𝐂 𝐇 𝐀 𝐏 𝐓 𝐄 𝐑 𝟏𝟓

268 13 10
                                    

NeteyamCiągle trzymałem dziewczynę w talii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Neteyam
Ciągle trzymałem dziewczynę w talii.
Patrzyłem jej głęboko w oczy.
Najpiękniejsze oczy na Pandorze.
Jednak ten moment, przerwali nam wojownicy w naszym wieku, na swoich Mrocznych Koniach.

-Fiketuwong ke nayume ke'u.- zaśmiał się jeden z wojowników.

-Spadaj, dobra?- powiedziałem pytająco, już lekko zdenerwowany.

-Ni'ul kame tskxe. Poru ting nari.- powiedział, wrednie się śmiejąc.

-Steruję Avatarem, dopiero niecałe dwa dni, więc co tu się dziwić?- wtrąciła podirytowana Judith.

-Ouu, twoja koleżanka umie nasz język?- zapytał wojownik, schodząc ze swojego Pa'li.- Zwracam honor. Chwila, Judith?- zapytał wojownik.

-Oh, a podobno jesteś taki miły, Akwey.- przewróciła oczami i przytuliła go na przywitanie.

Zagotowało się we mnie, kiedy zobaczyłem jak się do niego przytula i szczerzy.
Zazdrość?
Bzdura.
Ogarnij się Neteyam.
Skarciłem siebie w myślach, po czym znowu wróciłem do jebanej rzeczywistości, przyglądając się tej dwójce.

-To naprawdę nieźle. Szybko się uczysz.- posłał jej uśmiech.

-Daj spokój, jeszcze wiele przedemną. Ale dziękuję, to miłe.- również się do niego uśmiechnęła.

-Wybaczcie, że się wtrącę, ale jak widzisz Akwey, uczymy się jazdy na koniach.- wtrąciłem zdenerwowany.

-Stary, spokojnie, bo z tych nerwów, to już ci żyły na czole powychodziły.- podniósł ręce w geście obronnym.

-Zajmij się sobą co?- pogroziłem mu palcem.

-Ale ja sobie tylko gadam, z moją kochaną Judith.- powiedział prowokacyjnie, a następnie się zaśmiał.

No i dałem się sprowokować.

-Jeszcze raz, nazwij ją twoją, to przysięgam, że będziesz zbierał swoje zęby z ziemii.- wycedziłem, podchodząc bliżej chłopaka.

-Chłopcy, uspokójcie się..proszę..- wtrąciła Judith, ze łzami w oczach.

-Odpierdol się.- warknąłem do niego i odszedłem.

-Neteyam!- krzyknęła Judith w moją stronę.

Olałem to, mimo iż było to ciężkie.
Podszedłem do pierwszego, lepszego drzewa i zacząłem uderzać w nie pięściami.
Moje kostki na rękach, były całe poździerane i lała się z nich krew.
Ale czy mnie to obchodziło?
Nie.
W pewnym momencie, poczułem czyjeś ręce, oplatające mnie w pasie.
Obróciłem się, a tam stała, zapłakana Judith.

The Mighty Warrior ~ NeteyamxJudith || AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz