem się w ich towarzystwie na obiad, po czym miały zajęcia czytania i pisania. Ja natomiast udałem się odczytać kolejne listy. Ilość, która codziennie do mnie przychodziła, wcale nie malała. Jednak musiałem wziąść się w garść, I zacząć sprawdzać dokumenty. Zdecydowana większość dotyczyła małżeństwa że mną. Po paru godzinach w końcu skończyłem.

Wyjrzałem przez okno, za którym zachodziło słońce.

Dziwne, gdyby już wrócili, mina pewnie weszłaby do mojego biura trochę że mną posiedzieć.

Wstałem od biurka, po czym wyszedłem na korytarz. Zbliżała się porą kolacji, więc pewnie w jadalni powinienem zastać moich przyjaciół oraz syna. Jednak siedziały w niej tylko omegi. Rozmawiały na jakiś temat żywo, dopóki im nie przerwałem.

-Hej, widziałyście może Minę, Kirishime, Shinso, Denkiego I Kirę?

-Nie, nie było ich tutaj. Czemu pytasz, nie wrócili do zamku?

-Nie, pewnie gdzieś tutaj są, pójdę ich poszukać.-Odpowiedziałem, starając się nie wzbudzać podejrzeń, po czym wyszedłem z sali.

Nigdy nie robią czegoś takiego. Zawsze gdy mowie, ze mają być przed zachodem słońca, są, przed zachodem słońca.

Pytałem o nich strażników, pokojówki, całą służbę. Każda odpowiedź wzbudzała we mnie coraz większą panikę. Wydawałem rozkazy, których celem jest szukanie moich przyjaciół i syna. Mam złe przeczucia... Udałem się do stajni, I wsiadłem na mojego konia, po czym wyjechałem za mury pałacu.

Zacząłem przeszukiwać Wszystkie ulice i zakamarki stolicy, jednak nie znajdywałem żadnych śladów po zaginionych. Nie poddawałem się jednak. Wyostrzyłem moje zmysły do granic możliwości, szukając czegokolwiek. Powiadomiłem strażników patrolujących teren miasta, o zaistniałej sytuacji. Kazałem im zacząć poszukiwania. Do miasta za moim rozkazem wysłano zolniezy, którzy mieli za zadanie odnaleźć rodzinę królewską.

Słońce zaszło, a na niebie pojawiła się masa chmur, z których po jakimś czasie zaczął padać leciutki deszcz. Przemienił się jednak w wielką ulewę. Jeździłem jak w transie szukając moich przyjaciół.

W pewnym momencie moje oko wychwyciło prawie zamazaną przez wodę krew. Od razu podjechałem w tym kierunku, I zsiadłem z konia.

Biegiem ruszyłem do stuzki krwi, która jak się okazało, prowadziła w ciemną wąską uliczkę. Bez zastanowienia ruszyłem za śladami. Było już bardzo ciemno, ale moje oczy przystosowały się już do warunków. Zobaczyłem na końcu uliczki paru zabitych już alf. Prawie zmyta krew znajdowała się na ścianach, na beczkach, na ubraniach. Mężczyźni trzymali w rękach swoje miecze, ck oznaczało, że zginęli poprzez walkę. Przybliżyłem się do już zimnych ciał, I obwąchalem każde z nich. To nie są osoby z mojego królestwa. Przemierzyłem kawał świata. Osoby leżące przede mną pachniały północą, a moje państwo znajduje się na południu kontynentu. Mieli na sobie zbroje Astry. W zamku jest szpieg. Ale jak tego nie zauważyłem? To jednak nie był czas na myślenie o tym. Przeszukałem ciała, szukając czegoś, co mogłoby zaprowadzić mnie do mojej rodziny. Nie znalazłem jednak nic przydatnego. Znajdowałem się na samych obrzeżach miasta, co oznaczało, że moi przyjaciele wraz z synkiem mogli być już daleko poza stolicą Astry. Krzyknąłem sfrustrowany, I kopnąłem w kontener śmieci, który się odsunął delikatnie na bok. Za nim znajdowała się kolejna jeszcze mniejszą uliczka. Biegiem ruszyłem przez nią. Okazało się, że prowadzi do ukrytego przejścia poza miasto. W murze była dziura obrośniętym bluszczem, na którym znajdowały się kolejne ślady krwi. Przedarłem się przez otwór, wchodząc w las. Przy tej części muru była bardzo gęsta roślinność. Pewnie dlatego to przejście nie zostało odnalezione. Strażnicy chodzili wokoło tych krzaków. Na niektórych drzewach jednak nadal widniały plamy krwi, które dzięki liściom zabezpieczającym przed deszczem jeszcze nie zostały zmyte. Zacząłem biec przez las podążając za śladami.

Trzymajcie się. Znajdę was, I uratuję. Obiecuję.

☆𝑸𝒖𝒆𝒆𝒏 𝒐𝒇 𝒕𝒉𝒆 𝑺𝒕𝒂𝒓𝒔☆bakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz